poniedziałek, 2 marca 2015
KIEDYŚ CZEKAŁAM I MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ NIE DOCZEKAM
- A za nami idzie pani z dzidziusiem, wiesz?
- Wiem. Ty też byłaś taka malutka.
- Wszyscy byli kiedyś dzidziusiami, mamo, wiesz?
- Wiem. Uważaj na ten schodek.
- Uważam. Co to może być mamo? Dzidziuś płacze, mamo, czemu?
- To jest automat do odbioru wyników badań. Nie wiem czemu płacze.
- Mama zaraz mu coś da. Może smoczek albo mleko?
- Może. Chodź, bo się spóźnimy.
- Nie wolno się spóźniać mamo, wiesz? Coś mu mamusia dała, nie widziałam co, co dała?
- Też nie widziałam. Usiądź tutaj, tata stanie w kolejce.
- Chyba smoczek albo mleko raczej. Czemu ta ściana jest biała?
- Bo ktoś ją pomalował na taki kolor.
- Kto? Czemu na taki mamo, wiesz?
- Bo taki mu się najbardziej podobał.
- Czemu nie na różowy mamo? Co tam stoi?
- Widocznie wolał biały, automat do kawy.
- A gdzie są kubeczki? Który guzik jest najwyżej?
- W środku. Zgadnij.
- Ten na samej górze, mamo, wiesz?!
- Brawo. Nie naciskaj!
- Tato!
- Troszkę ciszej, kogoś może boleć głowa.
- Czemu mamo? Tata jest trzeci w kolejce. Tato teraz jesteś czwarty, ja jestem trzecia, a ta pani druga.
- Wracaj, trzeba zdjąć bluzę, rozepnij suwak.
- Nie. Teraz jestem pierwsza! Gdzie moja kurtka?
- Na wieszaku, obok mojej.
- Na którym wieszaczku, mamo? Na którym?
- Chodź tutaj, to zobaczysz.
- Dobrze, idę, tu jeszcze nie byłam.
- Musimy pójść dalej i poszukać gabinetu numer czterdzieści.
- Ja znajdę! Ja! Czemu mamo czterdzieści? Gdzie jest czterdzieści? Tu jest siedemnaście, czemu mamo siedemnaście?
- My idziemy do lekarza, który przyjmuje w gabinecie numer czterdzieści. Tu jest siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście, widzisz, po kolei, żeby było łatwiej znaleźć kolejny.
- Ja poszukam. W prawo, czy tędy mamo?
- Tędy, chyba.
- Tam jest zielona kanapa, czemu zielona mamo?
- Napij się soku, masz już czkawkę i chrypę.
- Czemu mamo mam?
- Bo cały czas gadasz, proszę sok.
- Jestem cicho, mamo, słyszysz, nic nie mówię, słyszysz? Mamo, czemu nic nie mówisz, ja przecież nic nie mówię, mamo, jestem cicho, wiesz?
- Właśnie słyszę. Pij.
- To mój ulubiony sok mamo wiesz?
- Wiem, napij się w końcu, zaraz wchodzimy.
- Kiedy wchodzimy, ile minut, za ile minut?
- Za pięć.
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, już?
- Nie. To pięć sekund. A my musimy poczekać jeszcze pięć minut. Każda minuta to sześćdziesiąt sekund. Jak policzysz do sześćdziesięciu to upłynie minuta. Jedna.
- Jeden, dwa, trzy... Osiemnaście, dziewiętnaście...
- Troszkę ciszej.
- Cicho liczę mamo, dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć...
- Pan doktor przyszedł wcześniej, chodź.
- Trzydzieści dwa... A dlaczego pan doktor ma taki mały pokój?
- Przywitaj się najpierw.
- Dzień dobry. A czemu ten komputer jest czarny?
- Tak, my z dzieckiem.
- Czemu te słuchawki tu wiszą? Ja chcę te słuchawki, są granatowe mamo, wiesz? Czemu granatowe?
- Włożę ci teraz do ucha taki mały grzybek, też granatowy, jak słuchawki.
- A kiedy włożysz czerwony?
- Jak ci ucho urośnie.
- A żółty?
- Może nie będzie takiej potrzeby.
- Mamo pan doktor nie potrzebuje, wiesz? Czemu nie potrzebuje?
- Teraz siedź nieruchomo, zbadam jedno ucho, potem drugie.
- Które najpierw? Prawe czy lewe?
- Najpierw to. Teraz drugie.
- Czemu najpierw to? Kiedy żółty grzybek? A zielony? Czemu tam wisi zdjęcie? Jakie to litery mamo?
- Proszę, wynik.
- Co to jest wynik mamo? Czemu ten fotel jest szary? Czemu nie ma fioletowych grzybków? Czemu pan ma biały fartuch? Czemu tu nie ma wieszaczków?
- Sto pytań na minutę, co? Skąd ja to znam. Mam syna z tego samego rocznika, tylko z kwietnia. Masakra. A potem już tylko gorzej.
Otóż nie zawsze panie doktorze.
Czasem od czapy.
Najpierw masakra.
A potem już tylko lepiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz