niedziela, 27 października 2013
NIE TYLKO JA SIĘ POMYLIŁAM
Bo się pomyliłam co do godziny.
I wystartowałam z Lolkiem na zajęcia o całe 60 minut za wcześnie.
Pół roku o tej samej porze.
Trudno zapamiętać.
No to siedzimy i czekamy.
Lolek o dziwo problemów nie sprawia, nie wyje, nie ucieka w stronę drzwi
wejściowych, nie chce się wdzierać do sali, gdzie ćwiczy inna grupa.
Mogę więc popatrzeć.
Na nich patrzą wszyscy.
Ci, co czekają.
Bo w ośrodku ciągle ktoś na kogoś czeka.
Młodzi.
Bardzo.
On ubiera synka.
Małego.
Ona walczy z butami.
Szybko, szybko, jeszcze szybciej.
Oj, nie ta noga, nie ten but.
Cha, cha.
Głośny śmiech.
Jej.
Jego.
- Jeszcze dokumenty.
Terapeutka wychyla głowę zza drzwi w końcu korytarza.
Młoda mama podbiega.
Uśmiecha się.
- Podpis psychiatry, pedagoga... Rozpoznanie.
Dziewczyna uśmiecha się jeszcze szerzej.
I bardzo dziękuje.
Młody ojciec z rozmachem otwiera drzwi.
Dziecko już ubrane.
Uśmiech od ucha do ucha.
- Do widzenia!
Krzyczy gromko.
- Do widzenia.
Odpowiadamy my, czekający.
Dziewczyna w ostatniej chwili łapie zamykające się drzwi
i wybiega za nimi.
W ostatnim momencie posyła uśmiech.
Nam, czekającym.
- Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak się uśmiechał
wychodząc z diagnozy.
Siedząca obok kobieta mówi do siebie.
- Mają szczęście. Nie potwierdziło się...
Dalej mówi.
I czeka.
Jest przyzwyczajona do czekania.
Jej syn ma 12 lat.
8 trwa terapia.
Przez 8 lat napatrzyła się na tych wychodzących.
Z diagnozy.
- Mężczyźni nie mówią o uczuciach.
Duszą w sobie.
Jakoś tak na zajęciach pojawia się temat ojców.
Bo najczęściej z dziećmi przyjeżdżają matki.
- Mieliśmy przed chwilą parę bardzo młodych ludzi.
Z małym synkiem.
Ona rozpłakała się na głos.
On dopiero wtedy, gdy popatrzył na nią.
Bardzo szybko wychodzili.
Bardzo dużo się uśmiechali.
Bardzo pomyliła się ta kobieta.
Matka dwunastolatka.
Oni jeszcze długo będą myśleć, że ktoś się pomylił.
Bardzo długo.
Ale i oni powoli zaczną się uśmiechać.
Powoli.
I szczerze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz