poniedziałek, 12 maja 2014

WYBIERASZ COŚ INNEGO?



Z Lolkiem nie posiedzisz.
Bo Lolek sam się nie pobawi.
Nie wymyśli sobie zajęcia.
Ktoś to musi zrobić za niego.
Więc Lolek nieustannie się tego domaga.

- Chcę bawić.
- To się pobaw córeczko.

Wciąż podejmuję próby.

- Chcę mamą. Chodź mamo! Chodź!
- Gdzie?
- Do mojego pokoju.

Nie protestuję, idę.

- Usiądź.
- Siedzę. W co się będziemy bawić?
- W coś innego!
- Aha...

Wymyślam zatem kolejne zabawy, Lolek szybko się nudzi.
- Coś innego! Coś innego!

Gdy wydaje mi się, że przerobiłyśmy już wszystko, że mózg za chwilę ugotuje mi się na twardo,
Lolek wyciąga pudełko z małymi plastikowymi lalkami.
Ok, złożone z ruchomych elementów, pozamieniajmy im głowy.
Po raz setny.

- Który wybierasz?
Lolek podtyka mi pod nos dwie lalki.
- Którą wybieram?
- Tak.
- Tę różową.
- Nie. Masz zieloną.
- Aha.

Mam więc zieloną.
Zamieniamy głowy i torebki.
- Coś innego!
- Ale co? Wymyśl sama.
- Coś innegooooooo!!!
- Aha.


- Nie ma moich dzieci...
Lolek jest wyraźnie rozczarowany.
Plac zabaw kipi.
Ale znajomych maluchów brak.
Niedziela.
Weekendowa zmiana.
Banda dziesięcioletnich dziewczynek szaleje.
Dla Lolka za stare.
Pod nogami raczkuje dziewięciomiesięczny bobas.
Żadna atrakcja dla trzylatka.
- Nie ma moich dzieci.


- Cześć Lolek!
Uf, jest.
Sześcioletnia koleżanka z rozwiniętym instynktem macierzyńskim.
Lolek ją zna.
Ona bardzo lubi opiekować się Lolkiem.
I organizować mu czas.
Co z kolei uwielbia Lolek.

Lolek tak uwielbia, że aż chce zagadać.
Do koleżanki.
Co tak w ciszy będą stać.
Od czegoś trzeba zacząć.
Ku mojemu zdziwieniu zagaja Lolek.

- Coś innego...
Lolek zaczyna z impetem, by zakończyć lakoniczną wypowiedź szeptem.
Bo sześciolatka nie rozumie.
I Lolek się szybko orientuje, że nie tędy droga.
Nie zraża się.
Bo bardzo chce się bawić.
Z sześciolatką, którą zna.
Kolejna próba.
Eeee... Yyyy... Jak to było?
- Który wybierasz...

To nawet nie jest pytanie...
Gdzieś dzwoni, ale w którym kościele?

Znów pudło, Lolek wie, że pudło.
Lolek wie, co chce zakomunikować, nie wie natomiast jak.

Dziewczynka patrzy oczekująco na Lolka, Lolek nie patrzy już na nią.
Powoli wysuwa swoją rękę z jej dłoni.
Zatrzymuje się.
Nie potrafi sam siebie przeskoczyć.
A tak bardzo chce się bawić.

Ruszam na odsiecz.
Biorę Lolka na stronę i szepczę mu do ucha.
- Zapytaj koleżanki - "W co chcesz się bawić"?

Lolek rusza z kopyta i dopada do celu cały w skowronkach.
- Co bawić chcesz???

We wzroku takie napięcie, że sama się niecierpliwię i zastanawiam,
czy znajoma z placu stanie na wysokości zadania.

- Może w chowanego?

Bingo.


Gdy ktoś mnie pyta czym jest autyzm, gdy ktoś dopytuje co takiego robi Lolek,
czego nie robią inne dzieci, gdy ktoś chce, bym mu wytłumaczyła
na konkretnych przykładach na czym to wszystko do cholery polega,
to jestem w kropce.

Bo ten ktoś oczekuje odpowiedzi w punktach.
Szybkiej odpowiedzi.
Lapidarnej, a zarazem zrozumiałej.
Najlepiej z sensacyjnymi wtrętami.
Krótko, zwięźle, na temat.
No już!

Tak na już to ja mogę powiedzieć,
że Lolkowi nie sprawia trudności liczenie do dwudziestu,
odróżnianie liter, kolorów, wymienianie imion
kolegów z przedszkola, układanie wieloelementowych puzzli w kilka minut.
Bułka z masłem dla Lolka.

Dla Lolka, który pytanie w co się pobawimy? w co będziemy się bawić? 
chcesz się bawić w to i to? słyszał tysiące razy.
W domu i w przedszkolu.
Ale nie potrafi go użyć w odpowiednim kontekście.
Tak jak inne dzieci.
Dla których to jest właśnie bułką z masłem.

Lolek takiej bułki jeszcze nawet nie polizał.
Choć bardzo się stara.
Lolek takiej bułki jeszcze nie ma w zasięgu ręki.
Choć wyciąga tę rękę tak daleko jak się da.

Lolek za to ma coś innego, mimo że wcale sobie tego nie wybierał.
Ma autyzm.
I dlatego w takich sprawach idzie mu jak po grudzie.
Musi się nauczyć tego, z czym inni się rodzą.
I wcale nie muszą wyciągać ręki.

To Lolek musi nauczyć się w jaki sposób tę rękę wyciągnąć,
by ktoś zrozumiał, że wyciąga ją właśnie do niego.










3 komentarze: