poniedziałek, 20 maja 2013
A JAK BYŁAM U INNEGO SPECJALISTY
Bo przecież bywam.
Często.
Nie na salonach.
W gabinetach bywam.
Kaprys taki mam to bywam.
I byłam sobie u pedagoga.
Z Lolkiem.
I z babcią Lolka.
Babcia w ramach wspomagania.
Bo Duży musi pracować.
A specjaliści mają podobne godziny pracy jak Duży.
A to ci niespodzianka i zrządzenie losu.
A skoro Duży ciężko pracuje,
to Lolka na miejsce trzeba dotransportować autobusem.
A nawet dwoma.
Z przesiadką ten transport, godzina w jedną stronę,
wszystko w ramach i granicach jednego miasta.
Stąd babcia.
I jej obserwacje.
Czekamy.
Zza drzwi dobiega płacz.
Pół godziny dobiega.
Mały pacjent nie chce współpracować.
Ale musi.
Więc płacze.
Bo taka krzywda.
W końcu wychodzi.
Z rodzicami.
- Tak patrzyłam na rodziców tej zaburzonej dziewczynki.
Takiej zaburzonej.
A oni tacy inteligentni.
Wiesz, po twarzach widziałam.
Tacy na poziomie.
Widać, że wykształceni.
I takie dziecko.
Taki cios.
Dla nich.
Takich porządnych i inteligentnych.
Czy ktoś mniej wykształcony, czy też mało inteligentny
bardziej zasługuje na taki cios?
Pytam.
Czy ktoś taki zasługuje bardziej?
Pytam.
I nie nie czekam na odpowiedź.
Bo ją znam.
Nikt na to nie zasługuje.
Niezależnie od tego ile tytułów ma przed nazwiskiem.
Ile zarabia.
I jak gustownie, bądź nie, jest ubrany.
Żaden rodzic nie zasługuje.
Żaden.
I już.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nikt nie zasluguje.Niewiadomo dlaczego i po co spotyka nas taki,a nie inny los,bez wzgledu na to kim jestesmy.Przyjmujemy bo w sumie nie mamy wyjscia
OdpowiedzUsuń.M d.