poniedziałek, 8 lipca 2013

CZY BEZ PRZERWY MYŚLĘ O TYM CZYMŚ NA "A"


A nie.
A to ci niespodzianka.
A zdarza mi się zaprzątać myśli czymś innym.
Czasem.

Czasem myślę o czym myśli Duży.
Gdy wraca opakowany szczelnie w garnitur.
Bo pracuje, a tam wymagają takiego opakowania.
I wraca.
Codziennie.
Regularnie.
Po pracy do domu.
I wlecze ze sobą zakupy.
Bo jest sprytny, porusza się autem, dźwigać nie musi,
radzi sobie w sklepie.
Więc zakupy odwala.
I wraca.
W gajerze.
Z zakupami.
Wesoło przewalającymi się w koszyku sklepowym.
Wraca z tym koszykiem, stawia ten koszyk,
jednym ruchem luzuje krawat
i mówi z dumą:
- Chyba wszystko upolowałem! Bez kartki!
A ja omiatam wzrokiem Dużego,
zakupy i koszyk,
oczy wytrzeszczam i spokojnie odpowiadam:
- Polowanie wyjątkowo udane.
Podczas obiadu rodzinnego poukładam przepięknie 
w tym nowym koszyku cytrusy.

Myślę też o czym myśli Duży,
gdy jedziemy do sklepu.
Rodzinnie.
Wszyscy troje.
O czym myśli, gdy już Lolek w fotelik zapakowany,
gdy pasy zapięte, gdy kluczyki w stacyjce.
O czym myśli, gdy rusza z piskiem opon.
Z portfelem na dachu auta.
Myślę następnie przez pół dnia,
czy Dużemu uda się pozbierać wszystkie duperele,
które wypadły z portfela na ruchliwej czteropasmówce.
I czy noc go w krzakach nie zastanie.
Myślę również o tym, że on szuka,
a ja słyszę wciąż sygnał pędzących karetek.
I zastanawiam się, czy ktoś wjechał Dużemu w cztery litery,
bądź czy Duży wjechał pod tira, z tej wściekłości i żalu,
że nie znalazł karty do bankomatu.

Myślę co zajmuje myśli Dużego,
gdy kupuje 3 kilo truskawek, 3 kilo, bo za chwilę
koniec truskawkowego eldorado,
bo korzystać trzeba, bo kluchy z truskawkami.
I koktail.
Można z nich zrobić.
I smaczne.
I witaminy.
I spieszyć się trzeba.
Więc trzeba kupić.
I przez 2 dni trzymać w biurku.
W pracy.
Ku uciesze muszek owocówek.
I reszty pracowników.

Myślę też sobie przez większą część dnia o kupie.
Tak, o kupie.
Lolka.
Czy Duży zahaczy po drodze do roboty o laboratorium
i odda cudo do analizy,
czy też nonszalancko pomknie na spotkanie służbowe.
Z tą kupą.
I zastanawiam się, czy będzie z nią jeździł cały dzień,
czy jednak zorientuje się, że nosi na sercu w kieszeni koszuli
jak skarb największy.
Najdroższy.
Z którym ciężko się rozstać.
Tę kupę.
A może zorientuje się już na spotkaniu.
Gdy się schyli, a fiolka wypadnie.
Ku radości licznie zgromadzonych.


Dopóki jest Duży, nie ma szans,
bym każdą sekundę poświęcała na zamartwianie się.
Bym w każdej minucie myślała.
O autyzmie.

Albowiem z autyzmem czasem wygrywa koszyk.
Portfel na dachu.
Truskawki w szufladzie.
No i kupa.

I dobrze.
Bardzo dobrze.


5 komentarzy:

  1. he he nie ma to jak chłopaki ;) Mój ostatnio zachwycony wrócił z szamponem dla noworodków a miał kupić płyn do kąpieli ale co tam przyda się no i najlepsze jak po mnie przyjechał do szpitala to zapomniał mi ciuchy na zmianę wziąć :/ ale co tam Jakson (pisownia pl. ;)) kiedyś w piżamce do sądu poszedł trzeba przyznać że moja była równie gustowna
    Mama Niki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jam już przyzwyczajona do łupów typu: odżywka zamiast szamponu, kolejny płyn do mycia powierzchni płaskich zamiast żrącego syfu do muszli klozetowych, ogórki świeże zamiast kiszonych ( w końcu ogórkowa to ogórkowa :D ) i tym podobne ;)żeby człowiek chciał siedzieć i rwać non stop włosy z głowy, to nie może. bo boki zrywa :P

      Usuń
  2. nie da się ukryć, że Duży to prawdziwy mężczyzna z krwi i kości :) /Ula

    OdpowiedzUsuń
  3. No jakbym o swoim "duzym" czytala...:)

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli chłopy tak majom... tak żem czuła ;)

    OdpowiedzUsuń