piątek, 10 maja 2013

POUKŁADAĆ SOBIE ŚWIAT NA BALKONIE


Dzieci autystyczne często układają przedmioty obok siebie.
W szeregu.
Klocki.
Samochody.
Plastikowe zwierzątka.
Spinacze do bielizny.
Książki.
Równo.
Precyzyjnie.

I Lolek układa.
Rzadko.
Ostatnio prawie wcale.

Po co?
By przejechać kantem dłoni.
Po klockach.
Czy zwierzątkach.
Popatrzeć.
Jak równo i porządnie.
Odzyskać poczucie bezpieczeństwa.
Które się traci.
Bo się nie rozumie świata.
Tego innego.
Niż autystyczny.



Po moim balkonie pałęta się stado pudełek po zapałkach.
Wynoszę wciąż nowe.
Rzucam na parapet.
Kładę na płytkach.
Puste wyrzucam.
Czasem.
Czasem dokładam pełne.
Odpalam papierosa i zostawiam.
Na parapecie.
Na podłodze.
Wychodząc kolejny raz zaciągnąć się niezdrowym dymem
dzierżę w dłoni następne.
Stan na teraz - cztery pudełeczka.
Na balkonie.

Na balkonie, na który wyszłam przed chwilą.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu zapałek.
Pusty parapet.
Nie wzięłam nowych.
Pójdę po nie.
Albo nie.
Są.
Cztery pudełka.
Na terakocie.
Ułożone równo obok siebie.
Precyzyjnie.
10 centymetrów od ściany.
Wspaniały rząd.
Autysta by się nie powstydził.

Nie pamiętam kiedy je uszeregowałam.
Pieczołowicie dopasowałam draskę do draski.
Starannie.
Zrobiłam to nieświadomie.
Bo nie pamiętam.


Widocznie jestem trochę zestresowana.
Trochę.
Trochę permanentnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz