czwartek, 29 sierpnia 2013
OKRĄGŁY KLUCZ DO WIELU FAJNYCH RZECZY
Mówienie jest fajne.
Można mówić do kogoś.
A ten ktoś zrozumie.
I zareaguje.
Gdy ten ktoś jest fajny i bystry,
to zareaguje odpowiednio.
Nawet gdy się powie jedno słowo.
Gdy użyje się klucza.
Specjalnego.
Gdy już się umie wydobyć dźwięk
przypominający słowo.
Które ma znaczenie.
Gdy się poczuje nieodpartą chęć na zabawę,
na zabawę na przykład w kółko graniaste,
można to powiedzieć.
Mamie.
I mama się pobawi.
Potańczy, pośpiewa, płuca wypluje
i może nawet nie okuleje.
Gdy się ma ochotę wsiąść do samochodu
i pojechać gdzie oczy poniosą,
a poniosą z pewnością tam, gdzie wrzask, pisk, chichot
i wrzawa, dziecięca wrzawa, to trzeba to powiedzieć.
Tacie.
Bo umie prowadzić.
Bo sobie świetnie radzi za kierownicą.
I tata pojedzie, zawiezie
i może wytrzyma,
a może i nie ogłuchnie,
bo że okuleje od ganiania w tej wrzawie,
to na pewno.
Gdy się ma chęć na wyrażenie siebie za pomocą kredki
lub flamastra, można dać znać buzią.
Powiedzieć.
Że teraz pora na rysowanie.
A nie na jedzenie, spanie, mycie i inne nie warte uwagi
duperele.
Buzię, buzię się ma ochotę rysować,
a nie nią ruszać w celu przeżuwania czegoś ohydnie zdrowego.
Jak się powie, to i mama i tata rysować z zapałem będą.
Buzię. I buzię. i jeszcze raz okrągłą buzię.
Do kredki ostatniej.
Gdy się między 2 a 3 rokiem życia chce zostać kierowcą,
gdy się chce to bardzo kolorowe auto kuszące błyszczącym reflektorem
poprowadzić ku przygodzie nieznanej,
to się po prostu mówi.
Mamie.
Tacie.
Babci.
Zależy z kim się hektary pasażu handlowego przemierza.
I oni zrozumieją.
Że te małe dłonie są wprost stworzone do trzymania kierownicy.
Błyszczącej.
Do kręcenia bez pamięci.
Do skręcania z rozwagą.
Do naciskania klaksonu, pod którym widać małą szparę.
Na 2 zyle.
Bo tyle kosztuje przejażdżka.
Barwnym autem.
Tyle wystarczy, by dotknąć kierownicy.
Tak jak tata.
Gdy się musi, po prostu musi, wsiąść na karuzelę,
na tego różowego konia, który śni się po nocach,
to można powiedzieć.
Że się przecież musi.
I że się śni.
I że żadnym sposobem bez karuzeli się już nie da wytrzymać
kolejnego dnia, nie mówiąc o nocy.
Mówi się całej rodzinie.
Na głos.
Wyraźnie.
A potem się jeździ do upadłego.
Do czkawki ze szczęścia.
Bo się powiedziało.
Bo się już potrafi co nie co powiedzieć.
Bo się już umie.
Powiedzieć KOŁO.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz