czwartek, 15 sierpnia 2013

WCZORAJ I DZIŚ


Kiedyś pisałam o poduszce.
Że gdy pora na sen, to mam ją pokazać.
I o butach.
By je zawczasu położyć obok poduszki.
Żeby Lolkowi uświadomić,
że gdy się obudzi, to wyjdzie na dwór.
Bądź na odwrót.
I o talerzu pisałam.
Że można go wcisnąć między poduszkę
a buty.
I w ten sposób pokazać Lolkowi,
że dzień będzie miał ustalony porządek.
Spanie, jedzenie, spacer.
Pisałam o przedmiotach
i ich oddziaływaniu na Lolka.
O ich uszeregowaniu.
By uporządkować dzień.
By ten dzień mieć z głowy.
By Lolek miał z głowy histerię i wycie.
Z powodu wielkiej niewiadomej.
Co po czym i jak.

Czy dalej układam misterne wzory z przedmiotów
codziennego użytku?
Skąd.
Raczej się do tego nigdy nie przykładałam.

Przykładam się teraz.
Teraz mówię.
Nic nie pokazuję.
Mówię.

- Musisz zjeść choć trochę, bo mi cyrk urządzisz na spacerz,
że w brzuchu pusto.
- Nie, nie, nie!
- Wiem, że ci spieszno do dzieci.
Ale proszę, kochanie, umówmy się jak kobita z kobitą,
wymiatasz talerz do czysta, ubieramy się i wychodzimy.
Do dzieci. Tak?
- Kak.

I Lolek wraca na swoje niskie krzesełko,
sam taboret pełniący funkcję stołu lolkowego przysuwa,
wymiata palcem pomagając, znaczy się co wystaje, za pomocą
palca w paszczy upycha, bo mu spieszno.
Bo obiecałam.

I Lolek do pokoju swojego leci i koszulkę z różową
świnką wyciąga, krzycząc z entuzjazmem Peppa!,
bo przecież wymiótł, czas się ubrać i iść.
Do dzieci.

I sandały ciągnie.
I prawy na lewą stopę zakłada.
Bo mu spieszno.
Bo nie czas na głupoty.
Bo dzieci czekają.

I pozwala sobie pomóc.
Żeby prędzej, żeby już, żeby natychmiast wyjść.
Do dzieci.

Bo zjadł, bo już jest ubrany.
Bo mama obiecała.
Wytłumaczyła kolejność.


A Lolek zrozumiał.
I zapamiętał.
To, co powiedziała.

Więc w końcu może iść do dzieci.
Bez obawy, że się potknie o poduszkę,
buty lub talerz.

Droga wolna.




3 komentarze:

  1. Jestem z Ciebie dumna kochany Lolku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      dziś kolejna popisówka: galop do kuchni z pieśnią na ustach "jeśśśc!". ja cwał za córką, a na mych ustach pytanie: "co chcesz jeść?" "jako!" i sru drzwiczkami od szafki, i łup patelnią o blat. "córko moja idź do taty, niech ci pieluchę wymieni, bo między kolanami ci się majta, a ja w tym czasie zrobię użytek z patelni i jajka. idź do pokoju, weź świeżą pieluszkę i zanieś tacie". wiem, komunikaty niby powinnam formułować krótkie i proste. wiem i nie formułuję :P po chwili wrzask "kaka!" kaka więc podążył za okrzykiem. w pokoju lolkowym zastał Lolka z wypiętą pupiną, grzebiącego w opakowaniu pieluch. nie mógł sobie (Lolek) poradzić, to ojca na odsiecz zawołał. następnie dał sobie bez jęku założyć nowego pampka (a jęki przy tym procesie niestety są częste)i spokojnie poczekał, aż usmażę "jako". no. :)

      Usuń
  2. no :) ! i o to chodzi :) /Ula

    OdpowiedzUsuń