niedziela, 27 stycznia 2013

CZTERY ODSŁONY ZAKUPOWE


Supermarket do czego służy każdy widzi.
Do robienia zakupów.
Czy jest to czynność rutynowa?
Moje życiowe doświadczenie pokazuje, że nie.

BEZ CIĘŻARU

Czyli czasy, gdy Dużego znałam tyle o ile,
Lolka siłą rzeczy nie znałam wcale.
Byłam wolna jak ptak.
I jako ten ptak niebieski czasem wkraczałam
w progi kuszącego obfitością towarów sklepu.
Leniwym krokiem przechadzałam się alejkami.
Ślizgałam się wzrokiem po kolorowych opakowaniach.
Żadnej przygotowanej wcześniej listy. Spontan.

Co by tu wrzucić do koszyka... Jest! Baton! Biorę!
I orzeszki. Te? Eee... Tamte z miodem lepsze.
Gdzie, u diabła, mogę znaleźć ketchup?
Widzę. Biorę. Co by tu do ketchupu, hmmm...
Makron! Zawsze się przyda. 
Prawie wszystko już mam.
Nie, nie wszystko. Muszę poszukać jajek.
Są. Biorę. Mam już bazę.
Tyle dań da się na jej podstawie przygotować.
Jajecznica. Jajka na twardo. I na miękko.
Makaron z jajecznicą. Makaron z ketchupem.
Ketchup z jajkami.
Zaopatrzenie na tydzień dokonane.
Po browara i fajki zawsze można wyskoczyć do nocnego.
Chleb? Po co? Z makaronem będę jadła?
Może jeszcze gazeta z płytą. Z ćwiczeniami odchudzającymi.
Już piąta. Ta zapewne najlepsza. Przekonam się, gdy obejrzę
poprzednie pięć.
Aha. Krem do twarzy. Z kwasem hialuronowym czy olejkiem z płetwy rekina?
Może z koenzymem Q10.
Kolejka. Same ciężarne i kobiety z dziećmi.
Przepuszczę. Co mi tam. W zasadzie nigdzie mi się nie spieszy.


Z CIĘŻAREM POD SERCEM

Wielki brzuch. W brzuchu Lolek.
Supermarket to wyzwanie. Dzikie tłumy, duszno, jeść się non stop chce.

Co ja bym zjadła... O! Baton! Biorę! Pięć!
Orzeszki? Jasne! Solone. I te w miodzie. Wymieszam sobie w domu.
Chipsy. Tak, paprykowe. Wymieszam z orzeszkami, będzie git.
Ketchup... Tak! Pierogi z jagodami bez ketchupu to nie posiłek.
Jajka. Jajecznica, mniam. Zaraz po pięciu batonach.
Biorę! Dwadzieścia. Co będę dwa razy latać.
Chleb pachnie kusząco. Wezmę dwa bochenki. I dziesięć bułek.
I drożdżówkę. Tak, jedną. Żeby mi się jeszcze te trzy pączki z budyniem zmieściły.
Krem... Nieee... Cera mi się w stanie błogosławionym bardzo poprawiła.
Poza tym może mi nie wystarczyć na wiśnie w czekoladzie.
Gazeta dla mam z płytą z kołysankami.
Przyda się na pewno. To już szósta.
Przesłucham wszystkie w domu. Jak skończę jeść.
Pić! Sok bananowy, marzę o nim od rana.
Mleko czekoladowe. To jest to! 
Cola, no nie dam rady bez coli...
Pomieszam wszystko w domu, będzie czad.
No to już mam zapasy na dziś.
Jutrzejsze zakupy zlecę Dużemu.
Musi się zgodzić. Ciężarnej się nie odmawia.
Ale kolejka. Może mnie ktoś przepuści.
Jasne. Może poudaję, że mnie łapią mdłości.
Tak, to był pomysł w dechę. 
Nie ma to jak zostawić w tyle te wszystkie rozwrzeszczane bachory.
Nie, nie mam drobnych.
Nie, nie mogę poszukać, bo znów mi niedobrze.
Już nie muszę? Och, dziękuję, do widzenia.


Z CIĘŻAREM WOKÓŁ BIODER

Lolek na świecie, brzuch mniejszy aczkolwiek odstaje.
Cztery litery to wciąż spore cztery litery.
Pora się wziąć za siebie.

Tylko nie patrzeć w stronę batonów, 
tylko nie patrzeć w stronę batonów, tylko...
Wcale nie lezę jak ślepa krowa kretynie!!!
Orzeszki to zło, przecież wiem. Może solone?
O nie! I chipsy też nie! Będę twarda.
Będę podgryzać surowe marchewki. Wezmę kilogram.
Albo dwa. Z drugiego zrobię sok.
Będę nim popijać marchewki, coby mi w gardle nie stanęły.
Kiełki rzeżuchy czy pszenicy? Biorę i te i te.
Zdrowia nigdy za wiele. Wymieszam w domu.
Może taki miks będzie do przełknięcia.
Ale zapach. Świeżego chleba... Skandal!
To powinno być zakazane!
Tylko nie patrzeć na chleb. Nie wąchać.
Tylko nie patrzeć...
Przecież widzę jak idę debilu, nie musisz się drzeć!
O! Chrupkie pieczywo! Hop do koszyka. Może się jakoś zmuszę.
Posypię kiełkami...
Jajka. Cholesterol. Fuj.
Ketchup. Ukryty cukier. Muszę być czujna, wokół same pułapki.
Krem. Koniecznie ujędrniający. Jak schudnę, to mi twarz poleci.
Trzeba zapobiec. Ale ze mnie spryciula.
Płyta z muzyką relaksacyjną. Przyda się.
Matka na diecie, to wkurzona matka.
Mam już kilka. Jak Lolek zacznie w końcu normalnie sypiać,
to sobie posłucham. Może się uda wcześniej niż za lat 15.
Woda li i jedynie niegazowana. Bąbelki mogą zabić.
A ja muszę się nawadniać.
Koniec. Mam już wszystko. Mniej nie znaczy gorzej.
Przed upływem miesiąca się tutaj nie pokażę.
Po upływie 30 dni będę wiotka jak trzcina na wietrze.
Tylko 2 kasy czynne?! Masakra. Ile bab w ciąży, a każda się pcha na chama, szlag.
Postoję i powyobrażam sobie, że słucham muzyki
relaksacyjnej z mojej nowej płyty.


Z DWULETNIM CIĘŻAREM

Dwa lata, poważny wiek. Dziecko duże, zakupy powinny być łatwiejsze
niż rok temu. Nie trzeba dźwigać nosidełka.
Nie trzeba się przejmować huczną wesołą melodyjką z głośników,
która może obudzić w owym nosidełku dziecko.
Nie trzeba ciągnąć rąk po podłodze. Bo nosidełko ciąży.
A Lolek w nosidełku jeszcze bardziej.

O nie moja droga! Zostaw batona! Zostaw powiedziałam!
Duży, odjedź tym koszykiem trochę w prawo, bo Lolek orzeszki 
w locie z półek ściąga!
W lewo! No w lewo mówię, bo już nadgryzła drożdżówkę!
Co ty robisz? Weź już tę drożdżówkę! Nie odkładaj nadgryzionej!
Dobrze dziecko drogie, możesz wrzucić do koszyka 5 bułek.
Pięć! Duży weź jej wyrwij pozostałe trzy i odłóż!
Tak, te odłóż, przecież nie zdążyła nadgryźć.
Matko Boska! Co ty zrobiłeś! Wyjąłeś ją z koszyka!
Sam sobie za nią ganiaj! No leć! Tam jest! Przy ketchupie!
Gdzie ten cholerny dział dziecięcy?! Pół roku temu był tu!
Jest! O! Lolek, znalazłeś szybciej od mamusi!
Co masz w łapce? Płyn do kąpieli?
Grzeczna dziewczynka, właśnie się nam skończył.
Ale wiesz co? Weźmiemy inny. Ten jest z parabenami, a to zło.
Duży, no weź ty człowieku nie zadawaj głupich pytań!
Nie wiesz co to parabeny? Nie słuchasz mnie! Przecież mówię, 
że to zło. Goń Lolka! I zabierz mu to co ma w ręce!
Nie wiem co ma, zabierz i już! 
Słyszę, że ryczy, trudno nie usłyszeć.
To nie zabieraj. Wykup pół sklepu, żeby nie ryczała.
Nie jestem złośliwa. Jestem spocona.
Nie, nie idziemy do kasy. A pieluchy?
Trójki? Zwariowałeś? Lolek nosił ten rozmiar rok temu!
Wyjmuj z koszyka i to już! Szukaj piątek!
Jak to gdzie? W dziale z warzywami do jasnej cholery!
Nie jestem złośliwa, nie wmawiaj mi!
Czy możesz delikatnie wysupłać z dłoni naszej córki łopatę?
Słyszę, że ryczy, ale ryczy, bo nie może podnieść łopaty.
Ma dwa lata, nie wmawiaj mi, że jest silna i podniesie!
Duży, na miłość boską, zostaw łopatę. 
Mieszkamy w bloku, a działkę sprzedaliśmy.
Owszem, może kiedyś kupimy. Może.
Więc ładnie proszę, odłóż łopatę. I piłę. Tak, mam sokoli wzrok
przed którym się nic nie ukryje.
Leć po płyn do kąpieli. Jaki, jaki.
Taki w lawendowym opakowaniu.
Jaśniejszy od fioletowego. Nie wierzę, że to może być powód 
do przeklinania pod nosem. Słyszałam!
Lolek zostaw ten super hiper drogi krem!
Czy ty dziecko wiesz ile ja ci za tę cenę pieluch mogę nabyć?
Nie mam kasy na  ujędrniające kwasy.
Krem bambino musi wystarczyć. Na spółę z Lolkiem.
Jej pupa, moja twarz, nie bądźmy drobiazgowi, wszystko w rodzinie zostanie.
Płyta z bajkami. Dobra. To już dwudziesta.
Może się uda obejrzeć jak Lolek zaśnie.
Ty popatrz jaka kolejka, oszaleć nam przyjdzie.
A już Lolek to zwariuje na pewno.
Ty się ustaw w ogonku i symuluj atak serca,
a ja stanę za tobą z Lolkiem i po cichu mu powiem,
że dziś kolacji i bajki nie będzie.
Ktoś przed nami nie wytrzyma.
Na kogoś podziała albo to albo to. 
Zależy jaka wrażliwość.
Ależ dziękuję, naprawdę, jak miło!
Mąż niedomaga, dziecko jak to dziecko, dziękuję z całego serca!
Duży, co ty robisz do jasnej ciasnej!
Wracaj natychmiast! Ludzie z kolejki nas obserwują!
Przed chwilą miałeś atak serca!
Wiem, że nie idziesz po łopatę!
Piwo sobie w osiedlowym sklepie kupisz!
Nie po piwo? To po co?
Czegoś zapomnieliśmy?
Nie, nie jestem inteligentna inaczej.
Przecież wiem, że pieluch i kremu bambino nie da się zjeść...
Zakupy spożywcze zrobimy po drodze.
Jak to gdzie?
W nocnym, a gdzieżby inaczej.


4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. rewelacją było to, gdy Lolek rozdarł się w kolejce tak niemiłosiernie, że specjalnie dla nas uruchomiono kolejną kasę:) wszyscy w kolejce zzielenieli z zazdrości ;p a Duży chciał kasjerkę po stopach całować :D

      Usuń
  2. "Nie mam kasy na ujędrniające kwasy."
    Zrymowało się jak ta lala :D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. och, wydało się jaka ze mnie poetycka dusza, łups ;p

    OdpowiedzUsuń