sobota, 5 stycznia 2013

POLOWANIE NA MUCHY CZAS ZACZĄĆ


Dokuczają france, zwłaszcza w lecie.
Ponad 2 lata temu w wakacje to ja w ciąży byłam.
Mieszkanie na parterze.
Za oknem nieskończony przestwór zieleni.
Słowem krzak na krzaku.
Much zatrzęsienie.
W krzakach im się widocznie nudziło,
szukały towarzystwa na poziomie,
padło na mnie.
Biedną ciężarną.
Krew mnie błękitna zalewała.
Latałam po chałupie z packą na insekty
usiłując choć jednego pozbawić życia.
Na próżno.
Brzuch rósł, przeszkadzał latać dostatecznie zwinnie i prędko.
Co innego Duży.
Mimo sporych gabarytów muchy łapał, że tak powiem na pniu.
Od niechcenia. Jakby nic innego od dziecka nie robił.
Mistrz.
Obserwowałam Dużego miesiąc.
Kodowałam precyzyjne ruchy.
Śledziłam taktykę wytrawnego myśliwego.
Bo zazdrościłam.
Bo miałam plan.
Bo byłam na zwolnieniu i się nudziłam.
Ja mu pokażę jak się z cholerstwem walczy.

Niedziela. Duży w domu rozparty w fotelu.
Ja zalegająca wdzięcznie na kanapie.
Jest. Lata. Brzęczy upierdliwie.
Nie, nie wstałam.
Nie, nie wzięłam do ręki śmiercionośnego sprzętu.
Gołymi łapami postanowiłam muchę załatwić.
I tym samym zasłużyć na dozgonny podziw Dużego.
Kto powiedział, że mężczyźni to najlepsi myśliwi?
Cierpliwie oczekiwałam odpowiedniego momentu.

I nadszedł.
Usiadła męczydusza na narzucie.
W zasięgu mojej zręcznej ręki.
To była chwila.
Uwinęłam się w sekundę.
Zanim małe skrzydełko zdążyło się do lotu poderwać,
zanim w ogóle zdążyło drgnąć,
nakryłam muchę błyskawicznie obiema dłońmi.
Dużemu to nie umknęło.
Zaczął przyglądać się moim ewolucjom ze sporym zainteresowaniem.
Miałam minę niedźwiedzia dobierającego się do miodu.
Bardzo powoli zaczęłam odchylać palce.
Schyliłam głowę, by zajrzeć w śmiertelną pułapkę.
Jest! Nie rusza się.
Zabiłam, tfu, upolowałam!
Wzięłam truchełko ostrożnie w 2 palce.
Żeby Dużemu łup zaprezentować.
Niech widzi jaką ma sprytną kobietę.
Martwa mucha nie dawała się odczepić od narzuty.
Ale ją rozkwasiłam! Przykleiła się na amen!

Duży w dalszym ciągu patrzył uważnie.
W końcu nie wytrzymał i się odezwał:
Mogę ci kupić specjalną golarkę do swetrów,
skoro tak ci supełki na narzucie przeszkadzają.
Co się będziesz tak z każdym z osobna męczyć.

Nie przyznałam się, że to było polowanie.
Entuzjastycznie wyraziłam chęć posiadania takiej golarki.
Mucha wciąż pobzykiwała zajadle nad nami.
Dopóki Duży nie wstał i jednym ruchem nie złowił jej w locie.

8 komentarzy:

  1. Dozuje sobie posty Twoje, zeby mi na dluzej usmiechu wystarczylo.. Swietne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dozuje sobie posty Twoje, zeby mi na dluzej usmiechu wystarczylo.. Swietne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję, miło mi niezmiernie. i nie dozować! czytać! cieszyć japę! przecież ja coś tam zawsze jeszcze skrobnę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytać? ;) z chęcią. napisać? za wysokie progi na moje nogi :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisać oczywiscie.. Zupelnie sie z Toba nie zgadzam, powinnas sprobowac!

    OdpowiedzUsuń
  6. zbyt wiele dobrych książek przeczytałam, żeby się porywać z motyką na słońce ;) wystarczy mi blog. raz piszę lepiej, raz gorzej, ale przecież "wolnoć Tomku w swoim domku" :D

    OdpowiedzUsuń