sobota, 9 lutego 2013

BURZLIWE ŻYCIE KELNERKI


Praca w knajpie do nudnych nie należy.
Pracując w knajpie można znacznie poszerzyć horyzonty.
Pracując w knajpie można się dowiedzieć rzeczy,
o których się najstarszym filozofom nie śniło.

Idziesz do restauracji? Uważaj co mówisz.
Kelnerka też człowiek. Kelnerka myśli,
rejestruje, przetwarza dane.
Kelnerka ma swój honor, wbrew pozorom rozumie co mówisz,
ba, potrafi odpowiedzieć z sensem.
Musisz tylko ten sens wyłapać.
Jeśli nie chcesz się narazić na śmieszność,
ogranicz się do kilku słów:
dzień dobry, do widzenia, dziękuję, było dobre, nie było świeże,
na pewno wrócę, nigdy już nie przyjdę. 

Nie strzęp języka po próżnicy.
Nie wściekaj się, nie awanturuj.
Następnym razem zostaniesz obsłużony w ślimaczym tempie,
a gdy byłeś awanturny ponad miarę,
kucharz może dodać coś od siebie.
Po co ci to?

Są jednak osobnicy odważni, z brawurą za pan brat,
z reguły wszystko wiedzą lepiej,
z zasady wiedzą, że knajpa to zło,
a obsługa to diabelska drużyna czyhająca na niewinną duszę.
Najlepszą obroną jest atak.
W imię tej maksymy przystępują do ofensywy już od progu
i nie tracą rezonu aż do opuszczenia nieprzyjaznego lokalu.
Który sami wybrali. Który nawiedzają tydzień w tydzień.
Którzy tydzień w tydzień, a czasem o zgrozo i częściej,
zatruwają życie ciężko harującym kelnerkom.

I nie, nie stosują przemocy fizycznej.
Wolą sposób bardziej wyrafinowany, subtelny.
Wolą przywalić słowem aż w pięty pójdzie.
Jak trafią na sztukę o słabym zdrowiu psychicznym,
to sztuka przepłacze pół godziny w toalecie,
a uraz zachowa w sercu do końca życia.
Jak sztuka będzie z tych twardych,
to trzeba się liczyć z tym, że słowo się rykoszetem odbije. Od klienta.
Jak słaby, to wyjdzie i wypłacze się w domu.
Jak twardy, to zaklaszcze z radości, w końcu to jego żywioł.
Błędne koło.

KLIENT:

- Ten śledź na ostro jest za pikantny!
  (a to ci niespodzianka!)

-  Ten smalec to sam tłuszcz!!! 
   (wszyscy dziękujemy na kolanach za odkrycie stulecia)

-  No wie pani! ( wyraźny wyrzut w głosie ) Strasznie tłusty ten schab!
   Co ta świnia jadła!!! 
   (myślę, że na wywiad z obżartuchem jest trochę za późno...)

-  Ja bym chciał do pierogów z owocami jogurt.
   Zamiast śmietany. Najlepiej truskawkowy.
   (przykro mi, zostało tylko danio. waniliowe.)

-  Macie terminal do kart?
-  Oczywiście.
-  To simplusa poproszę.
   (niestety simplus już wyszedł, ostały się ino karty do brydża)

-  Czy macie coś do picia?
    (a skąd! przecież to fabryka gwoździ!)

-  Z czego robicie surówkę z białej kapusty?
   (jak sama nazwa dość pokrętnie podpowiada, z pomidorów)

-  Co pani może zaproponować na podniesienie poziomu
    hemoglobiny?
   ( wizytę u lekarza, ale taka bezczelna nie będę...)

-  Jak zamówimy dzban żywca, to pani poda kufle?
   (nie. do takiego dzbana podajemy tylko słomki.
    i nie więcej niż trzy)

-  Poproszę 2 lampki czerwonego półsłodkiego wina
   wytrawnego.
   (kieliszki mają być z przezroczystego matowego szkła,
    czy woli pan z kolorowego bezbarwnego?)

-  Czy ten sandacz to łosoś?
   (tak naprawdę to karp, ale cicho sza!)

-  Jak to jedzenie, które zamówiliśmy będzie niedobre, to zwrócimy!
   (i sami po sobie wtedy posprzątacie!)

-  A czy z królika jakaś dziczyzna jest?
   (z królika mamy tylko potrawy wegetariańskie)

-  Czy są flaki?
   Nie ma.
   I wszystko jasne!
   (jak słońce, a jakże)

-  Może jakiś aperitif dla państwa?
   Przecież już zamówiliśmy surówkę z kiszonej kapusty!
   (no przecież!)


Żeby nie było, że tylko klient za małpę w cyrku robi.
Kelnerka nie tylko podaje żarcie.
Kelnerka również zabawia klienta.
Często zupełnie nieświadomie, często bez śladu uśmiechu na twarzy.
Klient nie w ciemię bity. Patrzy i słucha uważnie.
Stara się zapamiętać bądź w notesie zapisuje.
Bo jest co. Bo będzie o czym potem przez lata
na imieninach u cioci Helenki opowiadać.


KELNERKA:


-  Pełna restauracja. Kelnerka głosem, który mógłby mury przebijać:
    Hej kucharzu! Ta zupa jest zimna!
   Wrzątek ci dałem, nie wymyślaj.
   Zimna jest! Sama tam palec wkładałam!

-  Pora obiadowa. Ludzi multum.
   Kelnerka głosem jeszcze donośniejszym:
   Gdzie ten ryż z szynką?! Czekam i czekam!
   Kucharz równie donośnie:
   Nie ma szynki, bo się mielonka skończyła!

-  Klient do kelnerki:
   Czy mogłaby pani zawołać tę panią, która nas obsługuje?
   Kelnerka z uśmiechem:
   To ja!
   Klient uprzejmie:
   O! Uczesała się pani?

-  Poproszę piwo.
   Kelnerka przytakuje aczkolwiek dopytuje, ponieważ profesjonalnie do pracy podchodzi.
   Piczko z bewki?

-  Więcej tu nie przyjdziemy! Pierogi zimne, stół w przeciągu,
    obsługa bardzo opieszała!
   Kelnerka znudzonym i przepełnionym rutyną głosem:
   Dziękujemy, zapraszamy.

-  Poproszę kawusię.
   Świetny wybór. Kapuśniak mamy dziś wyborny.

-  Proszę, oto rachunek.
   Ale ja nie mam pieniędzy.

I wszystko jasne.
Bo przecież flaki się własnie skończyły.

3 komentarze:

  1. Praca kelnerki do łatwej nie należy...niestety :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozesmialam się do łez:-)dzięki Maja

    Pozdrawiam Ciebie i Lolusia
    Sandra S

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję, że i na takie posty przyjdzie czas :)
    i pozdrawiam całą Twoją rodzinkę :)

    OdpowiedzUsuń