sobota, 3 sierpnia 2013

ŻEBY WYGRAĆ TRZEBA GRAĆ


Wtorek, czwartek, sobota.
Pełne oczekiwania napięcie.
Bo losowanie, a jak losowanie,
to wynik, a jak wynik, to wygrana,
a jak wygrana, to wielka, no przecież,
a jak już ta wielka wygrana, to nowe życie.
Prawie bez problemów.
Za to z kasą.
Wielką.

Któż nie chciałby spać na górze pieniędzy?
Które niby szczęścia nie dają, ale jednak ułatwiają.
Dużo w życiu.
Och jak dużo.

Wygrać.
Trafić.
W te cholerne liczby.
Szczęśliwe.
Właściwe.
W sześć cyfr.
Tylko.
I aż.

Ja też chcę wygrać.
Chcę trafić.
Doskonale wytypować i wygrać.
I mieć z bańki to, z czym szarpię się na co dzień.
Ba.

Jak jednak przewidzieć?
Te liczby?
No jak?
Na chybił trafił?
Niechybnie wyjdzie chybił.
Może opracować system?
Może to coś da?
Da wygrać.

Opracuję.
Wygram.
A następnie skupię się na reszcie problemów.
Których za pomocą pieniądza rozwiązać się nie da.
Ale to potem.
Najpierw wygram.
I wyeliminuję kłopoty, z którymi zmagam się
wciąż od nowa.
A które nie są warte moich zmagań.
Ale mimo to się zmagam.
Bo nie można żyć powietrzem.
Bo autyzmu nie da się tym powietrzem leczyć.
Bo za terapię powietrzem nie zapłacę.

Więc zagram, bo mam system.
Wiem co skreślić, co wykreślić, a co podkreślić.
Wiem.

W marcu, trzecim miesiącu roku, zdiagnozowano Lolka.
I nie chcę wracać do tamtych chwil.
Do tamtego marca.
Trzeciego w miesiącu.
Skreślam trójkę.
Grubą krechą.

Wykreślam 1.
Wykreślam jedynkę jeszcze grubszą kreską.
Taką tłustą.
Żeby jedynki nie było widać.
Żebym nie spoglądała za siebie na jedynkę.
Na jedyne w życiu urodziny Lolka.
Które nigdy się nie powtórzą.
Na pierwsze urodziny.
Początek regresu.
Nie chcę na to spoglądać.
Nawet z perspektywy czasu.
Przekreślam i odgradzam się grubą linią.
Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.

50.
Pięćdziesiąt procent szans, że Lolek będzie mówił.
Bo mówi co drugie dziecko z autyzmem.
Ufam, że Lolek będzie tym co drugim.
Które mówi.
Podkreślam 5.
Bo lista szczęśliwych liczb kończy się złośliwie na 49.
Niech będzie 5.
Podkreślam.
I dwójkę dla pewności też.
Bo co drugie...
Wbijam długopis w papier i podkreślam 2.
Kilkakrotnie.

70% autystów dotkniętych jest upośledzeniem umysłowym.
Około.
Nie chcę patrzeć na siódemkę.
Niech zejdzie mi z oczu.
Zamażę.
Tę siódemkę.
Dokładnie, starannie, pieczołowicie.
By jej nie widzieć.

W końcu 6.
Tyle lat będzie miał Lolek, gdy pójdzie do szkoły.
Bo pójdzie.
Z wielkim różowym tornistrem.
Pójdzie.
Do zwykłej szkoły.
Jak większość dzieci.
Jak wiele dziewczynek w tym wieku.
Z wielkimi różowymi tornistrami.
Podkreślam szóstkę.
Bo wierzę, że tak się właśnie stanie.
I nie dopuszczam myśli, że będzie inaczej.
Zaznaczam, podkreślam z językiem na brodzie
i wiarą gdzieś w okolicach żołądka.


I już.
Już mam komplet liczb.
Tych szczęśliwych.
Trafnych.
Jedynych i jak najbardziej właściwych.

Bo opracowałam system.
System doskonały.
A raczej życie go za mnie opracowało.
A ja sięgnęłam do statystyk.
I wybrałam to, co najlepsze.
I skreśliłam to, co z najlepszym nie ma nic wspólnego.

I wierzę, że wygram.
Za jakiś czas wygram.
W końcu wygram.
Bo system, który jest doskonały,
nie może mnie zawieść.
Nie może mi sprawić zawodu.
Bo jest doskonały.

Bo ja go wymyśliłam.
Bo ja wygram.
Bo zagram.
Bo już gram.

Gram o przyszłe życie Lolka.

A żeby wygrać, trzeba grać, czyż nie?


PS.

Do wszystkich łasych na wygraną za pomocą mojego systemu:
Ostrzegam, bom uczciwa.
Kto popierdzieli szereg moich cyferek, obejdzie się smakiem.
System działa na wybranych.
Na tych, którzy mają Lolka.
A w szczególności na tych, którzy go urodzili.
A kto urodził Lolka?
No kto?
Hazardzistka.


Doskonała hazardzistka.



2 komentarze:

  1. Dżizas Majka no toś pojechała....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nie pojechałam, bo nie wygrałam. ale pojadę, bo wygram. se wtedy na wakacje pojadę. z Lolkiem. bez autyzmu :P
      taka jestem przemądrzale pewna, że się uda. no dobra, przemądrzała jestem, wierzę, że wygram. a jak będzie? najstarsi Indianie nie wiedzą. ale przecież gram :)

      Usuń