poniedziałek, 10 grudnia 2012

BLISKIE SPOTKANIE TRZECIEGO STOPNIA


CZYLI JAK ZROBIĆ Z SIEBIE IDIOTKĘ STOPNIA PIERWSZEGO


Lolka nie ma jeszcze na świecie.
Odwalamy z Dużym tańce godowe. Idzie nam świetnie.
Świata poza sobą nie widzimy.
Świat się jednak o swoje upomina.
Czas zauważyć matkę Dużego. Czas by matka Dużego dostrzegła mnie.

Duży nalega. Migam się jak mogę.
Stres gorszy niż przed maturą, wymówek mam tysiąc.
Każda inteligentniejsza od następnej.
Boli mnie głowa. To wyżyny mojego intelektu.
Duży nie w ciemię bity, naciska.
Negocjujemy. Ustalamy ostateczny termin.
Stawiam warunek. U niej. W obecności rodziny.
Rodzinę już znam. Wmieszam się w tłum.

2 tygodnie poprzedzające wizytę upływają mi na nieustającej histerii. 
Duży olewa.
Obmyślam plan, a jakże.
Niewymuszona elegancja, krzykliwy makijaż odpada, fryzura daleka od ekstrawagancji.
Olśnię erudycją, humorem, będę ciepła i dziewczęca.
2 tygodnie w napięciu śledzę kanały meteo, tematy do rozmów szykuję.
Zagłębiam się w meandry polityki, gdyby luźne pogawędki 
o pogodzie nie szły nam zbyt luźno.
Przeglądam poradniki kulinarne, żeby stwarzać wrażenie, iż kuchnia to moja domena.
I gdybym w gusta polityczne nie trafiła.
Dużego podpytuję z zacięciem Maty Hari o ulubione kolory, seriale, dyscypliny sportowe.

Po 2 tygodniach jestem przygotowana na tip top.
Noc przed spotkaniem upływa mi na liczeniu baranów.
Czas biegnie nieubłaganie, Duży nieubłaganie ciągnie mnie do auta.
Nie faszeruję się tabletkami uspokajającymi tylko dlatego, 
żeby sobie lekkiego dowcipu nie stępić.
To już. Nic się nie da zrobić. Jedziemy.

Wkraczamy w próg domu rodzinnego Dużego.
Jestem bliska omdlenia.
Dam radę- powtarzam w myślach raz za razem.
Rodzina nie ułatwia. Cisza jak makiem zasiał,
uważny wzrok skierowany na mnie. 
Kroczę na ugiętych nogach ku swemu przeznaczeniu.
Mama Dużego wyciąga rękę na powitanie.

I ja, elegancka, ciepła i dziewczęca erudytka, z pełnym namaszczeniem ciągnę dłoń, 
która tyle czasu Dużego karmiła, pod swój nos i cmokam z głośnym mlaśnięciem.
Aż się echo niesie.

Szczęście w nieszczęściu, że nie nie poszłam za ciosem i nie wypaliłam:
Gdzie ty, matko moja, tam i ja, córka najukochańsza twoja...




6 komentarzy:

  1. Maja napisz proszę że ten opis to wytwór Twojej wyobraźni... to się nie mogło zdarzyć naprawdę!!! :-D :-D :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdarzyło się... wstyd to moje drugie imię.
      na szczęście czas leczy rany :P

      Usuń
  2. dżizas majka!!tosz to szok!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. siebie zszokowałam najbardziej :D
      z podziwu do dzisiaj wyjść nie mogę :P

      Usuń
  3. Ojtam ojtam przy teściowej każdy głupieje ;)

    OdpowiedzUsuń