piątek, 1 lutego 2013
INTELIGENTNI RODZICE
Panuje obiegowa opinia, że w rodzinie pojawia się małe dziecko,
rodzice natychmiast się uwsteczniają. Głupieją po prostu.
Poziom rozmów spada drastycznie.
Rozmowy oscylują wokół tych samych tematów.
Słownictwo na poziomie przedszkolnym.
Ilość słów ograniczona.
Kupa, zupa, mleczusio, puci puci, pa pa, amu amu.
Owszem, można zgłupieć, ale nie aż tak, żeby nie potrafić tego skrzętnie ukryć.
My i oni.
Rodzice i rodzice.
Spotkanie bez dzieci.
Pierwsze od niepamiętnych czasów.
Kiedyś to się działo. Rozmowy po świt.
Polityka, malarstwo, literatura.
Można było gadać bez końca.
Udowodnimy im, że nic się nie zmieniło.
Że dziecko ważne. Ale ważny też rozwój duchowy rodziców.
I że rodzice nieustająco o ducha dbają.
Oni mają podobne plany.
Też zamierzają udowodnić.
Jak miło was znowu widzieć!
Kopę lat! Rozgośćcie się!
Tak, to prawdziwy tokaj. Nie pijemy nic innego!
Och, my z kolei tylko szampan. Francuski ma się rozumieć.
Krewetki w cieście? Uwielbiam!
Ach, to przepis z naszej ulubionej restauracji. Bardzo eleganckiej restauracji.
Musiałam przekupić kucharza egzemplarzem Ulissesa, żeby go nam wyjawił.
W oryginale! Ciężko się było rozstać...
Nie macie telewizora?
Mamy, ale rzadko oglądamy. Tylko BBC News
i National Geographic.
W zupełności was rozumiemy. program tv teraz zalewa tandeta.
My z kolei TVP Kultura i Al Jazeera.
My wolimy się oddawać lekturze. Ostatnio wieczorami czytamy sobie Prousta.
Uczta dla ducha, mówię wam.
Wiemy, wiemy, sami już nie wiemy co z książkami robić...
Co recenzja w Polityce, to my nalot na księgarnię.
Ostatnią koszulę by człowiek za dobrą książkę oddał!
A widzieliście naszą kolekcję płyt?
Analogowych!
Boska! Przewaga jazzu, kocham!
Drugi regał jest z muzyką klasyczną! O tam!
To nam jednak nie wystarcza. Co tydzień koncert. Obowiązkowo!
My dwa razy w tygodniu!
My raz, bo musimy wygospodarować też trochę czasu na wernisaże.
W sztuce tyle się dzieje...
O tak! Ja nawet sama maluję!
A ja piszę wiersze! Planuję nawet wydać tomik!
Och, kochana, poproszę jeden egzemplarz z autografem!
Ach, moja droga, jak już się pojawi w dobrych księgarniach, to nie omieszkam podpisać.
Osobiście!
Pyszne ciasto! Sama piekłaś?
Oszalałaś? Ja i kuchnia??? Zamówiłam.
W bardzo wytwornej cukierni.
Mamy tam kartę stałego klienta. W domu muszę mieć zawsze coś do herbaty.
Liściastej. Prosto z Chin.
Ja też zamawiam. Szkoda czasu na pieczenie, gdy można poczytać.
Albo namalować obraz. Interesuje mnie tylko abstrakcja oczywiście.
Oczywiście. Gdzieżby inaczej.
Już dwudziesta? Jak ten czas leci!
Musimy się już pożegnać, mamy bilety do teatru.
A my jesteśmy umówieni na brydża.
No to pa! Do następnego.
Wychodzimy i oddychamy z ulgą.
Udało się. Ani słowa o dzieciach.
Prosimy taksówkarza by zatrzymał się na stacji.
Duży leci po wino. Dobrze, że znalazł w portfelu zakamuflowane na czarną godzinę 20 zł.
Wpadamy do mieszkania z butelką w dłoni.
Lolek u babci do dnia następnego. Mamy luz.
Jeszcze tylko bitwa o pilota.
Ksiądz Mateusz?
No co ty???
Duży jest wyraźnie oburzony.
O matko, on mi rzeczywiście będzie kazał cały wieczór BBC News oglądać...
Rodzinka.pl będzie lepsza!
Wino za dwie dychy rozlewamy do szklanek, bo się jeszcze kieliszków nie dorobiliśmy
i jesteśmy gotowi na kulturalne spędzenie wieczoru.
O spotkaniu nie rozmawiamy. Ani o wernisażach, ani o Ulissesie.
Udajemy, że nie było tematu.
Żadne z nas nie ma pojęcia, że zaprzyjaźniona para inteligentów
właśnie wygodnie mości się na kanapie.
Że o pilota szarpią się tylko chwilę.
Że w owej bitwie wygrywa pan domu.
Patrz, Zocha, jakiego mamy fuksa. Kiepscy się właśnie zaczynają!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Samo życie... :)
OdpowiedzUsuńK.
Uwielbiam Cię czytać... masz taki lekki, ale "dotykający" styl.
OdpowiedzUsuń