czwartek, 17 stycznia 2013

JAKA MATKA TAKA CÓRKA


Czy dziecko używa przedmiotów zgodnie z przeznaczeniem?
Niewinne z pozoru pytanie pediatry chcącej sprawdzić,
czy Lolek rozwija się prawidłowo,
wywołuje falę wspomnień.

Deszczowa i ponura jesień.
Przepełniony autobus.
I ja, szczęściara, posiadaczka miejsca siedzącego.
Gapię się tępo w ściekające po szybie bure krople.
Z mojego nosa ścieka wodnisty katar.
Nie jestem odosobniona.
Połowa pasażerów pociąga, smarka i charczy.
Automatycznym ruchem sięgam do kieszeni
w poszukiwaniu chusteczki higienicznej.
Zonk. Nie odwracając wzroku od okna
otwieram torebkę i szukam na ślepo.
Marzę o ciepłych krajach.
Nie zdając sobie sprawy, co wyciągam,
rozpakowuję z kolorowego i szeleszczącego papierka
podpaskę.
Przykładam do zaczerwienionego kinola.
Dmucham z rozmachem.
Czuję ulgę.
Mnę podpaskę i zatrzymuję w dłoni.
Patrzę na ulicę i widzę jak autobus zbliża się do przystanku,
na którym muszę wysiąść.
Zastanawiam się przez sekund parę
jak przepchnę się do wyjścia przez ten tłum.
Odrywam oczy od okna,
wstaję.
Niepotrzebnie się martwiłam.
Do drzwi mam wolną drogę.
Pasażerowie tworzą szpaler.
Żebym mogła przejść.
Ja i moja podpaska.

Wspomnienia płyną wartkim strumieniem.
Po wyjściu z autobusu wskakuję prosto do łazienki.
By sobie przetrzeć twarz zmywaczem do paznokci.
Będąc święcie przekonaną, że to tonik.
W tej samej łazience spryskuję pachy lakierem do włosów.
Włosy pod pachami stają mi w rezultacie dęba.
Ogoliłam, a jakże. A przynajmniej się starałam.
Krem do rąk, krem do depilacji, co za różnica.
Jeszcze tylko olejek antycellulitisowy na końcówki
włosów. Żeby się nie rozdwajały, no przecież.
Jeszcze tylko peeling do twarzy wmasowany starannie w stopy...

I hyc do pokoju.
Do pokoju po którym dumnie maszeruje Lolek
z nocnikiem na głowie.
Do pokoju, w którym Lolek z nocnikiem na głowie
zamiata dywan szczoteczką do zębów.

A więc używa czy nie?
Jednym susem wracam do rzeczywistości.
Jak w kilku słowach mam wytłumaczyć lekarce,
że nie bardzo, ale nie ma się czym martwić.
Bo jaka matka, taka córka.
Bo krew z krwi, kość z kości.
Bo ten typ tak ma.

Czy dziecko naśladuje???  biały kitel się niecierpliwi.
Moją twarz rozjaśnia uśmiech.
Ha! Nie muszę kombinować i zawile tłumaczyć.
Prawdę powiem. Najświętszą prawdę.
Oczywiście! mówię z triumfem.
I niech mnie stado gęsi kopnie jeśli mijam się z prawdą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz