czwartek, 29 listopada 2012

DOBRA SĄSIADKA TO SKARB


Życie jest niesprawiedliwe. Nie mam takiego szczęścia.
Wścibską sąsiadkę mam. Ma uszy i oczy szeroko otwarte 24 godziny na dobę.
Mam wrażenie, że składa się wyłącznie z oczu i uszu.
Wie, kiedy wychodzę i kiedy wracam. A jak już dopadnie, to na śmierć zagada.
Przestałam wychodzić na balkon. Ze strachu. Mogłam najciszej jak potrafię otwierać drzwi , 
mogłam kocim ruchem przestępować próg. Na próżno, ona już była, już kwiatki podlewała.
Dzień dobry sąsiadko!
Dla kogo dobry, dla tego dobry.
Zaczęła na mnie czatować na klatce schodowej.
Patowa sytuacja. Muszę dziecko wietrzyć, przez komin z rozdartym Lolkiem wyjść się nie da.
Nie mówiąc już o przepchnięciu wózka.

Zaatakowała znienacka w środę. W bamboszach i szlafroku wyleciała drąc się, 
że Lolka dawno nie widziała.
Aaa... To proszę bardzo. Wypięłam dumnie pierś - patrz i podziwiaj!
Nachyliła się nad wózkiem. Zaczerpnęła powietrza. Wypaliła:
O matko! Jaka ona gruba!
Pierś mię się zapadła. O czym ona mówi??? A gdzie słodkie puci puci, śliczności, wykapana mama / tatuś i te sprawy?
Te sprawy zaczęły przybierać obrót zgoła inny od przewidzianego przeze mnie.
Moja wnusia drobniutka, szczuplutka, kruchutka (wierzę ci, babo, że znasz wszystkie synonimy słowa chudy, nie rozpędzaj się.)
Baba się jednak rozpędza:
Taka prawdziwa dziewczyneczka, delikatniutka, malutka... 
Apogeum następuje wraz ze słowami:
No ale moja córka szczupła bardzo, to i wnuczka nie ma po kim być tłusta.

Nie powiedziałam Do widzenia. Bez słowa wyjęłam Lolka, pardon, przekarmionego mutanta, 
z wózka.
Odwróciłam się na pięcie. Weszłam do mieszkania zamykając za sobą cicho drzwi.
Ominęłam wzrokiem lustro na przeciw wejścia. Żeby na przekarmioną matkę nie patrzeć.

Najpierw postanawiam zagłodzić swoje dziecko. Siebie też nie oszczędzę.
Zły pomysł. Joga? Monodieta z samych kiełków? Nonsens. 
Aerobic? Kurna chata, Lolek jeszcze nie chodzi...

Złość wyparowuje po tygodniu. Nie mam kontaktu z sąsiadką. Zapewne wyjechała.
Wraca jednak. I od razu przystępuje do ofensywy.
Łapie mnie na klatce, a jakże.
Wypada z mieszkania z wnuczką na rękach. Nie bawi się w ceregiele, ani inne Dzień dobry.
Zadziera nogawkę dziewczęcych spodenek, szczypie wnuczkę w łydkę i krzyczy:
O! Moja taka szczupła! O taka szczupła!

Zastanawiam się, czy pomocy w postaci psychiatry nie wezwać.
Znów zapominam języka w gębie. Znów uciekam. Znów upokorzenie przeżywam w czterech ścianach.

Lubię planować. Planuję więc odwet. Następnym razem się nie dam. Elokwencją ją pokonam.
Do słowa nie dopuszczę, od razu przejdę do ataku, bo to przecież najlepsza obrona.
Dwa miesiące obmyślam cięte riposty. Idzie mi świetnie.
Moją ulubioną staje się  A moja to przynajmniej mądra. Po babci!
Zastanawiam się, czy nie kupić zeszytu i wszystkich argumentów nie spisać, 
żeby litanii nie zapomnieć.

Los mi nie sprzyja. Dwa miesiące obmyślam, bo dwa miesiące nie mogę się na wroga natknąć.

Natykam się w końcu podczas spaceru. Widzę ją z daleka. Przyspieszam kroku.
Lolek cieszy się jak wariat z szybkiego tempa: Ale jazda mamuniu!

Stoi z dwiema psiapsiółami i oddaje się ulubionemu zajęciu. Plotkują wszystkie zawzięcie, gdy krążę w pobliżu. Rozmowa jest na tyle interesująca, że jej oko tylko prześlizguje się po lolkowej spacerówce.
Nie szkodzi, mam czas, poczekam, pokrążę.
Chcąc nie chcąc słyszę ich paplanie.

Takie nieszczęście mnie spotkało... Pokłóciłam się z córką. 
Wnuka już od dwóch tygodni nie widziałam.

Kochana, nie bądź głupia, dziecku potrzebna jest babcia, 
schowaj honor ( jaki honor???) do kieszeni, wyciągnij rękę pierwsza, 
szkoda malucha. (co racja, to racja.) 

Mój wnusio ma 8 lat, sama nie wiem, 
kiedy to zleciało, ani nie wyprzytulałam, ani nie wycałowałam, 
ciągle zajęta byłam. Nie popełniaj tego błędu! ( 8 lat - słuszny wiek. Stop przytulankom, uściskom, całuskom. Szabla w dłoń, idź się synu bij za ojczyznę i wstydu nie przynieś.)

Dialog na tyle mnie wciąga, że tracę czujność. Nie zauważam, że oko już się nie prześlizguje, że się zatrzymało na naszej dwójce, że patrzy badawczo, a usta otwierają się powoli...

Ależ Lola ma wielką stopę!

Podejmuję jedną z ważniejszych  decyzji mojego życia. Idę kupić zeszyt. 
A potem tym zeszytem francę utłukę.



2 komentarze:

  1. blog blogiem...rewelka ofkors ale może Pd na fo zawita w końcu?????????????

    OdpowiedzUsuń