sobota, 21 września 2013

CZY LOLEK AŻ TAK BARDZO RÓŻNI SIĘ OD RÓWIEŚNIKÓW?



Bo ja wiem?
Czy tak bardzo?
Wspólnych punktów jest sporo.

1. Ulubiona półeczka w sklepie.

Każde dziecko ją ma.
Tę półeczkę z chipsami.
Czekoladą.
Krówkami, batonikami, orzeszkami w tęczowej polewie.

Moje też.
Od progu przyspiesza.
Nie wyrabia na zakrętach.
By dopaść tej półki.
Jak najprędzej.
Półki z kostkami mydła.
W tęczowych opakowaniach.
Nie, nie krzyczy Mamo, kup! Mamo, ja chcę!
Bo nie umie.
I nie chce krzyczeć.
Chce wąchać.
W skupieniu.
I ciszy.
Po kolei.
Wszystkie.
I biada każdemu, kto mu przeszkodzi.
I biada matce, która do końca rytuału nie wytrwa.

2. Ulubiona zabawka.

Każde dziecko ją ma.
Lalkę, misia, auto.
Będzie ciągnąć za sobą fetysz na dwór, do babci, do przedszkola.
I za diabły nie da sobie odebrać.

Tak jak Lolek.
Nie da sobie wyrwać książeczki o księżniczkach.
Która ma tylko 4 strony.
A na każdej inna piękność.
W kawałkach.
Bo to 2 w 1.
Krótka bajka i puzzle.
Które Lolek układa od rana do wieczora.
Wciąż.
Nie rozstaje się z księżniczkami nawet gdy zasypia.
I biada, gdy któryś element się spośród grubych kart wyrwie.
Na przykład na podłogę.
Biada matce, bo dziecko, które już prawie śpi,
spać natychmiast przestaje.
I szuka.
Elementu.
I układa.
Od nowa.
Po raz milionowy tego tego dnia,
po raz setny tego wieczoru.

3. Ulubione jedzonko.

A jakże.
Każde dziecko ma takie w swoim menu.
Od rana do wieczora jadłoby szynkę.
Z bułeczką.
Albo parówki.
Albo ciastka w czekoladzie.

Albo, tak jak Lolek, biszkopt.
Bez krzty glutenu i cukru.
Za to z cholernie drogim ksylitolem.
Tylko że Lolek nie zje byle jak.
Lolek chce zjeść.
I chce mieć.
Ciasto.
W całości.
Bo jakikolwiek ruch noża całość narusza.
Narusza też poczucie bezpieczeństwa Lolka.
A zjeść by się chciało.
Więc Lolkowi łzy za uszy spływają.
Bo ma upragniony kawałek.
Ale w placku kawałka brakuje.
I Lolek nie może sobie z tym poradzić.
I płacze.
I palcem pokazuje wyczerpanej matce, gdzie ma kroić.
Ta matka to ciasto.
Matka kroi, Lolek zmienia zdanie.
I płacze.
Wzorki, które nożem w biszkopcie czyni matka,
biją na głowę kurpiowskie wycinanki.
A Lolek płacze.
I usiłuje ukrojony fragment do pierwowzoru doczepić.
Chce zjeść ciastko i mieć ciastko.
A matka chce mieć w końcu święty spokój
i tęsknym wzrokiem na tępy nóż spogląda.
I sama jest bliska płaczu.

4. Ulubione jabłuszko.

Nie wiem, czy każde, ale większość dzieci lubi bez skórki.

Lolek ostatnio też.
Trzeba obrać.
Odkroić.
Dać w łapę.
I wtedy Lolek łaskawie sam transportuje do paszczy
fragment jabłka.
O ile.
O ile fragment jest foremny.
Brzegi równe i gładkie.
Pozbawione najbledszej różowej żyłki.
Wtedy owszem.
Do paszczy.
O ile.
O ile w paszczy nie ma już fragmentu poprzedniego.
Bo jeśli matka się pospieszy i przed szereg wyskoczy,
jeśli ukroi kolejną cząstkę zanim tamtą Lolek zje...
To klękajcie narody.
Pojedzone.
Pfeee! Beee! Histeria trudna do opanowania.
Bo jeść się chce, a matka niechluj.
Bo Lolek pedant, a porządek zachwiany.

4. Ulubienie własnej osoby i uwielbienie dla własnej zręczności.

Każdy maluch chce zrobić coś własnymi rękami.
Bez pomocy matki lub ojca.
Chce sam.
Chce wywalić wszystko ze wszystkich szaf.
Sam.
Bo wtedy zabawa najlepsza.
Chce się wysmarować kremem matki,
na który odkładała w skarpetę 3 miesiące.
Sam.
Od stóp do głów.
Chce sam zjeść czerwony barszczyk.
Najlepiej ubrany w białą bluzeczkę od babci.
Taką li i jedynie do kościoła.
Albo na okoliczność wizyty w przychodni.
Chce i na ogół dopina swego.

Lolek też dopina.
Najbardziej lubi samodzielnie jeść kaszę gryczaną.
Bez dodatków.
Ponieważ Lolek zazwyczaj na raz je jeden produkt.
Jak kluski, to nie sos.
Jak kasza, to kotlet won.
A kasza z łyżki spada.
I drobnym makiem pokrywa podłogę.
A Lolek się wścieka.
Bo chce jeść.
Ale w syfie posiłku nie będzie spożywał.
Nie będzie się również schylał.
Przecież je.
Od schylania jest matka, która na kolanach ziarna gryczanej
z puszystego dywanu wybiera.
Bo Lolek nie służba, w kuchni gdzie terakota, jeść nie będzie.
Więc matka z nosem przy ziemi bawi się w psa tropiącego.
Kasza niezły rozrzut ma.
Lolek ma rozrzut potężny.
Lolek je.
Sam.
I porządek musi być przy tym jedzeniu.
Porządny.


A poza tym?
Poza tym czym Lolek różni się od większości rówieśników?


Ma coś, czego większość nie ma.
Autyzm.
Jak to ktoś kiedyś powiedział,
a o czym matka zapomnieć nie może,
bo pamiętliwą bestią jest,
po prostu.

Po prostu ma autyzm.
Skomplikowana sprawa.

I jak na porządnego Lolka przystało,
porządnie skomplikowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz