piątek, 30 maja 2014

FAJNA SIOSTRA I ZAJEBISTY LOLEK



- Ona nie umie mówić!
Matko, znów to samo, niedobrze się robi.
- Jest jeszcze mała.
Nie mówię tego co myślę, bo zarzut padł z ust siedmiolatka,
a odpowiedź, która nasunęła mi się pierwsza, jest przeznaczona
dla kogoś co najmniej dekadę starszego.
- Powiedziała ky zamiast trzy.
Tak, słyszałam.
- Bo jest jeszcze mała i chciała powiedzieć, że ma trzy lata.
W zasadzie powiedziała, tylko po swojemu.

Lolek stoi i przysłuchuje się rozmowie.

- Moja siostra jak miała trzy lata to mówiła już bardzo dobrze.
Super, świetnie, hip hip hura!
- Ale ona się od razu fajna urodziła.
A moja córka jeszcze przed urodzeniem była zajebista i tak jej zostało - myślę
i nie mówię tego na głos.
Bo nie mam siedmiu lat.
I nie będę się z piegowatym chłopcem licytować.

- Chodź, idziemy. Ona nie umie mówić.
Chłopiec odciąga starszego o pół roku towarzysza.
Lolek stoi i patrzy jak tamci odchodzą.
- Dzie pośli?
- Pogadać z siostrą.
I gdyby nie inni rodzice na placu zabaw, to wystawiłabym język.
- Jaką siostłą?
- Ich siostrą.
- Jak siostła nasyfa sie?
- Nie wiem, nie spytałam.
- Jak nasyfa sie?
- Nie wiem.
- Nie wieś?
- Nie.
- Dzie pośli?
- Już mówiłam. Do siostry.
Muszę być konsekwentna. Jak do siostry, to do siostry.
- Jakiej?
- Ich siostry.
- Dzie mieśka?
- Nie wiem.
- Dzie?
- Nie zapytałam kochanie.
- Daleko?
- Nie wiem.
- Innym domu?
- W jakimś domu na pewno.
- Małym domu?
- Nie wiem.
- Dzie jeś dom siostły?
- Gdzieś daleko.
- Daleko?

Jak na dziecko, które nie umie mówić, całkiem sporo gadasz.
Moja zajebista córeczko.

:P

czwartek, 22 maja 2014

LOLEK LUBI DZIECI. ALE CZY DZIECI LUBIĄ LOLKA?




Lolek nie unika dzieci, przeciwnie.
Nie za bardzo jednak umie podejść i wkraść się w łaski.

- Ja mam cztery.
Patrzę na dziewczynkę, która z biegu wskakuje na karuzelę.
- Co?
Chłopiec gwałtownie hamuje, bo mała nie może złapać równowagi.
- Cztery lata już mam. A ty?
Dziewczynka patrzy z zainteresowaniem na chłopca.
- Pięć. Babcia mi upiekła tort na urodziny. Było pięć świeczek.
- E tam, mi upiekła ciocia. Truskawkowy!
Chłopiec opiera nogę na ziemi, odbija się i karuzela powoli zatacza koło.
- Wolę z kremem czekoladowym. Mama mówi, że po słodyczach
trzeba myć zęby, bo się robią dziury.
- Mojej siostrze wypadł jeden z przodu. O tu!
Dziewczynka unosi palcem górną wargę, drugim celuje w jedynkę.
Chwieje się, bo karuzela wiruje, a ręce zajęte pokazywaniem
potencjalnej szczerby.



Lolek stoi z boku.
Też chce się pokręcić.
Podnosi głowę, patrzy na mnie.
Chce się kręcić z dziećmi, ale patrzy na mnie.
- Ja też chcę...
- Musisz to powiedzieć dzieciom, umiesz.

Lolek marszczy czoło, trawi komunikat.
Zbiera się w sobie.
Karuzela zwalnia.
Lolek jest gotowy do skoku.
Podchodzi niespiesznie, nie patrzy ani na chłopca, ani na dziewczynkę.

- Umiem mówić. Nauczyłam się!

Dziewczynka dłubie w nosie, chłopiec poprawia spadający but.
- Każdy umie mówić.
To dziewczynka.
Skończyła dłubać.
- Ja lubię szybko.
To chłopiec. But już na miejscu.
Karuzela znów rusza.



Bez Lolka.


poniedziałek, 12 maja 2014

TOLERANCJA Z BRODĄ



W zasadzie piszę o moim dziecku.
Z grubsza od roku.
Wcześniej bywało weselej, choć dziś aż takiej tragedii nie ma.

Jest za to dramat związany z zarostem.
Nie jestem z modą za pan brat, ale i ja mam oczy.
Obfity zarost stał się modny.
Osobnicy płci męskiej zapuszczają na potęgę.
Chcą być na czasie.
Broda tu, broda tam.
Blond, czarna, ruda, krótsza, dłuższa, kręcona.
Byleby była.

Żadna jednak nie wzbudziła tylu kontrowersji,
co broda należąca do tego, który zgarnął główną nagrodę w konkursie Eurowizji.
Żeby tylko zarost posiadał...
Ale nie.
Mało.
Musiał kobiecą figurą pojechać, suknią, kunsztowną fryzurą, scenicznym makijażem
i innymi duperelami, które dla kobiet są atutem, dla mężczyzn przeciwnie.

Ależ owszem, piosenka też była, a jakże.
W końcu tego dotyczył konkurs.
Czy tylko piosenka wygrała?
Mniejsza z tym.
Mamy zwycięzcę.
I nie jest to przedstawiciel naszego narodu.

A naród stoi na straży prawdziwych wartości.
Naród się obraża, śmieje, zieje nienawiścią.
Nie stroni od niewybrednych żartów, wśród których baba z brodą to naprawdę
delikatne określenie.
Media huczą.
Naród wtóruje.
Komentuje, udostępnia.
Cha, cha, cha!
A zgiń, przepadnij!
O słodki Jezu, że też pozwoliłeś...

Baba z brodą.
Dziwadło.
Wariactwo.
Patologia.
Do cyrku!
Albo lepiej od razu do kamieniołomów.
Niech się raz na zawsze odechce obrzydzania ludziom życia.
Patrzeć nie można!
Tylko nie przy jedzeniu...

My wiemy lepiej.
My też startowaliśmy.
U nas podział był jasny.
Jak baba, to z falującym biustem.
Prawdziwa kobieta z warkoczem jak kłos nad balią z koszulami męża.
O, mąż, tak, on może mieć brodę.
Ale nie tipsy.
Bo to chłop.
A chłop, wiadomo, jak se wypije raz, czy dwa, to się nic nie stanie.
Baba najwyżej golf założy, żeby siniaków nie było widać.
A dzieci obiad w szkole zjedzą.
Bo ojciec pieniądze na śniadanie przepił.
Ale czy taki chłop to dziwoląg?
Wariat?
Zryty beret?
Gdzie tam!
Chłop!
Pijak to pijak, ale swój!
Sztucznych cycków sobie nie przyprawia!
Polać mu, bo dobrze prawi!
Że baba z brodą to świnia i obraza boska!
A swoją leje, mimo że brody nie ma, bo raz na jakiś czas trzeba.
Babę trzeba krótko, ten tego panie...
Masz pan rację, wypijmy za to i za jedyny właściwy porządek,
bo porządek musi być, co to się teraz wyprawia, ja to bym psami poszczuł!

Baba z brodą...
To ci dopiero nieszczęście.
I jeszcze konkurs wygrała.

Do mnie z tej brody nie strzelała.
A do was?
Nikt mnie do ekranu telewizora nie przykuł kajdankami.
A was?
Dziecka nie chciała mi porwać, trucizny do jedzenia nie usiłowała dosypać,
nie wyśpiewywała zwycięskiej piosenki na całe gardło pod moim oknem.
A pod waszym?


Nienawidzę chamstwa i boję się przemocy.

Są jednak tacy, którzy boją się inności, więc dla zasady jej nienawidzą.

I takich ludzi należy się bać.
Bez względu na to, czy mają brodę, czy nie.





WYBIERASZ COŚ INNEGO?



Z Lolkiem nie posiedzisz.
Bo Lolek sam się nie pobawi.
Nie wymyśli sobie zajęcia.
Ktoś to musi zrobić za niego.
Więc Lolek nieustannie się tego domaga.

- Chcę bawić.
- To się pobaw córeczko.

Wciąż podejmuję próby.

- Chcę mamą. Chodź mamo! Chodź!
- Gdzie?
- Do mojego pokoju.

Nie protestuję, idę.

- Usiądź.
- Siedzę. W co się będziemy bawić?
- W coś innego!
- Aha...

Wymyślam zatem kolejne zabawy, Lolek szybko się nudzi.
- Coś innego! Coś innego!

Gdy wydaje mi się, że przerobiłyśmy już wszystko, że mózg za chwilę ugotuje mi się na twardo,
Lolek wyciąga pudełko z małymi plastikowymi lalkami.
Ok, złożone z ruchomych elementów, pozamieniajmy im głowy.
Po raz setny.

- Który wybierasz?
Lolek podtyka mi pod nos dwie lalki.
- Którą wybieram?
- Tak.
- Tę różową.
- Nie. Masz zieloną.
- Aha.

Mam więc zieloną.
Zamieniamy głowy i torebki.
- Coś innego!
- Ale co? Wymyśl sama.
- Coś innegooooooo!!!
- Aha.


- Nie ma moich dzieci...
Lolek jest wyraźnie rozczarowany.
Plac zabaw kipi.
Ale znajomych maluchów brak.
Niedziela.
Weekendowa zmiana.
Banda dziesięcioletnich dziewczynek szaleje.
Dla Lolka za stare.
Pod nogami raczkuje dziewięciomiesięczny bobas.
Żadna atrakcja dla trzylatka.
- Nie ma moich dzieci.


- Cześć Lolek!
Uf, jest.
Sześcioletnia koleżanka z rozwiniętym instynktem macierzyńskim.
Lolek ją zna.
Ona bardzo lubi opiekować się Lolkiem.
I organizować mu czas.
Co z kolei uwielbia Lolek.

Lolek tak uwielbia, że aż chce zagadać.
Do koleżanki.
Co tak w ciszy będą stać.
Od czegoś trzeba zacząć.
Ku mojemu zdziwieniu zagaja Lolek.

- Coś innego...
Lolek zaczyna z impetem, by zakończyć lakoniczną wypowiedź szeptem.
Bo sześciolatka nie rozumie.
I Lolek się szybko orientuje, że nie tędy droga.
Nie zraża się.
Bo bardzo chce się bawić.
Z sześciolatką, którą zna.
Kolejna próba.
Eeee... Yyyy... Jak to było?
- Który wybierasz...

To nawet nie jest pytanie...
Gdzieś dzwoni, ale w którym kościele?

Znów pudło, Lolek wie, że pudło.
Lolek wie, co chce zakomunikować, nie wie natomiast jak.

Dziewczynka patrzy oczekująco na Lolka, Lolek nie patrzy już na nią.
Powoli wysuwa swoją rękę z jej dłoni.
Zatrzymuje się.
Nie potrafi sam siebie przeskoczyć.
A tak bardzo chce się bawić.

Ruszam na odsiecz.
Biorę Lolka na stronę i szepczę mu do ucha.
- Zapytaj koleżanki - "W co chcesz się bawić"?

Lolek rusza z kopyta i dopada do celu cały w skowronkach.
- Co bawić chcesz???

We wzroku takie napięcie, że sama się niecierpliwię i zastanawiam,
czy znajoma z placu stanie na wysokości zadania.

- Może w chowanego?

Bingo.


Gdy ktoś mnie pyta czym jest autyzm, gdy ktoś dopytuje co takiego robi Lolek,
czego nie robią inne dzieci, gdy ktoś chce, bym mu wytłumaczyła
na konkretnych przykładach na czym to wszystko do cholery polega,
to jestem w kropce.

Bo ten ktoś oczekuje odpowiedzi w punktach.
Szybkiej odpowiedzi.
Lapidarnej, a zarazem zrozumiałej.
Najlepiej z sensacyjnymi wtrętami.
Krótko, zwięźle, na temat.
No już!

Tak na już to ja mogę powiedzieć,
że Lolkowi nie sprawia trudności liczenie do dwudziestu,
odróżnianie liter, kolorów, wymienianie imion
kolegów z przedszkola, układanie wieloelementowych puzzli w kilka minut.
Bułka z masłem dla Lolka.

Dla Lolka, który pytanie w co się pobawimy? w co będziemy się bawić? 
chcesz się bawić w to i to? słyszał tysiące razy.
W domu i w przedszkolu.
Ale nie potrafi go użyć w odpowiednim kontekście.
Tak jak inne dzieci.
Dla których to jest właśnie bułką z masłem.

Lolek takiej bułki jeszcze nawet nie polizał.
Choć bardzo się stara.
Lolek takiej bułki jeszcze nie ma w zasięgu ręki.
Choć wyciąga tę rękę tak daleko jak się da.

Lolek za to ma coś innego, mimo że wcale sobie tego nie wybierał.
Ma autyzm.
I dlatego w takich sprawach idzie mu jak po grudzie.
Musi się nauczyć tego, z czym inni się rodzą.
I wcale nie muszą wyciągać ręki.

To Lolek musi nauczyć się w jaki sposób tę rękę wyciągnąć,
by ktoś zrozumiał, że wyciąga ją właśnie do niego.