czwartek, 12 grudnia 2013

CZWARTEK. DOBRY DZIEŃ.


Czwartek to dzień wizyty w przedszkolu.
Nie, Lolek regularnie nie uczęszcza.
Lolek wpada tam co tydzień na gościnne występy.
A harmonogram występów zawsze jest stały.
Najpierw zamknięty gabinet.
Twarzą w twarz z logopedą.
Przez godzinę.
Potem cwał do dzieci.
Potem ryk i spazmy, bo matka od dzieci zabiera.
Następnie histeria, bo matka nie chce nieść na rękach
i nogami każe przebierać.
Dalej następuje foch.
Nigdzie nie idę, tak będę stała na środku chodnika.
A w następstwie matka się łamie i pęka jej kręgosłup.
Przez kwadrans.
Bo tyle trwa droga do domu ze słodkim ciężarem
w objęciach.

I tak co czwartek.

- Mienić opy!
Lolek rozkazuje.
W mokrych do przedszkola nie pójdzie.
Do toalety również nie zamierza.
Będzie stał i sikał w centralnym punkcie pokoju.
A potem domagał się stanowczo zmiany rajstop.

- Lolek! Już jesteśmy spóźnione! Miałeś wołać, że jest siku!
Jestem gotowa do wyjścia, czas mknie, Lolek sika.
- Sikuuuu!!!
Jak wołać, to wołać.
- Widzę! Stań w miejscu. Muszę cię przebrać.
Zdejmuję kurtkę, w szaliku zostaję, migiem mi pójdzie.
- Alia becie kolu.
Żebym to ja umiała tę elokwentną wypowiedź przetłumaczyć...
- Nie kręć się. Nogę dawaj. Teraz drugą.
Udaję, że nie słyszałam nic o Alii i kolu.
- Alia! Kolu. Becie!
Mózg mi paruje, bo wiem, że Lolek nie odpuści.
Mam!
- Pani Natalia będzie w przedszkolu?
Panie Boże spraw, żebym zgadła, bo w życiu z domu nie wyjdziemy.
- Kak!
Dzięki, dzięki, dzięki!
Rzeczywiście, jest w przedszkolu psycholog.
A imię jego Alia. Tfu! Natalia.
Pamiętliwa bestia z Lolka, raz była obecna na zajęciach.
Ta Alia.
- Gosia kolu keś.
Phi. Do logopedy Gosi chodzimy pół roku.
- Hysia. Keś kolu.
Marysia. Znów bingo.
- Idziemy Lolek, idziemy!
Otwieram na oścież drzwi wejściowe i dziecko wyganiam.
Pań w przedszkolu sporo, jak mi zacznie imionami jechać,
to przed północą na parter nie dotrzemy.

Na miejsce docieramy 10 minut po czasie.
Pani Gosia wita się z Lolkiem przy wejściu.
- Dzień dobry! Stęskniłam się za tobą.
- Keś kiłam.
- Chodź, idziemy się bawić.
Idziemy, idziemy, to sobie idźcie, Lolek ma inne plany.
Czepia się parawanu, na którym powieszono węża z materiału.
- Dzieci icie.
Wąż ma uchwyty. Z tasiemek. Coby się dzieci na spacerze nie pogubiły.
- Poła keś icie.
Czyli Lolek ma jednak chodzenie w planach.
W swoich planach.
I w innym kierunku.
- Proszę, proszę...
Logopedę stać tylko na taki komentarz, albowiem jeszcze 2 tygodnie
temu Lolek nie był taki rozgadany.
- Też będziesz chodzić z dziećmi na spacery. Ale teraz pójdziesz ze mną.
- Kak.
Lolek zgadza się łaskawie, porzuca węża i rusza z panią Gosią wgłąb przedszkola.

Godzina mija jak z bicza strzelił.
Chcę porozmawiać o zajęciach.
Obydwie z logopedą chcemy.
Lolek zagłusza.
- Dzieci! Musim iś dzieci!!!
Poddajemy się po czwartym żądaniu.
Jak musim, to iciem.

Najpierw łazienka.
Jakie siku, żadne siku, siku to zło.
Ręce.
Ręce trzeba umyć.
Lolek ochoczo podciąga rękawy.
Szybko wsuwa dłonie pod strumień wody.
Nie przeszkadza, że ciepła.
Widocznie tylko w domu musi być zimna.
Nie przeszkadza, że kropla mydła w płynie tylko na jednej rączce.
Widocznie tylko w domu musi to być rozłożone symetrycznie.
Widocznie Lolkowi bardzo się spieszy.

Potem jabłko.
Jasne.
Już widzę, jak dziecko moje, piesek francuski ze skłonnościami
do pedanterii, zje jabłko ze skórką.
Jabłko, które nie jest obrane i pokrojone na bardzo równe kawałki.
Jasne.
Jasne, że zjadł.

Następnie wyklejanki.
Choinka, gwiazdka, klej, pędzelek.
Jak dobrze, że pędzelek.
Lolek, który musi, po prostu musi mieć czyste ręce,
palców klejem za diabła nie skala.
Skalał.
Po same nadgarstki, pędzelek mając w głębokim niepoważaniu.

- Nie odchodź kochanie od stolika, jeszcze nie skończyłaś.
Pani o nieznanym mi imieniu (ale Lolek na pewno w domu mnie oświeci)
rusza na środek sali by przyprowadzić uciekinierkę.
Za rękę.
No pewnie.
Już widzę jak Lolek grzecznie za tę rączkę do stołu wróci.
Z obcą panią.
No i widzę.
Wraca.
Za rękę.
Bez ryku.
Świat się kończy.

Kończy się też babranie w kleju.
Czas na chaos.
Małe nóżki przebierają szybko, by znaleźć się przy regałach z zabawkami.
Małe rączki wysypują co się da.
Między innymi zestaw małej gospodyni.
Garnki, talerze, kubeczki.
Mała pani domu w postaci Lolka dorywa się do filiżanki.
Cóż, jestem przygotowana.
Że za chwilę jakiś inny mały ktoś tą filiżanką między oczy dostanie.
Nie, nie jestem przygotowana na to, że Lolek się z filiżanki napije.
Że będzie udawał, że pije.
Mało tego.
Że zamiesza w tej filiżance nożem.
Bo nie znajdzie w całym galimatiasie łyżki.

Stoję jak wmurowana w drzwiach.
Dziecko mi podmienili, ot co.
Muszę to sobie jakoś wytłumaczyć, żeby się psychicznie nie rozsypać.
W tych drzwiach.
Co to byłby za wstyd.

Zbieram się do kupy.
Muszę jakoś zabrać Lolka.
No! Teraz dziecko wróci do siebie.
Da popis.
Całe osiedle będzie słyszało!
No!

- Lolek! Lolek! Musimy już iść na obiad! 
Wysilam struny głosowe.
- Lolek! Rosół będzie!
Wysilam szare komórki i zachęcam jak mogę.
I na ciężką batalię przygotowana jestem.
- Rosóóóół!!!

Lolek odwraca ku mnie chabrowe oczęta, patrzy uważnie z końca sali
i wydobywa potężny głos z małych płuc.
- Z kukami!

Dzięki kluskom zgodnie wychodzimy.
I idziemy noga w nogę.
I rozmawiamy.
Spokojnie.
Bez ryku.
Bez łez.
Bez focha.

Lolek wskazuje palcem na jeden z bloków mijanych po drodze.
- Kukaj Kynka gonku. Pi.

Nie muszę się wysilać.
Wiem o czym mówi.
Że Martynka tutaj w domku śpi.
Wiem.
Przecież nie tak dawno sama pokazywałam Lolkowi,
gdzie mieszka najlepsza koleżanka z placu.
W sierpniu pokazywałam.



I choć nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca,
to mam to w nosie.

Czwartek to dobry dzień.
I nie ma takiej siły, która mnie przekona, że jest inaczej.


4 komentarze:

  1. GRatulacje dla Lolka, i dla Mamusi też...
    Wasze szczęście to nasze szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super sie czyta o postepach Lolka.Wszyscy wiemy czyja to zasluga ;)
    Pozdrawiamy.
    M.d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiemy, wiemy. to zasługa Lolka, bo mądrą bestią jest :) a że wyssał inteligencję z mlekiem matki, cóż... ;)
      a tak na serio to zasługa sztabu ludzi, do których mamy szczęście. oby to trwało wiecznie :)

      Usuń
  3. Piekne. Az mi łezka poleciala. Lolek jest boooski. Czwartek to wspaniały dzien. A

    OdpowiedzUsuń