poniedziałek, 22 lipca 2013

LOLEK WĄCHA, MATKA NIE CHCE BYĆ GORSZA


Człowiek ma nos, to wącha.
Lolek też ma nos.
Też wącha.
W końcu to człowiek.
Wącha jednak częściej.
Inaczej.
Wącha to, czego inny człowiek by nie powąchał.
Bo po co wąchać taśmę bezbarwną i w dodatku klejącą?
Albo nogę mamy?
Bądź papierek podniesiony z chodnika?
Po co?
Po co wąchać po kolei książki?
I zakrętkę od butelki po wodzie mineralnej?
Po co?

Nie wiem.
Mogę się tylko domyślać.
Że węch Lolka jest inny.
Jak Lolek.
Nie, nie zaburzony.
E tam.
Inny.
Zapachy są dla niego bardziej lub mniej intensywne.
Niż dla nas.
Są przyjemne lub nie.
Jak dla nas.

Lolek lubi wąchać kawę.
Do puszki z herbatą wlazłby cały.
Gdyby mógł.
Po przybliżeniu plastikowej zabawki do małego nosa
zastyga, by po chwili wydać z siebie pełne rozkoszy:
- Aaaaa...

Dobrze mu.
Gdy wącha.
Jest mu lepiej.
Gdy czuje.
Farbę.
Plastik.
Kawę.
I jakkolwiek to głupio brzmi, klej.

Ja też lubię, gdy mi dobrze.
Gdy mi lepiej.
Gdy raz na jakiś czas robi mi się przyjemnie.
I pomagam sobie w tym jak mogę.
Nie wącham kawy.
Ani herbaty.
Tym bardziej kleju.
Mam inny sposób.
Magiczny.

Wącham Lolka.
I marszczę przy tym nos.
Z zadowolenia.
I wciągam powietrze głęboko do płuc.
I wypuszczam mówiąc:
- Aaaa...
I jest mi lepiej, gdy czuję.
Ten zapach.
Który nie może się równać z nikim i z niczym.
Z najdroższymi perfumami świata.
Z kawą.
Nawet z czekoladą nie może się równać.

Nawet, a to ci niespodzianka, z klejem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz