sobota, 15 grudnia 2012

POMALUJ MÓJ ŚWIAT NA ŻÓŁTO I NA NIEBIESKO


Pod warunkiem, że się żółty od niebieskiego odróżnia.
Pryszcz.
Dla kobiety. Mężczyznom nie jest tak łatwo.

Podaj mi te malinowe śpiochy! Krzyczę do Dużego.
Eee... Jakie? Głos Dużego brzmi cokolwiek niepewnie.
No te z cytrynowym misiem w prawym górnym rogu!
Dużemu spada kamień z serca. Wie gdzie jest prawy górny róg.

Wizyta znajomych. 100 lat się nie widzieliśmy.
Jaki macie samochód?
Ja! Ja odpowiem!
Czarny! Nie potrafię ukryć satysfakcji.
W drzwiach staje Duży. Czoło zmarszczone.
Po mojej satysfakcji śladu nie ma.
Zaraz wyjedzie z silnikiem, napędem i innymi duperelami,
o których zielonego pojęcia nie mam.
To jest perłowa ciemna śliwka. Nasze auto ma kolor perłowej, ciemnej...
Duży syczy przez zęby.
Śliwki. Kończę szybciutko i cichutko. Może mnie nie rzuci.

O śliwce staram się pamiętać. Podkreślam na każdym kroku.
Wziąłeś zakupy z naszego ŚLIWKOWEGO auta?
Gdzie zaparkowałeś naszą śliwkową perłę ciemności?
Lolek, zostaw kluczyki od naszego perłowego samochodu! I śliwkowego też!
Chyba mnie jednak rzuci.
Skoro tak ci trudno zapamiętać, możesz mówić czarny.
I dodaje: Ech, kobiety.
Chyba go rzucę.

Echkobiety bywają pamiętliwe. Latami wyczekują okazji do zemsty.
Czekam. Właściwy moment nadchodzi przed upływem roku.

Lolek w moim brzuchu przypomina miniaturową fasolkę.
Fasolka za bardzo się spieszy na świat.
Ląduję na izbie przyjęć.
Nie zdajemy sobie z Dużym sprawy z powagi sytuacji.
Lekarze wręcz przeciwnie.
Nie, nie może pani wyjść. Zostawiamy do obserwacji.
Czy jest pani przygotowana?
Eee...Że co proszę?
Czy ma pani ze sobą spakowaną torbę?
A gdzie tam...

Wychodzę z gabinetu w szpitalnym uroczym szlafroczku w pół uda.
Wypłowiałe kwiatki, większości guzików brak.
Duży patrzy i oczom nie wierzy.
Ale co ty robisz?
Postanowiłam modelką zostać. Właśnie mnie zwerbowali.

Wyglądam nad wyraz szykownie.
Oprócz szlafroczka mam włos ułożony, pełen makijaż, but na obcasie.
Pielęgniarki chichoczą po kątach.
Zostaję, nie wiem na jak długo. Mam się położyć w tej chwili.
Potrzebuję kilku rzeczy. Więc...
I tak nie zapamiętam. Lecę do domu, a ty mi napisz czego potrzebujesz.
Jasne kochany.

Chwilę później jestem już pacjentką oddziału patologii ciąży,
siedzę na szpitalnym łóżku, nóżką obutą w szpilkę macham filuternie,
włosy poprawiam kokieteryjnym ruchem dłoni raz za razem,
drugą dłonią ściskam na piersi rozchylające się odzienie.
Oczy innych ciężarnych skierowane na mnie.
W oczach rozbawienie.
Nie wiem dlaczego. Nie zastanawiam się.
Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Piszę sms do Dużego. Lista jest długa.

Wymieniam same najpotrzebniejsze rzeczy:
lakier do włosów- czarny, odżywka - w czerwonej butelce,
niebieska kosmetyczka, różowa poduszka.
Najlepsze zostawiam na koniec.
I koszula nocna. Ta CEGLASTA.
He, he, niech ma za tę śliwkę. Na perłowo go załatwiłam.
Puchnę z dumy.
Swój honor ma. Będzie szukał pół dnia, a nie zadzwoni.

Duży zjawia się szybciej niż myślałam. Po 2 godzinach.
Wiedziałam! Wiedziałam, że nie będziesz wiedział, która to koszula!
Nie potrafię ukryć złośliwego uśmiechu.
Koszulę znalazłem od razu. Odżywki do włosów szukałem jak debil półtorej godziny!
Ale patrz! W końcu znalazłem! Nawet dwie!
Z dumną miną laureata nagrody Nobla wręcza mi szampon i piankę.
Jeden kosmetyk w białym, drugi w fioletowym opakowaniu.









2 komentarze:

  1. phi mój kolory rozróżnia aż za bardzo....turkusy,srusy,lawendy....

    OdpowiedzUsuń