czwartek, 18 lipca 2013

JAKA POWINNAM BYĆ I DLACZEGO NIE ZAWSZE TAKA JESTEM


Powinnam się cieszyć.
Bo inni mają dzieci na wózkach.
Które nie chodzą.
Bo inni mają dzieci w szpitalu.
I nie wiadomo, czy te dzieci ze szpitala wyjdą.

Więc ja powinnam się cieszyć.

Nie przeczę, coś w tym jest.

Jest w tym coś niesamowicie denerwującego.
W tym nakazie dotyczącym radości.
Wygłoszonym tonem jawiemlepiejijuż.
Skierowanym do mnie.
Tej, która siedzi i słucha.
I wcale nie płacze.
I szat nie rozdziera.
I nie jęczy.
Tylko gapi się w telewizor i słucha.
Nakazu wygłoszonego znienacka.
Przez kogoś, kto ma dzieci.
Zdrowe dzieci.
Przez kogoś, kto wciąż narzeka na brak pieniędzy.
Kto ma ich mało, tych pieniędzy,
ale ma.

Więc dlaczego, do cholery, się nie cieszy,
że ma?
Mało tych pieniędzy, ale ma?
Że ma co do garnka włożyć,
że na głowę nie kapie, a w zimie grzeją kaloryfery?
Dlaczego się nie cieszy?
Mimo że inni tego nie mają?
Bo mają dużo, dużo gorzej?
Bo nie mają nic?
Dlaczego?

Cieszę się, gdy patrzę na Lolka.
Który w niczym nie przypomina Lolka sprzed roku.
Wycofanego, zamkniętego Lolka,
który nie był w stanie pokazać gdzie jest mama.
A gdzie tata.
Który nie cieszył się na widok mamy.
Ani taty.
Ani nikogo innego.
Który nie reagował na swoje imię.
Który nie patrzył w oczy.
Który siedział i patrzył w ścianę.
Który śmiał się do siebie.
Czasem.
Nie wiadomo dlaczego.
Który wpatrywał się w kolorowe trójkąty
stanowiące wzór na dywanie.
Długo.
Bardzo długo.
Który przekładał ręce z trójkątu na trójkąt.
Jeszcze dłużej.
Który nie umiał pić z butelki ze smoczkiem.
Który się kręcił.
Który szeregował zabawki.
Który za diabły nie wziął nic do ręki oprócz gładkiego klocka.
Który bawił się sznurkami.
I bawił się.
I bawił.
Który nie dał się przytulić.
Który nie dał się wziąć za rękę mamie.
Ani tacie.
Który nie wszedł na trawnik.
Nawet w butach.
Nie mówiąc o piasku.
Który siedział w wannie jak cielę
i nie potrafił się chlapać.
Przelewać.
Bawić.
Wodą.
Który gryzł wszystko zapamiętale.
Wszystko, co nie nadawało się do gryzienia.
Nawet meble.
Do gąbki ostatniej.
Który długo, długo, długo
nie wiedział jak wrzucić mniejszy przedmiot do większego.
Jak włożyć piłkę, klocek, zabawkę do pudełka.
Nie wiedział.
Nie umiał.
Który się nie uśmiechał.
Długo.
Który patrzył w przestrzeń.
Przez drugiego człowieka.
Jak przez szybę.
Bardzo długo.
Który nie naśladował, nie powtarzał, nie obserwował.
Który...

Który miał regres.
Poważny regres.
Ponad rok temu.
A ja musiałam na to patrzeć.
Kilka miesięcy.
A ja na głowie stawałam.
By to przerwać.
Kilka miesięcy stawałam.
I dalej staję.
Na głowie.
Mój świat stanął na głowie.
I dalej stoi.

Ale ja się cieszę.
Bo nawet do góry nogami można się cieszyć.
Cieszę się jak diabli.
Bo pamiętam jak było.
Jakie to było straszne.
Dla mnie.
Cieszę się, doceniam.
Tylko transparentów nie wywieszam.
Że taka szczęśliwa jestem.
Jak diabli.
Tylko ciągle we mnie tkwi niepewność.
Co będzie.
Jak będzie.
I kiedy...

I mam do tego prawo.
Mimo że inni mają gorzej.
Dużo gorzej.
Ja mam prawo.
Bo Lolek ma autyzm.
Moje dziecko ma autyzm.
Nieprzewidywalny autyzm.
A ja kocham moje dziecko.
Jak diabli.


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. toż się trzymam, trzymam :D swojego zdania się trzymam i swoich uczuć, czy się to komuś podoba, czy nie :P

      Usuń
  2. Jestes cudownie silna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nie... ja po prostu nie mam wyjścia. i kocham swe dziecię. jak to mama :)

      Usuń
  3. Bardzo Cię podziwiam :) W rodzinie mam dziecko z autyzmem, jego rodziców nie stać na tyle poświęcenia... Jesteś wyjątkowa !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezawsze rodzice tak sie poswiecaja dla dziecka.Wielkie uklony.
    M d.

    OdpowiedzUsuń
  5. halo, hola, hej, to chyba nie do końca tak. o poświęceniu można mówić w kontekście rezygnacji z własnego szczęścia w imię szczęścia drugiego człowieka, między innymi. ja nie rezygnuję z własnego. ja robię wszystko, żeby być szczęśliwa. a będę szczęśliwa jeśli moje dziecko będzie szczęśliwe. więc chyba nie poświęcam się tak bardzo... ;) nie zrezygnowałam z pracy, bo nie pracuję. nie zrezygnowałam z bogatego życia towarzyskiego, bo takowe może i prowadziłam, ale przed ciążą, a więc w innym życiu. wszystko co robię polega na tym, by doprowadzić do stanu, w którym nie będę musiała rezygnować. rezygnować ze zwykłego zycia mojej córki. bo oczywiście wierzę, być może jest w tym sporo naiwności, że to życie będzie zwykłe. że pójdzie do sklepu i poprosi o chleb. że przeliczy resztę. że się nie zgubi po drodze. że pójdzie do zwykłej szkoły. że kiedyś z niej przyjdzie i powie, że matematyczka to jędza. itd. więc uczę glaskania, rozpoznawania kolorów, kształtów, naśladowania dźwięków, uczę, że z drugim człowiekiem jest fajnie. choć to trudne. ale Lolek chce się uczyć. uczy się i to ważne. i to mi daje kopa. ale wiele dzieci z autyzmem stoi. nie robi postępów. przez lata. a rodzice się nie poddają. to oni są silni i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzilo mi ze poswiecasz prace,zycie towazyskie czy cos innego dla Lolka i jestes nieszczesliwa bo musisz,ale jakby nie bylo uczac swoje najukochansze dziecko poswiecasz swoj czas,swoja uwage i siebie przedewszystkim.Z milosci do Lolka i dla swojego szczescia.A wierz mi nie kazdy rodzic tyle robi i tak potrafi.Znam rodzinie gdzie jest chlopak z porazeniem mozgowym,jak mial 5lat mial operacje na biodra zeby mogl lepiej chodzic,ale nie wozili go na rehabilitacje bo co go bedzia meczyc,to go boli,to nie chodzi i juz 20lat siedzi w domu na luzku przed telewizorem.I choc go matka kocha to z podejsciem,,skoro taki sie urodzil to trudno,,duzo nie zdziala.
      M d.

      Usuń
    2. Moze to troche i lekarzy wina bo mowili ze takie dzieci dlugo nie pozyja,ale jakby im sie lepiej zylo gdyby chlopak chociaz chodzil,a teraz dzwigaj 100kg.zywej wagi.Nie chcialam cie urazic tym poswieceniem.

      Usuń
  6. nie, nie uraziłaś mnie. ja po prostu chciałam wyjaśnić, że nie jestem bohaterką czy kimś ponadprzeciętnym. masz rację, czasem z miłości można zrobić krzywdę. bo dziecko płacze, bo boli, bo nie chce, bo może już nie męczmy... owszem, ale to wszystko po to, żeby nie bolało potem, żeby potem było łatwiej, lepiej, normalniej. czasem szkoda mi młodej gdy histeryzuje, gdy wyje, bo nie chce czegoś robić. nie zawsze zmuszam. ale staram się być stanowcza. staram się przewidywać konsekwencje. no i czasem sama muszę zacisnąć zęby i przymknąć oko na fontannę łez. i to daje efekty. i już widzę, że Lolkowi żyje się lepiej, bo przecież nie mieszkamy na bezludnej wyspie, muszę uczyć swoje dziecko świata, który taki bajkowy nie jest. słowem, uparta jestem jak osioł. bo mam na względzie dobro swojego oślątka ;)

    OdpowiedzUsuń