czwartek, 13 grudnia 2012

DAMĄ BYĆ DO KRWI OSTATNIEJ


Ile można rozmawiać o kupach, zupach, pieluchach chłonnych bądź nie,
katarze wodnistym, katarze mniej wodnistym, suchym kaszlu i piaskownicy?
Bez końca.
Dla zdrowia psychicznego należy jednak sobie czasem zrobić przerwę.
Odreagować. Podyskutować o literaturze, filmie tudzież innym teatrze.
Przecież matka też człowiek. Nierzadko inteligentny.
Czas dać ujście inteligencji.
Czas spotkać się z innymi towarzyszkami niedoli vel matkami.
I podczas spotkania cały czas mieć się na baczności,
by nie zejść na niebezpieczne tematy. O dzieciach.

Duży zapewnia, że przez 2 godziny sam na sam z Lolkiem nie oszaleje.
Udaję, że wierzę. Zależy mi na spotkaniu.
Duży pilnuje, bym nie zapomniała telefonu.
O której wychodzisz? Weź telefon. Tak na wszelki wypadek.
Tak, pasuje ci ta bluzka. Weź telefon.
Nie, nie jesteś gruba. Pamiętaj o telefonie.
Nie rozmazałaś się. Idź już! Na pewno wzięłaś telefon?

Gdy usiłuję zamknąć drzwi, Duży w ostatniej chwili chwyta za klamkę.
Nie dopuszczam do głosu, wiem co chce powiedzieć.
Wzięłam!!! Drę się na całą klatkę.
A baterię naładowałaś??? Duży drze się na cały blok.
Nie pamiętam. Dużemu odpowiadam, że nie jestem kretynką
i że oczywiście. Że tak. Że naładowałam.
Ze świadomością, że będę się smażyć w piekle, daję pierwszy krok ku wolności.

Jest nas sporo. Wszystkie w euforii.
Udało nam się zebrać w kupie. W końcu. Po pół roku umawiania, odmawiania, namawiania.
Cud.
Knajpa przyjemna, kelner przystojny, piwo rozkosznie zimne.
Żyć nie umierać.

Zaczynamy gadać wszystkie na raz.
- Świetnie wyglądasz!
O, kochana, gdybyś ty mnie po porodzie zobaczyła...
Źle, kurna chata. Od nowa.
- Świetnie wyglądasz!
Dziękuję. Używam od niedawna cudownego kremu.
Skóra jak pupa niemowlęcia.
Stop. Jeszcze gorzej.
- Byłam ostatnio u niesamowitego fryzjera! 
Och, mnie by się też przydało. Tak mi włosy wypadają po ciąży!
No żesz... Może o teatrze.
- Widziałyście tę sztukę? Boska!
Ja! Ja widziałam! Iksińska grała jak natchniona! 
W spektaklach dla dzieci też daje z siebie wszystko. 
Wiem, bo ostatnio byłam z moją małą...

Po godzinie z zapałem rozprawiamy o rozstępach, która większe po ciąży,
która w bardziej spektakularnym miejscu.
Kelner, który rusza do naszego stołu, by uzupełnić płyny, słysząc triumfalne
Ja to mam najbardziej zryte cycki! zmienia zdanie i kierunek.
Wycofuje się za bar. Coś tam mamrocze o berecie. W połączeniu z przymiotnikiem zryty.

2 godziny mijają jak z bicza strzelił.
Jesteśmy na bieżąco z trybem życia każdej z pociech.
Jesteśmy bogatsze o niezbędne informacje, która jakie kupki i jak często,
która jakich zupek za diabły i dlaczego.
Przy rachunku jak jeden mąż wyciągamy portfele.
Zgrane z nas babki.
Jak jeden mąż z portfeli wyciągamy zdjęcia dzieci.
No chyba chłopy wytrzymają te nadprogramowe pół godziny?
Pół godziny oglądamy.

A potem zaczynamy się spieszyć.
W pubie nie ma zasięgu. O matko! Dlaczego nikt nam nie powiedział???
Wyobraźnia zaczyna pracować.
Żegnamy się w pośpiechu graniczącym z histerią.

Po wyjściu okazuje się, że mój telefon dalej nie ma zasięgu.
Rozładował się. Cholera.
Biegnę na postój. Sapię. Sucho w ustach.
Odpada mi obcas.
Zatrzymuję się i liczę do stu.
Tylko spokój może mnie uratować.
Odgarniam włosy, smaruję spierzchnięte usta pomadką ochronną.
Jakoś muszę wyglądać po powrocie.
Wsiadam do taksówki.

Do domu wkraczam z obcasem w ręku, w płaszczyku Dzidki
( nie szkodzi, pretekst do następnego spotkania jak znalazł),
a twarz moją zdobi bardzo nieszczery, aczkolwiek szeroki uśmiech.

Duży już czeka. Duży zapala światło.
Widzę przerażenie w jego oczach.
O matko, na pewno coś z Lolkiem, na pewno coś się stało!
Już nigdy nie wyjdę na tak długo. Już nigdy nie wyjdę! Nigdy!

Duży nie ułatwia. Szepcze O Jezu...

Stoi bowiem przed nim Joker, który zagryzł Batmana.
Wysmarowana jestem na oślep szminką Dzidki, którą znalazłam w kieszeni.
Wiśniową.
Obcasem, którym wymachuję nonszalancko, zapewne pragnęłam zdemolować Batmobil.
A dla niepoznaki przywdziałam płaszcz przypadkowego przechodnia.
Któremu zapewne wcześniej wgryzłam się w tętnicę.

Duży do tej pory za żadne skarby świata nie chce uwierzyć,
że wypiłam tylko dwa piwa...


5 komentarzy:

  1. no nie ukrywam że chciałabym Cię zobaczyć w takiej werszyn:)kurrrr M. kiedy do mnie przyjedziesz????????????????

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zrobię prawko. czyli nigdy :P jak Duży mi da samochód. czyli nie w tym życiu :P a Twoje sushi kusi, łoj kusi... żeby nie było, pogadać też bym na żywo chciała :D

    OdpowiedzUsuń
  3. no to niech cię duży podrzuci do mnie na łikendzi to se bedziem susziować:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a trzy "żywe srebra" bendom szaleć w tle :) no może najmłodsze w sen ucieknie ;) Duży w łikend ma same ważne, żeby nie powiedzieć najważniejsze sprawy do załatwienia. np. fryzjer. np. samochód (zawsze, ale to zawsze coś można poprawić/naprawić), zakupy. pogadam, podrążę. raczej w tym roku nie zdążę :P

      Usuń