piątek, 16 stycznia 2015

BYŁY SOBIE KIEDYŚ DWIE NASTOLATKI


Kuzynki.
Inne miasta.
Nie było fb, poczta miała pełne ręce roboty.
Bo pisały do siebie listy.
Całą masę.
Zaśmiewały się do czkawki przy lekturze.
Bo te same fale i poczucie humoru.
I plany.
Jak to w tym wieku.
Podbój świata.
Miłość, na zabój, wiadomo, bez tego się nie liczy.
Wredni starzy, wiadomo, taki wiek.
Jak to, nie kocha? Będzie inny, ale ja chcę akurat tego, nie jest ciebie wart.
Moja ulubiona książka, wstyd się przyznać, ale przecież na papierze
łatwiej się przyznać, no co ty? Twoja też? Ulga, porozumiewawcze mrugnięcie,
którego i tak nie zobaczy, ale będzie wiedziała, bo ona wie wszystko,
wszystko ma napisane, wszystko o niej przeczytałam, to, co chciała napisać,
a chciała napisać wszystko, bo kto lepiej zrozumie niż ja, a ja też napiszę to,
czego bym na głos nie powiedziała.
I dobrze.
Dobrze nam było z tym pisaniem.

Nie pamiętam kiedy się urwało.
Bo urwanie głowy ze studiami, z tym, co niby kocha, ale nie dzwoni, nie pisze, napiszę do niego, albo nie, niech sam się odezwie, o matko, nie pisze, egzamin jutro, jak to jutro.
Ile można podnosić słuchawkę, tak podnosić, bo komórek nie było, i sprawdzać, czy jest sygnał, dlaczego nie dzwoni, może ma egzamin, on też, cholera to jutro, muszę się skupić, tylko raz sprawdzę, raz podniosę.

I nagle minęło.
Szast prast, raz, dwa, trzy.
Tyle lat.

I dotarło do mnie.
Najpierw wiadomość przekazywana przez tyle ust.
Że to samo miasto, że rodzina, że raz gorzej, raz lepiej, jak to w życiu.
Że dziecko - moje, jej.
Ja matka nie od tak dawna, ona już prawie zdążyła na macierzyństwie zęby zjeść.
Nie wiem, czy ma moje listy.
Jej zaginęły gdzieś w zamieszaniu podczas kolejnych przeprowadzek.
Stary, gęsto zapisany papier. Czasem rysunek, szlaczek, wzorek.
Szkoda.

Natura nie znosi próżni.
Teraz pilnujemy nowych papierów jak oka w głowie.
Bez szlaczków, rysunków i wzorków.
Ja i ona, stoimy na straży.
Naszych szuflad.
Z orzeczeniami o niepełnosprawności naszych dzieci.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz