wtorek, 27 sierpnia 2013
GRANICE WYRAŹNIE PALCEM WYZNACZONE
- Niech pani dziecku wydaje polecenia.
Proste. Połóż to tam. Podnieś to z dywanu.
Weź do ręki to. I tak dalej.
Oczywiście, będziecie ćwiczyć w ten sposób rozumienie mowy.
Oczywiście nie tylko.
Dziecko musi zrozumieć, kto tu rządzi.
W domu.
Musi mieć wyznaczone granice.
Przez panią.
Pani ma być autorytetem.
Moje dziecko rozumie mowę w stopniu dobrym.
Mimo że mowa czynna dopiero się wykluwa.
Z trudem.
Nie muszę stać nad Lolkiem z trampkami w rozmiarze 24,
żeby zrozumiał, że pójdziemy na spacer.
Nie muszę rozdzierająco mlaskać i wymachiwać łyżką,
by wiedział, że za chwilę obiad.
Nie muszę również imitować ruchów fal godnych wzburzonego morza
za pomocą gumowej kaczuszki,
żeby wiedział, że zbliża się pora kąpieli.
Już nie muszę.
Mogę powiedzieć:
- Usmażę ci naleśniki, chcesz?
I Lolek chce.
Bardzo.
Zazwyczaj.
Jeśli nie smażę ich trzy dni pod rząd, to po moim pytaniu
następuje zdecydowane kiwnięcie głową,
po kiwnięciu jeszcze bardziej zdecydowane i głośne- Kak!- a po głośnym
okrzyku uruchamiają się kończyny dolne,
które bardzo, ale to bardzo zdecydowanie zmierzają
w galopie w kierunku kuchni.
Gdzie z kolei w ruch idą kończyny górne otwierające
z trzaskiem drzwi szafki.
W której spoczywa patelnia.
Bo przecież naleśników nie da się usmażyć bez patelni,
nieprawdaż?
I, w naszym przypadku, jajek.
-Kam!
Palec w stronę lodówki.
- Jako!
W lodówce leży sobie jajko.
A nawet sześć.
Kam leży, nie da się ukryć.
Moje dziecko przypomina jak umie,
gdzie mieści się sprzęt i produkty.
Gdybym zapomniała.
Bo jeść się chce.
Rządzę więc w kuchni sterowana małym palcem,
nie swoim palcem, i smażę.
Bo jeść się chce coraz bardziej.
A gdy już się zje i brzuch zacznie przypominać piłkę plażową
nadmuchaną do granic wytrzymałości, zaczyna się skradać sen.
I morzyć.
- Kokyk!
Krótki rozkaz szybko wyrzucony z małych ust.
Rozumiem.
Bez kocyka nie da się zasnąć i już.
Żeby się paliło i waliło kocyk musi być.
I koniec.
Pamiętam jednak o rządzeniu.
Nie wychodzę z roli.
- Jest w twoim pokoju. Leży na poduszkach.
Przynieś sobie.
I dziecko pędzi.
Bo rozumie.
Bo wie, gdzie jego pokój.
I gdzie poduszki.
I przynosi kocyk wdzięcznie froterując pół chałupy,
w tym najgorszy pod względem czystości fragment przy drzwiach wejściowych,
jego końcem.
A w zasadzie połową.
Zwisającą z drobnych ramion.
I pakuje się to dziecko na wielką kanapę w celu zmorzenia przez sen.
- Może zaśniesz u siebie?
Odpoczywam od rządzenia stawiając chwilowo na negocjacje.
- Ku!
Pozostawiam negocjacje daleko w tyle na rzecz zgody.
- Dobrze. Tu. Chcesz spać tu, proszę bardzo.
Pościelimy?
- Nie, nie!
Zapominam o zgodzie, przechodzę gładko w sferę rezygnacji.
- A śpij gdzie chcesz i jak chcesz. Bylebyś spała do rana.
A w myślach snuję odważny plan.
W ramach rządzenia.
Ostatnie słowo będzie należało do mnie.
Zaśnie- przeniosę do dziecięcego. Proste.
Rano wróci jak bumerang, ale to dopiero rano.
Noc jeszcze młoda.
Dziecko wraca jak bumerang o 23.
Szlag.
Głodne.
A jak.
Lecę z mlekiem, dziób rozwrzeszczany zatykam, brzuch pusty zapełniam.
Nie wyganiam.
Kokykiem otulam i wsuwam się pod kołdrę.
Obok małego ciałka z dużym brzuchem.
Małe ciałko odzywa się wielkim głosem.
- Nieeeeeeeeee!!!
Małe rączki zdzierają ze mnie kołdrę i usiłują zepchnąć na podłogę.
Duży brzuch w tym samym czasie sprytnie przesuwa się na moje miejsce.
- Lolek, złotko, nie mogę z tobą spać???
- Nie!
- To gdzie będę spała?
Lolek się nie zastanawia.
Wyciąga ramię, prostuje palec,
pokazuje na drzwi i gest wzmacnia werbalnie.
Gdybym się nie domyśliła.
- Kam!
Czy moje dziecko zdaje sobie sprawę z tego, kto tu rządzi?
Niewątpliwie.
Moje dziecko wie.
Moje dziecko z tej wiedzy garściami czerpie.
Moje dziecko tę wiedzę w praktyce stosuje.
I nad wyraz dobrze mu to idzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cwana bestyjka ;) Czyzby uczen przerosl mistrza.
OdpowiedzUsuńM d.
Lolek raczej pominął etap ucznia. wskoczył w rolę mistrza wyskakując z mojego brzucha ;)
UsuńLolek sie uczyl jeszcze w lonie matki a uczyl sie od najlepszych.No i wystarczylo. ;)
UsuńM d.