poniedziałek, 1 lipca 2013
ALOTERAPIA
Czy ktoś wie z czym to się je?
Czym Aloterapia różni się od hipoterapii?
Albo dogoterapii?
Bądź felinoterapii?
W odróżnieniu od terapii z udziałem psa, konia czy kota,
Aloterapia, to leczenie człowiekiem.
A konkretnie Alą.
Ośmioletnia pyzatata, rumiana blondynka
z końskim ogonem.
Ala.
Też w szpitalu.
Też rezonans.
Też nudy na pudy.
W tym szpitalu.
No nuda, że jeju.
Sami chłopcy.
I bach!
Lolek.
W sali obok.
To nic, że sporo młodszy.
To nic, że niemówiący.
Lolek.
Mała rumiana dziewczynka.
Potencjalna koleżanka.
Potencjalna do czasu.
Trzeba ten stan zmienić.
Należy ścieżkę wydeptać.
Drogę do potencjalnej przyjaźni.
Na przykład przejść się ze dwadzieścia razy pod drzwiami
sali, w której leży Lolek.
W której śpi Lolek.
Albowiem Lolek śpi po rezonansie.
I śpi.
I śpi.
Ile można chodzić?
No niech się obudzi!
Bo ten miniaturowy serwis z prawdziwej porcelany
za całe 14.50 już ciąży.
To kolorowe pudełko z filiżankami,
czajniczkami i spodeczkami
coraz cięższe.
A on śpi.
Ten Lolek.
A chodzić trzeba w tę i z powrotem,
bo a nuż się obudzi.
Jak się pójdzie gdzieś dalej.
Z tym serwisem, co to mama w nagrodę po rezonansie kupiła.
Lepiej się nie oddalać.
Komplet do herbaty nie taki znów fajny,
jak się nosi samemu.
Nie taki cudowny, gdy trzeba pić herbatę w pojedynkę.
Nie mówiąc o dolewaniu mleka,
by wyszła pyszna bawarka.
Więc Ala chodzi.
A w wyciągniętych przed sobą rękach
wielkie pudło.
A na twarzy Ali duma.
A we wzroku, który raz po raz kieruje w stronę
lolkowego łóżka, zniecierpliwienie.
Lolek zaczyna się przeciągać.
Ala już w progu.
Wygląda ciekawie zza tekturowego opakowania.
Z porcelaną, przysięgam, że miśnieńską,
wartą całe 14.50.
- Wejdź.
Zachęcam.
Zanim kończę zachęcać, Ala jest już przy Lolku.
I pudło otwiera.
Lolek otwiera szeroko oczy i podryguje radośnie.
Bo Ala.
Bo maciupeńkie kubeczki.
Bo się będzie bawił.
Z Alą.
- Lolek, nalej herbatki.
O tu. I tu, tu też nalej.
Pokażę ci.
Ala bierze delikatnie rękę Lolka.
Nalewają razem.
Lolek w siódmym niebie.
- Dosyp cukru. Mamie też.
Brawo! Pięknie!
Lolkowi śmieją się oczy.
Ba! Cała gęba się śmieje.
Dosypuje, dolewa, zerka na Alę.
Czy pochwali.
Ala chwali.
Ala się uśmiecha.
Ala jest nową koleżanką.
Ala cała jest ciepłem i cierpliwością.
Lolek nalewa, pije, nalewa,
dolewa, łapie w locie miniaturowe pokrywki,
które zsuwają się z imbryczków.
I jest szczęśliwy.
Tak szczęśliwy, że odstawia precyzyjnie małą filiżankę
na niewiele mniejszy spodeczek
i zsuwa się z łóżka.
I leci po swoją książeczkę.
Z odgłosami pojazdów.
Żeby pokazać Ali.
ŻEBY SIĘ POCHWALIĆ.
O matko...
Moje autystyczne dziecko chwali się książeczką...
Ala ogląda uważnie.
Podoba jej się książka.
Mówi o tym Lolkowi.
A na twarzy Lolka duma.
A na buzi Ali radość.
Lolek zamyka książeczkę.
Z hukiem.
Schodzi z krzesła.
Ala zbliża się do drzwi.
- Chodź Lolek. Pokażę ci swoją lalkę.
I Lolek, ten mój Lolek z zaburzeniami w sferze rozumienia,
komunikacji i funkcji społecznych, ten wyjątkowy Lolek,
bierze Alę jak gdyby nigdy nic za rękę,
z własnej inicjatywy bierze za rękę,
jak zwykłe dziecko bez zaburzeń
i idzie.
Oglądać lalkę Ali.
A na jego twarzy szczęście.
A na mojej twarzy...
Ech.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
pewnie szczęście i łzy :) wzruszyłam się czytając to :) pozdrawiam radmag87
OdpowiedzUsuńjeju, jeju, opisać się nie da :) jakbym mogła, to bym sobie taką ośmioletnią Alę urodziła ;) albo sklonowała :P
UsuńTyle radości a nalewaniu herbatki :) Aż serce rośnie i cieszę się razem z Lolkiem i z Tobą! Dla takich chwil warto żyć!
OdpowiedzUsuńtym bardziej, że zabawy w udawanie nie są najmocniejszą stroną Lolka. w zasadzie tych zabaw nie ma:( albo bardzo sporadycznie. Lolek umie nalać wodę do szklanki z małego dzbanka, ale nie rozumie po co ma nachylać mały czajniczek nad maciupeńką filiżanką. do zabawkowego czajnika wrzuca plastikowe sztućce, włącza zabawkową kuchenkę i fiksuje się na tym, że miga. nie postawi małej patelni, nie zamiesza, mimo że jak smażę prawdziwą jajecznicę, to wyciąga z szafki prawdziwą patelnię, chwyta drewnianą łopatkę i usiłuje mieszać...
UsuńWłaśnie miałam pisac żebyś sobie taką Alę urodziła ... a cudowne jest to że Lolek wcale nie jest jak autystyczne dziecko.. ona odstaje od nich pozytywnie. Ona jest bystrzacha. Dumna i ja. Oj Maja a Twojej dumy w tym momencie wyobrazić sobie nie potrafię... bo przeogromna pewnie a mój wzrok tak daleko nie sięga...
OdpowiedzUsuńA
autystyczne dzieci są bardzo różne. rzeczywiście w ośrodku (zdaniem psychologów) Lolek wiedzie prym. wśród rówieśników za to odstaje i to jak. zobaczymy jak wyszkolą go w przedszkolu.
Usuńnie wiem czy to dobrze nazywać dziewczynkę Lolek...
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze :) Lolek często w domu nazywany jest skrótem swojego prawdziwego imienia, a skrót ten rodzaju męskiego. i pasuje jak ulał. do małego łobuza :P co nie znaczy, że nie zwracam się do niego, tfu! do niej zdrobnieniami zdrobnień przesłodzonymi po całości w rodzaju żeńskim. sama w dzieciństwie byłam Maciusiem i miło mi się to kojarzy. a tak naprawdę samo imię Lolek zostało wymyślone na potrzeby bloga. gdy jeszcze przepełniony był radością i autoironią. gdy jeszcze nie wiedziałam. odsyłam do postu pierwszego;)
Usuńpomyliłam się. listopad 2012, post nr 2. i wszystko jasne. mam nadzieję :D
UsuńWszyscy wiemy dzięki komu Lolek tak pięknie potrafi udawać w zabawie ;)
OdpowiedzUsuńMama Niki
Wielka praca (mamy i Lolka) sie oplaca.Brawaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńM d.
no i się popłakałam (ze wzruszenia oczywiście:)) a taka Ala to skarb ( wziełaś na nią namiary? byłaby pomocna w kryzysowych sytuacjach :) i mam nadzieje że wynik Alowego rezonansu był pomyślny) ja już oczami wyobraźni widzę ten błysk na buziuchnie Lolka i Twoje rozpromienione oczęta pewnie z łęzką:)
OdpowiedzUsuńInna Matka
u Ali rezonans i eeg w porządku :) Ala niestety zajęta swoją siostrą. w wieku Lolka. są z tego samego miesiąca. stąd może to genialne podejście do młodej :)
Usuń