piątek, 3 maja 2013

PRZYCHODZI LOLEK DO LEKARZA


Lolek poza tym, że jest chory na stałe,
czasem postanawia zachorować na chwilę.
Przewiało mi dziecię, dziecię podjęło postanowienie,
najpierw się pięknie zagluciło,
a następnie uderzyło w kaszel.
Suchy, męczący, z samego dna oskrzeli.
Czy tam płuc.
Do lekarza, by rozstrzygnąć czy oskrzela, czy płuca,
czy tylko w gardle drapie.
Majówka, weekend długi,
lekarz przypadkowy.
Dyżur świątek piątek, los taki, o matko.

- Dziecko ma trzy i pół roku?
Pytanie na wejście.
Karta z datą urodzenia na biurku.
Jak wół.
- Nie. Dwa lata i trzy miesiące.
Pomagam jak umiem.
- Dwadzieścia?
Pytanie bez odrywania wzroku od ekranu komputera.
- Co dwadzieścia?
Dopytuję, bo znów chciałabym pomóc, ale nie wiem jak.
- Dwadzieścia kilo? Czy więcej? Waży dziecko?
Lolek jest sporą dziewuchą, ale może nie przesadzajmy.
Dwudziestokilowy dwulatek, ojej...
- Dziecko waży czternaście i pół.
Och, jaka jestem pomocna.
- Co ja widzę...
Wzrok wlepiony wciąż w komputer.
W dane Lolka.
W informacje o zdrowiu.
- Te całościowe zaburzenia rozwojowe, to coś z nerkami?
Bo tutaj mam wyniki niedawnego usg.
Mogę się wykazać.
Znowu.
Pomogę.
A co tam.
- Usg  kontrolne, bo w I roku życia córka przeszła
dwie poważne infekcje układu moczowego.
Ale pomagam.
Non stop.
Żywcem mnie do nieba wezmą.
- Widzę. Ale chodzi mi o te zaburzenia.
Nie wezmą.
Szczękościsk.
Powoli, dobitnie, wyraźnie:
- To autyzm. Córka ma autyzm.
Wzrok na mnie.
Pobłażliwy.
- Wiem. To też widzę. Tylko w dalszym ciągu nie rozumiem
skąd te zaburzenia.
Obserwuję kątem oka Dużego, który gdyby mógł,
to dawałby znaki dymne.
Żebym nie wszczęła awantury.
Choć awanturna z natury nie jestem.
Rozumiem Dużego.
Możemy trafić do tego samego lekarza jeszcze raz.,
Nie znamy dnia, ani godziny.
- Skąd więc te zaburzenia?
Przedstawiciel służby zdrowia jest dociekliwy.
- Znienacka.



Lolek pierwszy raz od kilku miesięcy nie przestraszył się gabinetu.
Ani lekarza.
Nie rozpłakał się.
Nie rozwył.

Lolek nie umie udawać.
Lolek nie rozumie, gdy ktoś udaje.

Na przykład gdy ktoś udaje lekarza z powołania.

2 komentarze:

  1. No to sie doktorek trafil.Wyuczony z kazdej strony.I jak tu wierzyc w sluzbe zdrowia.Dobrze ze Lolek przejrzal doktorka i mial go w dalekim powazaniu,wedlug jego kwalifikacji;)
    M d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ja nie wymagam szerokiej wiedzy o autyzmie (czy jakiejkolwiek cięzszej chorobie) od pediatry. nie będzie przecież składał złamanej nogi, czy leczył zaćmy. ale może opanowanie nazwy jednostki chorobowej powinno być jego obowiązkiem? nazwy, cholera jasna. wymagam wiedzy ogólnej. WYMAGAM. i co? i jajco. dla tej pani całościowe zaburzenia, to coś z nerkami... czułam się tak, jakbym pani Teresce sprzedającej jabłka na straganie (z całym szacunkiem dla pani Tereski) tłumaczyła, co to jest autyzm. w najprostszych słowach., tylko pani Tereska ma prawo nie wiedzieć. tego prawa nie ma lekarz. lekarz pierwszego kontaktu, który ma wyłapywać nieprawidłowości. nie dziwię się, że rodzice dzieci autystycznych tracą często masę czasu na tułanie się po specjalistach zamiast skupić się na diagnozie i ruszyć dalej. są hamowani na wstępie. przez pediatrów. i ich brak wiedzy bądź dobrej woli.

      Usuń