sobota, 9 listopada 2013
JAK TU WEJŚĆ NA KONCERT NA KRZYWY RYJ
Zdarzyło się, że godzina terapii logopedycznej uległa zmianie.
Zawsze o 17.
Gdy przedszkole się wycisza.
Kiedy ostatnie maluchy opuszczają placówkę.
I króluje cisza.
I Lolek ćwiczy.
W ciszy.
Bez zgiełku za drzwiami.
Ćwiczy i nic go nie rozprasza.
Do dnia, gdy zajęcia mają się rozpocząć o 10.
Gdy zgiełk.
Wrzawa.
Tumult.
Głośno.
Za drzwiami.
Za którymi pełno przedszkolaków.
- Poła iś dieti musi.
Szczęka pani logopedy stuka o podłogę.
Bo zdanie.
Bo chęć.
By iść do dzieci.
DO DZIECI.
Szczęka formułuje zachętę.
- Najpierw się pobawimy, a potem do dzieci.
Szczęka Lolka przestaje drżeć.
Niech będzie.
Poćwiczy.
A potem do dzieci.
Tak jak obiecano.
I ćwiczy.
Godzinę.
Potem wychodzi.
Ale dzieci nie ma.
Drzwi są zamknięte.
Warga się trzęsie.
Bo do dzieci.
A dzieci nie ma.
- Dzieci są na koncercie. W tamtej sali. Chcesz iść?
Logopeda pamięta o obietnicy.
Pyta, a Lolek kiwa energicznie.
Głową.
Bo chce iść.
Bardzo.
Do dzieci.
Czuję niepokój.
Dzieci multum.
Głośno.
W centrum człowiek orkiestra.
Gra, grzechocze, śpiewa, nawet tańczy.
Lolek chce.
Ja się waham.
Logopeda zachęca.
Delikatnie popycha Lolka.
Lolek wchodzi w tłum.
Wchodzi w rolę.
Siada na dywanie.
Gęstym od przedszkolaków.
Podryguje.
Macha do mnie.
Bo stoję w uchylonych drzwiach.
I patrzę.
I zaciskam palce.
Bo głośno.
Bo dużo.
Bo być może zbyt wiele.
Dla Lolka.
Więc stoję i cała jestem zaciśnięta.
Patrzę.
Jak Lolek tańczy w kółku.
Jak trzyma za rękę małą dziewczynkę.
I panią.
I patrzę jak rusza pupą.
Tańczy.
I patrzę jak jak rusza pupą, a nie kręci się wokół własnej osi.
Kręci.
I trzyma za rękę.
Śmieje się.
I macha.
Do mnie.
I krzyczy.
Głośno.
- Mamo choć!
Krzyczy.
Lolek krzyczy.
Szczęśliwy.
Wśród tłumu.
Do matki.
Szczęśliwej.
Za drzwiami.
Lekko uchylonymi.
Krzyczy do mamy, że jest szczęśliwy.
A ja stoję za tymi drzwiami.
I nie krzyczę.
Co nie znaczy, że nie jestem szczęśliwa.
Jestem szczęśliwa. Tak szczęśliwa, że chce mi się krzyczeć.
Ale przecież nie będę się drzeć, żeby nie robić obciachu własnemu dziecku.
Szczęśliwemu dziecku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale fajne szczescie.....
OdpowiedzUsuńUZALEZNIONA OD TWOJEGO BLOGA
:)
Zaje... :)
OdpowiedzUsuńK.
jak sobie przypomnę naukę siadania czy chodzenia w wykonaniu Lolka, to nie mogę uwierzyć, że teraz jest w stanie podać rękę komukolwiek. i tej ręki po sekundzie nie cofnąć. i się nie rozpłakać. bo Lolek siadać uczył się sam. bez pomocy szczebelków w łózeczku. bez podciągania się za pomocą barierki w wózku. bez domagania się bym pomogła i podała rękę. to samo z chodzeniem. nigdy nie pękał mi kręgosłup od ciągłego prowadzenia dziecka za rękę w pozycji zgarbionej staruszki. nigdy. bo Lolek nie był w stanie wziąć za rękę własnej matki. a co dopiero kogoś innego. a teraz tańczy w kółeczku. i sam rękę wyciąga. cuda na kiju :D
OdpowiedzUsuńJednym slowem ZAJEFAJNIE ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńM d.
kurcze, no! znowu mam świeczki w oczach... /Ula
OdpowiedzUsuń