poniedziałek, 15 września 2014
BO NAZAJUTRZ ZAWSZE BĘDZIE KOLEJNY DZIEŃ TYGODNIA
Nie zmienię tego, żebym nie wiem jak się starała.
Nie staram się więc.
Nie jestem w stanie zatrzymać chwili.
Nie mogę przyspieszyć.
Choć tak bardzo chciałam, żeby te cholerne wskazówki
zaczęły zachrzaniać jak wyścigówka.
Gdy siedziałam, leżałam, nie mogłam się ruszyć, chciałam wykonać ruch jakikolwiek,
chciałam uciec.
Z porodówki.
Taka duża.
Z tym plecakiem.
Idzie po schodach i nawet się nie obejrzy.
- Kocham cię, pa pa.
Spomiędzy drzwi a futryny, a echo po całej klatce.
Idzie do dzieci, taka duża.
Wychodzi z przedszkola rozczochrana jak nieboskie stworzenie,
jestem duża, wiesz, mogę na karuzelę, umiem zeskoczyć,
lepiej nie skacz.
O, w jednym momencie taka mała.
Z bardzo dużą podkówką.
Jednak zeskoczyła, mama boli, o tutaj, w co?
W karuzelę...
Ale w co mam pocałować?
W piętę.
Jakie mam majtki, o Jezu jakie, bo jak się schylę, będzie za późno.
Już, mówiłam, że nie będzie boleć wiecznie, nie skacz, tym razem kolano,
dobrze że w ogóle mam majtki.
Trzeba się w prawo i w lewo rozejrzeć, wiesz mamo?
Wiem, ulica, zamaszysty ruch głową, jedzie?
Nie wiem.
Spójrz jeszcze raz, przecież...
Jedzie, mamo, jedzie! Czerwony, o tam! Stop!
Jaka ona już duża.
Chcę tatę, nie idę, tu będę stała, tatę teraz.
Jestem mała, jestem zmęczona, podkówka, tatę teraz, tylko tata.
No tak, taka mała.
To bajka dla starszych dziewczyn, film, nie lubię, ty lubisz filmy i programy,
i jeszcze wiadomości, ja chcę bajkę dla małych dziewczynek, bo ja jestem mała.
Taka już duża.
Chcę mamę, mamo musisz położyć tutaj się, o tu musisz się.
Ja nie ziewam tylko śpiewam, jest jasno, mamo...
Taka duża.
Nawet przez sen.
Taka duża ta moja mała córeczka,
kiedy to zleciało, jak to leci i będzie lecieć z każdym dniem.
Jak to będzie.
I co będzie.
Wtorek będzie.
Jak zwykle po poniedziałku.
Tej wersji zamierzam się trzymać.
Aż do środy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz