środa, 22 stycznia 2014

NO TO POWYCIĄGAMY DEFICYTY I GITARA BĘDZIE GRAĆ


Bo papierologia, to temat nie do przeskoczenia.
Papieru ma być jak najwięcej, opinii jeszcze więcej,
pieczątek, podpisów i odpowiednich dat gdzie się da.
Ma być.
No i jakieś uzasadnienie, dlaczego dziecko potrzebuje orzeczenia
o kształceniu specjalnym.
A tu pomóc może wyciąganie na światło dzienne deficytów.

Powyciągaliśmy.
Lolek z chęcią pomagał.
A chęci miał spore.

Powiedział jak ma na imię.
Ok. Wiedziałam, że powie.
Że wie.
Dorzucił nazwisko.
Swoje.
Wiedziałam, że zna, nie wiedziałam, czy się tą informacją podzieli.
Podzielił się.
W pakiecie dorzucił imię moje i Dużego.
A jak.
Wiedziałam, że i nazwiska zna.
Moje i Dużego.
Nie miał jednak szans na ich wyartykułowanie,
bo badanie gnało do przodu.
I dobrze.

Narysował mamę.
Mamę. Narysował!
Wiedziałam, że umie rysować koło.
Nie wiedziałam, że mnie też.
Nie miałam pojęcia, że potrafi do mojego brzucha (brzucha!)
dorysować rękę.
W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że w tej ręce będę coś trzymać.

- Co to?
- Lalka.

Jasne. Bez lalki się nie ruszam.
Ruszam się za to z lalką, bo mam nogi.
I buty.
Na portrecie narysowanym przez Lolka.

Wyciągamy deficyty dalej.

- Siku! Noknik!
Lolek z deficytami komunikuje radośnie potrzebę fizjologiczną.
Nie ma nocnika.
Jest toaleta na korytarzu.
Z dorosłą muszlą klozetową.
Nie ma bata, nie zrobi.
Zrobił.

Pokazał również gdzie ma prawą rękę.
I lewą nogę.
Lewe ucho i prawą piętę.
Wiedziałam, że wie, gdzie ma ucho.
Nie wiedziałam, że odróżnia stronę prawą od lewej.

Policzył patyczki.
Oddał dwa na polecenie i oznajmił, że zostały cztery.
Ot tak.
Od niechcenia.

Pobawił się w dom.
Zrobił herbatę.
Zapytał gdzie cukier...
O matko i córko, zapytał.
Posłodził tej fajnej pani pedagog dwie łyżeczki.
Przecież powiedziała, że słodzi dwie.
No przecież...

Pochwalił się, że lubi różowy kolor.

Posprzątał po sobie zabawki.

Gdy pewna byłam, że za chwilę zacznie recytować całe płaty Czechowa
w oryginale, badanie dobiegło końca.


Słabym głosem zdołałam wykrztusić na pożegnanie:
- Czy jest szansa, że dostaniemy orzeczenie?

- Oczywiście. To była tylko formalność.

Formalnie to ja jakaś deficytowa matka jestem.
Stwierdzam spore braki w wierze we własne dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz