czwartek, 7 sierpnia 2014

DAĆ CZAS. ZABRAĆ CZAS.


Ma czas. Swoje tempo. Dorośnie, dojrzeje, zacznie.
DAJ LOLKOWI CZAS.

Nie dałam. Sama go nie miałam.
Zabrałam.
Przeznaczyłam na coś innego.

Zamiast wspólnych zabaw z dziećmi - praca jeden na jeden.
Zamiast zajęć muzycznych z rówieśnikami - grupowe z takimi jak on.
Zamiast dyplomu z pływania - orzeczenie o niepełnosprawności.
Zamiast gier i zabaw bardzo towarzyskich - SI.
Zamiast wspólnego śpiewania - spotkania z neurologopedą.
Zamiast dzieciństwa - trochę inne dzieciństwo.

Widzisz? To jest jego czas. Ma swój.
Tańczy, śpiewa, recytuje.
Wchodzi do piachu. Skacze.
Wspina się, mówi, je widelcem.
Pije z kubka, rozumie co się do niego mówi.
Patrzy w oczy.
Lubi dzieci.
Jest grzeczny w sklepie i w banku.
Chodzi do przedszkola.
Wytrzymuje w przedszkolu.
Lubi przedszkole.
Choć jest inny niż reszta dzieci.
Dorósł, dojrzał, zaczął.
Ma po prostu swój czas.
Jego czas zwyczajnie nadszedł.


Widzę.
Nie muszę nawet specjalnie wytężać wzroku.
Mam czas, by patrzeć.

By się delektować widokiem.
I patrzeć na Lolka.
Któremu ktoś poświęcił masę czasu.
Swojego czasu.
Któremu ktoś część lolkowego czasu zabrał.
I w to miejsce wepchnął swój.

Po to tylko, żeby i czas Lolka mógł nadejść.
Bo czasowi Lolka trzeba było pomóc.
Pogonić, poczekać, podkręcić, zrobić przerwę, zachęcić, przyspieszyć.
By w końcu ruszył cztery litery.
Czas.

Czas Lolka.
Któremu sam Lolek mógłby nie dać rady.
Więc potrzebował innego czasu.
Musiał się wymienić czasem.
Żeby z czasem było dobrze.

I zamiast myśleć, że może i bez terapii by ruszyło,
wolę nie myśleć o tym, co by było, gdyby jednak nie.
I wolę sobie nie wyobrażać,
jak bardzo plułabym sobie wtedy w twarz.
Bo ja też mam swój czas.
I nie lubię go tracić na pierdoły.



2 komentarze:

  1. I bardzo dobrze! Matka wie najlepiej a taka matka jak ty to co najlepszego mogło sie Lolkowi trafić. Zrobiłaś i robisz to co powinnaś! Walczysz o Lolka i jego byt... nie czekasz na ... a może.... działasz. SZACUN!
    A

    OdpowiedzUsuń
  2. ludzie patrzą na Lolka i widzą to, co jest teraz. i na tej podstawie wydają opinie.
    które jednak nie mają nic wspólnego z prawdą. bo co można powiedzieć, patrząc przez pięć minut? wydźwięk tych wypowiedzi jest jednoznaczny - a nie mówiłam/em? o tak, mówiłaś/eś kiedyś tam, w innym życiu. żeby czekać. ciekawe co powiedziałabyś/powiedziałbyś, gdybym poczekała? to nie jest takie proste, jak się wydaje. ale komuś się wydaje, że wie lepiej, a ja nie mam już siły z tym walczyć. to, co jest teraz jest efektem czegoś. i tym czymś nie jest czekanie z założonymi rękami. słyszałam o rodzicach, których dzieci szły jak burza. więc rezygnowali z zajęć terapeutycznych. by po roku wisieć na słuchawce i błagać panią w fundacji o wolne miejsce w grupie. TO nie mija jak grypa. to, że nie widać, to nie znaczy, że TEGO nie ma. Lolka ciągle trzeba uczyć rzeczy, które inne dzieci "wysysają z mlekiem matki" (co ze mnie za matka, omg ;) )
    i porównać to mogę do sytuacji, gdy pewna pani w przypadkowej rozmowie rzuciła z podziwem: pani taka szczupła, jak pani dała radę urodzić takie duże dziecko?! cóż, mowę mi odjęło. a mogłam odpowiedzieć: proszę pani, rodziłam nie wczoraj, ale jakiś czas temu. dziecko nie ważyło tyle co dzisiaj, ale sporo mniej. a moja waga różniła się od tej dzisiejszej. zna pani pojęcie czasu? i wie pani, że nie stoi w miejscu, a wszystko się zmienia? ;)

    OdpowiedzUsuń