czwartek, 4 lipca 2013
A NIBY TAK SIĘ WIELE O TYM MÓWI
Często słyszę od lekarzy i terapeutów, że gdyby nie moja praca z Lolkiem,
to Lolek nie byłby na tym poziomie, który reprezentuje teraz.
Że gdybym nie wypruwała od ponad roku flaków,
to sytuacja wyglądałaby inaczej.
Gorzej.
Lolek wyglądałby gorzej.
Lolek byłby w gorszym stanie.
Tak mówią.
Tak łechcą.
Moją próżność.
Że niby taka genialna jestem.
I mam intuicję.
Rzadko spotykaną.
Że podchodzę stanowczo.
Ale z ciepłem.
Że widać rezultaty.
Gołym okiem widać.
Tak.
Widzę.
Wiem.
I pamiętam.
Jak ponad rok temu lekarze i terapeuci patrzyli na mnie
jak na wariatkę.
Która wymyśla problemy.
Która chce być modna,
bo przecież taka moda na autyzm.
Ostatnio.
A teraz na rękach by nosili.
Że reakcja w porę.
Że właściwa reakcja.
Że brawo!
Duży odebrał za piątym razem.
Miał wyciszony telefon.
Ale w końcu odebrał.
Spryciarz.
I wysłuchał spokojnie co ma do powiedzenia pediatra.
Pediatra Lolka.
Pediatra, która na bilansie dwulatka
spokojnie poświadczyła swoim autografem,
że rozwój bez zarzutu.
Pediatra, która spokojnie oświadczyła,
że brak mowy to nie dramat.
W tym wieku.
Pediatra, która 2 tygodnie później
już miała na biurku diagnozę.
Naszego Lolka.
Dramatyczną, o ironio.
Wysłuchał.
Prośby.
O udostępnienie numeru telefonu matce.
Która przyszła do naszej pediatry z czteroletnim synem.
Pełna niepokoju.
Pełna strachu.
Bo syn, synek inny.
Bo szukała już pomocy.
U specjalistów.
Szukała u neurologa.
Bo podejrzenie autyzmu.
I noce bezsenne.
I kołdra rano od potu mokra.
I neurolog stwierdził, że za wcześnie.
Za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć.
Żeby zdiagnozować.
Mimo że sygnały.
Takie, że kołdra jak z pralki.
Za wcześnie.
Bo chłopiec ma dopiero cztery lata.
Bo matka, żeby być noszona przez lekarzy na rękach,
musi poszukać wcześniej pomocy u innych rodziców.
Takich jak my.
Bo dla nich, lekarzy, jest za wcześnie.
Dla nas i dla naszych dzieci
często przez takich lekarzy jest za późno.
O ironio.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo wzruszające, ale i prawdziwe...niestety :(
OdpowiedzUsuńniestety. jeśli chodzi o pierwsze symptomy wskazujące na zaburzenia autystyczne, to zauważają je głównie rodzice. i zaczyna się wędrówka po lekarzach. którzy odsyłają, uspokajają, drwią. nie wszyscy, ale większość. dlatego ja postanowiłam wykluczyć autyzm tam, gdzie się naprawdę znają. przecież ze złamaną nogą nie leci się do ginekologa, tylko tam, gdzie się uzyska fachową pomoc.
Usuńno to "wykluczyłam". ech.
opowiadałam moim sąsiadkom o Twoim blogu, wysłałam linka...i co usłyszałam - nie mogę tego czytać, bo żal itp...
OdpowiedzUsuńPomyślałam sobie, że czytając o autyzmie moje dziecko się przecież nie zarazi, a świadomość problemu, choroby jest ważna - nawet jak mam zdrowe dziecko. I dlatego lubię czytać Twoje wpisy, cieszyć się z Tobą sukcesami Lolka i płakać kiedy masz doła i ledwo żywa jesteś, bo to nie jest proste, łatwe i przyjemne.
tak, masz rację, można się sporo dowiedzieć, takich dzieci jest sporo, każdy na pewno choć raz się zetknął, choć mógł nie mieć świadomości, że to "inne" dziecko. wprawdzie na blogu nie podaję konkretnych informacji jakie badania, jaka konkretnie terapia, metoda, bo ten blog ma trochę inny cel. gdy Lolek czuje się zagubiony, to wwierca głowę w dywan, kręci się, szereguje klocki. żeby nie zwariować. ja żeby nie oszaleć piszę bloga. dla zdrowotności - psychicznej;)
Usuńale rozumiem mamy zdrowych dzieci, które nie chcą czytać o nieszczęściu. nie chcą, nie mogą... ja nie mogłam patrzeć na bardzo chore maluchy w szpitalu. nie mogłam słuchać, jak mamy płaczą. wyszłam ze szpitala i odetchnęłam. to jest trudne, ciężkie, boli. a człowiek ucieka przed bólem i to jest naturalne. też bym chciała uciec. ja to mam wymagania :P