środa, 13 listopada 2013

MOJE DZIECKO NIE JEST WIELBŁĄDEM BEZ AUTYZMU


Nie jest.
Logiczne?
Nie.
Czasem muszę udowodnić, że nie jest.
Proste?
Skąd.

Kolejna wizyta w poradni.
Już trzecia.
Jak ten czas leci.
Pierwszy raz byliśmy tam w maju.
U psychologa.
Który odkrył Amerykę i kręcił nosem.
Nad stertą papierów.
Nad pieczątkami i podpisami.
Pod diagnozą Lolka.

- Wczesne wspomaganie?
Czy pani upiera się, by tak stygmatyzować dziecko?
- Yyyy...
- Tym autyzmem? Na moje oko, a ja się znam,
Lolek objawia zahamowania w rozwoju mowy.
Ale autyzm???
Więc po co brnąć w to wczesne wspomaganie?

Nie utłukłam na miejscu.
Byłam dzielna.
Jak zuch!

- Wczesne wspomaganie jak sama nazwa wskazuje
wspomoże rozwój mojego dziecka.
Albowiem moje dziecko tej pomocy potrzebuje.
- Skoro się pani upiera...
No ale popchnęło (to moje dziecko) klocki palcem,
przekształciło w pociąg. Proszę mi wierzyć,
dziecko autystyczne w takiej sytuacji dostałoby histerii.

I bez proszenia nie wierzę.
Taka sytuacja, proszę pani.

Potem jeszcze pedagog.
W tej samej poradni.

- Dobrze. Ja nic nie widzę, ale skoro pani chce...
Wystawię opinię.

Chciałam.
Dostałam.
Mam na piśmie.
Opinię o wczesnym wspomaganiu rozwoju.
Która umożliwia spędzenie godziny w tygodniu na zajęciach SI.
I godziny z pedagogiem.
W sumie 8 godzin w miesiącu.

I tak spędzamy te 8 godzin w miesiącu na wspomaganiu rozwoju.
Od września.


Opowiadam o tym podczas wizyty kontrolnej.
U psychologa w poradni.
Lolek buduje wieżę, most, układa klocki,
szuka ukrytych obiektów na obrazkach.
On się dobrze bawi,
pani psycholog ciężko pracuje,
bo zabawa Lolka to nic innego jak test.
Czy Lolek zrobił postępy.
Od ostatniej wizyty w maju, kiedy również się bawił.
Tfu!
Podlegał testowaniu.

- Orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego?
Ja bym nie szła w tę stronę.
No pewnie.
- Zapisałabym do przedszkola i obserwowała, 
czy córka zaadaptuje się w grupie.
Zostawiłabym wczesne wspomaganie.
Ale raczej proszę zrezygnować z pedagoga.
Tylko SI. Dziecko tak dobrze funkcjonuje, to dlaczego?

Ano dlatego, że z jakiegoś powodu tak dobrze funkcjonuje.
Jednym z powodów są zajęcia z pedagogiem.

- Dostrzegam jedynie deficyty w zakresie mowy.
W zasadzie mogę stwierdzić, że mają państwo szczęście.
To bardzo lekki autyzm.
Śmiem twierdzić, że samo się wszystko wyrówna
i będziemy mieć kolejne cudowne uzdrowienie.

Lekki autyzm?
Wyrówna się?
Cudowne uzdrowienie???

- Skoro się jednak pani upiera, to potrzebne mi są opinie
od wszystkich specjalistów pracujących obecnie z dzieckiem.
Aktualne. Te sprzed kilku miesięcy nie są miarodajne.
Proszę je dostarczyć przy okazji następnej wizyty.


Dostarczę.
Te nowe, świeże jak maślane bułeczki prosto z pieca.
Bo a nuż tamta stara, z jakże odległego marca bieżącego roku,
diagnoza może się okazać nieaktualna.
Bo może mi w tym czasie dziecko z autyzmu wyrosło.
Jakoś tak.
Hokus pokus wyrosło.
No przecież, w zębach przyniosę.
Opinie wszystkich specjalistów.
Z odpowiednimi datami i pieczątkami.
Przyniosę.


I udowodnię, że wielbłądy też mają prawo chodzić do przedszkola.
I być specjalnie traktowane.
Z racji tego, że są wielbłądami.
A cały sztab fachowców to potwierdzi.
Znowu.

Bo przecież się upieram.
Wciąż się upieram.
Jak głupia.
Że moje dziecko wymaga terapii.
Że moje dziecko funkcjonuje coraz lepiej dzięki terapii.
Że moje dziecko tej terapii przerwać nie może.
Bo dzięki temu radzi sobie z każdym dniem lepiej.

Więc się upieram.
Bo widocznie mam zbyt dużo czasu i nadwyżki wykorzystuję na fanaberie.
Na takie skoroupieraniesię.

Tak dla jaj.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz