wtorek, 8 kwietnia 2014

ZROBIĆ POŻYTEK Z WYOBRAŹNI. I ZE STRZYKAWEK.



Kilkulatek często odwzorowuje w zabawie to, co zobaczył i przeżył.
Podaje niewidoczne lekarstwo misiowi, lalce robi zastrzyki, masuje brzuszek pajacykowi.
Bo sam siedział tydzień w domu z anginą, zapaleniem oskrzeli czy innym świństwem.
Gotuje zupę w małym garnku, dmucha, bo zapewne gorąca,
wpycha miniaturową łyżkę w usta matki.
Pyta czy dobre.
Tak jak matka.
Przewraca stołek, siada, obejmuje nogami.
Chwyta poduszkę.
Kręci nią zawzięcie.
Prowadzi auto.
Tak jak ojciec.
Rozkłada koc na środku pokoju.
Wybiera zabawki.
Układa na środku.
Razem z małymi talerzykami..
Bo piknik polega na dobrej zabawie.
I jeszcze lepszym żarciu.
Tak pokazali w przedszkolu.

Kilkulatek wyciera kurze najlepszą bluzką matki.
Bo akurat była pod ręką.
Szoruje zlew swoją szczoteczką do zębów.
Bo też pod ręką.
Bo też chce sprzątać.
Przecież widział nie raz.

Podlewa kwiaty herbatą - kran z wodą wysoko.
O wiele za wysoko.
Trzeba sobie jakoś radzić.

Próbuje przehandlować nadgryzioną bułkę, guzik i patyk po lizaku.
Różowym palcem celuje w przyciski plastikowej kasy.
Sprzedaje.
Wpycha swój pieczołowicie dobrany towar rodzicom.
Niech no spróbują nie kupić guzika.

Kilkulatek przykłada czerwony klocek do ucha i dzwoni do babci.
Za pomocą klocka dzwoni się najskuteczniej.
Babcia zawsze odbiera.
I często słyszy cześć babciu.
I nie musi odpowiadać.
Kilkulatek odpowie za nią.
Taka rozmowa zawsze przebiega po myśli kilkulatka.

Bo kilkulatek myśli, obserwuje, wyciąga wnioski.



A Lolek?

Lolek też jest kilkulatkiem.
Też się bawi, gdzieżby inaczej.
Z naciskiem na inaczej.


Trzy strzykawki.
Wybrakowane, bo bez igieł.
To nic.
Duża, średnia i taka zupełnie malutka.
Baza.

Można zacząć działać.
Zastrzyki?
Skądże.
Banał.

Zacząć należy od dużej.
Obrócić w palcach.
Sprawdzić, czy tłok gładko chodzi.
Porównać ze średnią.
Odłożyć.
Popatrzeć raz jeszcze, czy równo leży.
Szepnąć tata...

Przejść do średniej.
Przetrzepać wszystkie fałdy koca z lekką paniką w oczach.
Jest, uff...
Obejrzeć pod światło, sprawdzić tłok, odłożyć z pietyzmem.
I z szeptem mama.

I zakończyć na małej, tej najmniejszej, naprawdę malutkiej.
Zacisnąć w pięści.
Przejechać palcem po tłoku.
Przyjrzeć się małej skali.
Odłożyć.
Tam, gdzie dwie pozostałe.
Cmoknąć z zadowolenia.
Powiedzieć trochę głośniej dziecko.
I dodać trochę ciszej Lolek dziecko.


I już nic nie mówić, nie dodawać, nie strzępić języka.
Bo po co?

Rodzina w komplecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz