wtorek, 12 lutego 2013
TRZEBA UMIEĆ CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM
A jak się nie umie?
A jak się nie ma siły po 4 godzinach snu?
Bo się ma małe dziecko, które nie chce zdradzić w którym miejscu ma baterie?
Dziecko, które nie mówi, ale gestem i wrzaskiem dobitnie daje
do zrozumienia, że jest wulkanem energii, któremu szkoda czasu na sen?
Które się nudzi, bo w matce z oczami pełnymi piachu
śladu kreatywności w temacie gier i zabaw towarzyskich nie ma.
Bo matka od chwili drastycznego przebudzenia o 4 rano (wg dziecka)
bądź 4 w nocy (to zdanie matki) próbuje wysilić zaspane komórki mózgowe
i przypomnieć sobie jak ma na imię jej dziecko.
Poddaje się. Wybiera miano zastępcze: Śpioch za dychę.
Obserwuje więc tępym wzrokiem miotającego się po chałupie
Śpiocha. Za dychę.
Śpioch szaleje, Śpioch porusza się między meblami z prędkością światła.
Ruchem wahadłowym. Slalomem. W podskokach.
Matka jest pełna podziwu. Baterie prima sort.
Za oknem słońce.
Nie, nie przygrzewa wesoło.
Wali po zapuchniętych oczach.
Za oknem ptaki.
Nie, to nie trel. To świergot doprowadzający do szału.
Przeszkadzający się skupić na pęknięciu w suficie.
Matka bowiem usiłuje na tej rysie się skoncentrować.
Odpocząć ze wzrokiem wbitym w ścianę.
No nie da się, bo ptaki. Bo słońce.
Bo Śpioch. Gdzie tam za dychę.
Za grosz - myśli mściwie matka.
A skoro zaczęła myśleć, idzie za ciosem.
Kombinuje jakby tu radość życia w sobie obudzić.
W lotto znowu nie wygrała, dwa kilo na plusie w przeciągu tygodnia,
obiad w lesie, na pizzę kasy brak.
No i te cholerne ptaki...
Wzbija się ostatkiem sił na wyżyny intelektu.
Grzebie w pamięci.
Coś tam po głowie zaczyna się tłuc.
I układać w logiczną całość.
Nie od razu Kraków zbudowano.
Musi się zacząć cieszyć z drobiazgów.
Jest szansa, że potem pójdzie z górki.
Rozgląda się chciwie. Drobiazg! Drobiazg mi dajcie!
Będę się cieszyć jak sto diabłów!
Drobiazgi walają się wszędzie. Dywanu nie widać.
Szufelka, pokrywka, rajstopy dziecka, majtki matki, pusta butelka
po szamponie, słowem dziecięce skarby.
Ubaw po pachy, myśli smętnie matka.
Ale zaraz... Dziecko!
Dziecko umie się cieszyć z drobiazgów jak nikt!
Folia reklamówki zaszeleści, pies na dworze zaszczeka,
sąsiad za ścianą przeklnie soczyście - dziecko w raju, pełnia szczęścia.
Matka patrzy na Śpiocha uważnie.
Śpioch się nudzi, drobiazgi ma gdzieś, a radość życia jeszcze głębiej.
Matka ziewa. Ziewa jeszcze raz.
Powoli odrywa wzrok od Śpiocha.
Bardzo powoli kieruje oko (to, które udało się szerzej otworzyć)
na bajzel pod jej stopami.
Wyławia spośród 1000 dupereli grabki. I łopatkę.
O! Jest jeszcze wiaderko!
Uśmiecha się blado. Zaczyna się nieśmiało cieszyć.
Z drobiazgów, no przecież.
Przewietrzy Śpiocha. Zatarga na plac zabaw.
Umieści w piaskownicy.
Niniejszym 2 pieczenie przy 1 ogniu upiecze:
ona się odmóżdży na amen i odpocznie,
dziecko się wyszaleje i może się baterie wreszcie wyczerpią.
Matka cieszy się już śmielej.
Popatrzy na inne dzieci. Jak się cieszą drobiazgami.
Poobserwuje ich entuzjazm nieskażony prozaicznymi problemami.
Posłucha ich perlistego śmiechu.
Pogapi się na zarumienione, pyzate buzie.
Wlepi oczy jak sroka w gnat w zgraję hałaśliwych malców
biegających w tę i nazad. I będzie się dziwić ile mają z tego radości.
I może się czegoś nauczy.
I może ptaki przestaną jazgotać. Może zaczną śpiewać.
Śpioch na wieść o świeżym powietrzu reaguje entuzjastycznie.
Chce wyjść teraz, zaraz, natychmiast. Razem z zamkniętymi drzwiami.
W samej pieluszce.
Matka nie tłumaczy.
Matka metodycznie działa.
Ma plan i cel. Realizuje krok po kroku.
Wiaderko, grabki, łopatka, uf.
Klucze, gdzie są klucze?
Matka zastanawia się tylko chwilę.
Rusza szybkim krokiem do łazienki.
Z bębna pralki wyciąga zgubę.
Ma już wszystko.
Dziecko! Zapomniałaby o dziecku!
Wychodzą przed blok, a słońce wali po oczach.
A ptaki niemiłosiernie jazgoczą.
Matka się nie zraża. Idzie się edukować.
W zakresie szczęścia. W temacie drobiazgów.
Będzie się uczyć od mistrza. Od dziecka. A właściwie od dzieci.
Mija dwie plotkujące sąsiadki.
Nawet głuchy by usłyszał o czym rozmawiają wchodząc sobie raz po raz w słowo.
A pani to widziała tę z II piętra? Ludzie kochani,
mówią że kryzys, a ta z psem codziennie na spacerze w innej bluzce!
Matka ukradkiem obciąga na sobie koszulę, którą włożyła po raz czwarty
w tym tygodniu. Matka uszami wyobraźni słyszy dalszą część dialogu.
Patrz pani, czwarty dzień w tej samej koszuli, wstydu nie ma! Fleja!
Matka nie zamierza się drobiazgami przejmować.
Drobiazgami to ona się będzie cieszyć i biada temu, kto się jej przeciwstawi.
Oddala się więc pospiesznie w kierunku celu.
W kierunku placu zabaw.
Nie będzie sama, ulga.
Dwoje dzieci. Chłopiec i dziewczynka.
Gdzieś 6 czy 7 lat. Sporo starsze od Śpiocha.
Na ławce matka świeżo upieczona. Głęboki wózek kołysany miarowo ręką Świeżej.
Słońce. Ptaki. Lekki wiatr. Leniwie, spokojnie, błogo.
Matka pakuje Śpiocha do piaskownicy, za Śpiochem wrzuca zabawki
i robi odwrót ku Świeżej. Bo ławka jedna.
Kątem oka pilnuje Śpiocha, kątem ucha zahacza o rozmowę małoletniej pary.
Chce znaleźć klucz do szczęścia.
Dziewczynka:
Smutna jestem, bo moi rodzice się rozwodzą...
Chłopczyk:
Moi już się rozwiedli. Mam gorzej.
Dziewczynka:
No nie wiem. Moja mama ciągle w pracy, tata pije,
babcia nadopiekuńcza, a dziadek ma cukrzycę.
Ptaki wyją, słońce parzy.
Wie pani, ja znów w ciąży jestem.
Zagaja Świeża.
Matka się ożywia. Co za radość, stan błogosławiony, nowe dziecko,
samo szczęście.
Mąż stracił pracę, ja zasiłek, cóż robić, można tylko dzieci rodzić...
Ptaki wrzeszczą, słońce boleśnie oślepia.
Matka ma łzy w oczach. Chwyta Śpiocha pod pachę nie bacząc na protesty.
Zostawia wiaderko. Nie jest drobiazgowa.
Byle szybciej, byle dalej od tego depresyjnego zagłębia.
Do mieszkania wraca galopem.
Dotlenione dziecko zasypia na stojąco.
Matka ma w końcu czas dla siebie.
Zamyka szczelnie wszystkie okna. Bo ptaki.
Spuszcza rolety. Bo słońce.
Siada ostrożnie w fotelu.
Przyjmuje wygodną pozycję.
Skupia wzrok na pęknięciu w suficie.
Prosiła chłopa tyle razy - Zrób coś z tym!
Chłop tyle samo razy odpowiadał -
Nie czepiaj się drobiazgów!
No to ona się cieszyć z tego będzie.
Bo cieszyć się życiem trzeba umieć.
A zacząć trzeba od drobiazgów, gdzieżby inaczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz