piątek, 1 sierpnia 2014
ZAWIESZONA
Wiszę.
Pomiędzy jednymi, a drugimi matkami.
Takich jak ja jest mnóstwo.
Tych drugich jeszcze więcej.
Ich światy się przenikają.
Gdzieś tam są punkty wspólne.
Gdzieś tam jest milion różnic.
Wiszę.
Nie należę nigdzie.
Jestem trochę tu, trochę tam.
Skaczę.
I czasem bolą mnie nogi.
I czasem się zatracam, gubię, zapominam.
Wydaje mi się, że jestem pełnoprawnym członkiem.
Przecież Lolek ma autyzm.
Tak jak tamte.
Jestem w domu.
Nie, to nie jest mój dom, a ja nie jestem mile widzianym gościem.
Bo autyzmu Lolka nie widać.
Tak jak u tamtych.
Dzień dobry i uśmiech.
W ośrodku.
Bo korytarz wąski.
Żadnego powitania i wzrok w drugą stronę.
Bo na szerokiej ulicy można sobie pozwolić.
Można udać, że się nie widzi.
Tego, czego i tak nie widać.
Autyzmu Lolka.
I czasem się zatracam, gubię, zapominam.
Myślę, że jestem prezesem innego stowarzyszenia.
One nie mają, ale Lolek tak bardzo nie odstaje.
Oni nie wiedzą.
A ja ich nie uświadamiam.
Dopóki Lolkowi nie odwali.
Tak, tak, zły dzień, zmęczenie, pogoda, boli brzuch.
Byle nie to na A.
Bo ja przecież tym prezesem chciałam...
I nie mogę.
I nie będę.
I muszę wyjść.
Natychmiast.
Tak, z tego domu też.
Bo ryk, bo zły dzień, widocznie brzuch boli.
Albo głowa.
Moja głowa czasem pęka.
I wtedy sobie przypominam.
I wtedy wychodzę z jednego i z drugiego domu.
Żeby nie wyjść z siebie.
Żeby wrócić do siebie.
Do swojego domu.
Tam wszystko staje się proste.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz