czwartek, 24 stycznia 2013

NIKT TAK DOBRZE NIE ZROZUMIE MATKI JAK DRUGA MATKA


Święta prawda. Wspólna niedola łączy.
Wspólne tematy nigdy nie pozwalają się nagadać do końca.
Podobne problemy jednoczą.

Chyba że się spotka matkę przodowniczkę.
Matkę liderkę. Matkę cudownego dziecka.
Matkę, której maleństwo już w 6 miesiącu życia zawiązywało sznurówki!
Da pani wiarę? Cała rodzina w szoku! Taka zdolna ta moja pyzusia!
Nie dam wiary, ale z grzeczności swego zdania nie wyrażę.

Się spotkało taką matkę nad matki wraz z dzieckiem nad dziećmi.
I to nie raz.
Maluchy w tym samym wieku, żal się nie pozwierzać.
Trudno mówić o zażyłej znajomości.
Ot, przypadkowe spotkania na spacerach.
Ot, niezobowiązujące:
Jaka duża dziewczynka! Ile ma? Bo moja...
I już przechwałki płyną wartkim potokiem starannie dobieranych słów.
I już w oku błysk rywalizacji.
Zawody w toku.

Ciężko uciec w przeciwnym kierunku,
gdy rodzone dziecko stanowczo lezie w paszczę lwa.
Trzeba leźć za nim, zacisnąć zęby i stanąć oko w oko z przeznaczeniem.
Wysłuchać,a nawet stwarzając pozory szeroko pojętej kultury osobistej
zadać kilka pytań. I się pozachwycać. Zachwycać bez końca.
Zachwycać wiedząc, że nie można liczyć na wzajemność.
Zgroza.

Moja wczoraj sama wałkowała ciasto!
Popłoch, co mam odpowiedzieć, do jasnej ciasnej,
że moja już sama torty piecze? W wieku 2 lat?
Nie będę złośliwa. Prawdę będę mówić,
przynajmniej się w kłamstwach nie pogubię,
nie jestem w tym dobra.
Moja ostatnio wałkiem chciała rozwalić telewizor.
Cudem w ostatnim momencie wyrwałam- próbuję podtrzymać wątek wałkowania.
No taaa... - rozmówczyni jest wyraźnie zdegustowana.

A u nas dziś łóżko pościeliła nasza maniunia! Samodzielnie!
Nie zmieniam systemu. Prawda, prawda i jeszcze raz prawda. Ponad wszystko.
A u nas młoda wykorzystuje każdy moment przy ścieleniu,
by zakosić prześcieradło, zarzucić sobie na baniak
i polatać po chałupie. I jeszcze się o żadną ścianę nie zabiła!
- w ton wypowiedzi wplatam lekką nutę triumfu,
każda matka lubi się chwalić wyczynami potomka,
nie jestem wyjątkiem.
Rozmówczyni robi wielkie oczy, twarz przyobleka w grymas
daleki od zachwytu, kiwa z politowaniem głową
i cedzi przez zęby:
No taaa...

Kolejne spotkanie, atak znienacka pod spożywczym.
Moja przed chwilą sama wyjęła mi portfel z torebki 
i zapłaciła za zakupy!
Ponadprzeciętnie zdolna dwuletnia dziewczynka.
A w cyrku to cudo pokazywać!
Hamuję się. Nie zdradzam swoich przemyśleń.
Prawda za wszelką cenę. Nawet kosztem zdrowia psychicznego.
Moja wyjmuje portfel, owszem... Potem wyjmuje wszystkie karty.
A potem przez dwie godziny latamy z Dużym z obłędem 
w oczach i tych kart po pralkach i innych lodówkach szukamy.
No taaa...- inteligentny i błyskotliwy komentarz jest napakowany
pobłażliwością i drwiną po brzegi.

Następnym razem nie daję się zaskoczyć.
Pierwsza otwieram usta i drę się z daleka:
A moja dzisiaj narysowała na ścianie kółko!
Duma mnie rozpiera, satysfakcja z oblicza bucha.
A moja rysuje TYLKO po papierze. Kredowym. Portrety!
Ogarnia mnie rezygnacja. Godzę się powoli z tym,
że ten konkurs może mieć tylko jednego zwycięzcę.
I ja nim nigdy nie będę.

Gdy następnym razem spotykam samozwańczą mistrzynię macierzyństwa,
mam w nosie zasady etykiety.
Zastanawiam się gdzie jej przywalić,
żeby najbardziej bolało.
Myślę dość intensywnie, rozmówczyni wykorzystuje więc moment
i zaczyna:
A u nas dzisiaj...
Jestem na skraju załamania nerwowego, mam dość.
Wchodzę jej bezczelnie w słowo:
A u nas dzisiaj mega kupa po śliwkach!
Napięcie ze mnie uchodzi, czuję się lekko,
mam ochotę zanucić pod nosem coś wesołego.
... chodzi ksiądz po kolędzie... - cicho kończy zdanie rozmówczyni,
której oczy są okrągłe ze zdziwienia pomieszanego z obrzydzeniem.
Moje samozadowolenie szlag trafia.
No taaa... odpowiadam najkulturalniej jak potrafię.




6 komentarzy:

  1. Ty to cierpliwa i dzielna matka jesteś! Ja bym z takimi mamami, co to się przechwalają na każdy kroku i to niemożliwe historie opowiadają, więcej bym z nimi nie gadała, bo cierpliwoście do tego bym nie miała:) Pozdrawiam. "LASKA"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heloł Laska :D się nie spodziewałam:P ja nie jestem cierpliwa, ja mało asertywna jestem, niestety;)

      Usuń
  2. Taaaa :) Skądś znam takie matki, których dzieci przez przypadek zrobiły +
    "coś niesamowitego" natomiast one twierdzą, że one się już tego nauczyły. Cóż...mylą się :) Czas ich uświadomi.
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że nie uświadomi. rywalizacja będzie trwała i trwała. ja mam zamiar uświadamiać córce, gdy pójdzie do szkoły, że uczy się dla siebie, a nie tłumaczyć, że ma mieć same szóstki, bo Tereska je ma ;) ale tak, racja, dziecko zrobi coś przypadkowo, a matki interpretują ten fakt jak im wygodnie. pytanie tylko po co? po to by się pochwalić oczywiście. ale czy nie można chwalić się czymś, co jest zgodne z prawdą? ja po prostu tego nie rozumiem.

      Usuń
  3. Wiesz, to chyba są zwyczajnie zakompleksione, niespełnione matki, którym w jakimś etapie życia poszło coś nie tak i nie mogą się z tym pogodzić. Dlatego przy wychowywaniu swojego dziecka starają się "zapełnić" swoje luki (kompleksy) itp.
    Niestety to sprawia, że traci na tym osoba najważniejsza - dziecko.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. kilka rzeczy w życiu mi nie wyszło. kompleksy posiadam i źle mi z tym ;p a wyścigu szczurów w wykonaniu innych matek w dalszym ciągu nie ogarniam. gdy moje dziecko przykłada but do nogi, to cieszę się, że wie do czego ów but służy. ale nie pędzę do centrum, żeby przez megafon ogłaszać, że moja genialna córka już samodzielnie zakłada obuwie;)

    OdpowiedzUsuń