Gdy byłam mała sen z powiek spędzały mi dżinsy Kryśki.
Kupione w peweksie.
Za dolary.
Odlot.
Mogłam sobie pomarzyć.
W otchłań rozpaczy wtłaczała mnie pała z polskiego.
Z polskiego, mojego ulubionego przedmiotu.
Bo wypracowanie wybitne.
Ale byk w rosyjskim nazwisku.'
Czarna rozpacz.
Bezbrzeżny smutek, bo Wojtek zakochał się w Ewelinie.
A nie we mnie.
Trauma.
Czy chciałabym wrócić do tamtych czasów
i śmiać się do rozpuku z dżinsów?
Z młodocianej miłości przystojnego Wojtka
i Eweliny o olśniewającej urodzie?
Z pały, bo to przecież nie koniec świata?
Nie.
Nie chciałabym.
Już to przeżyłam.
Przepłakałam.
Przeszłam po tamtych problemach
jak po rozżarzonych węglach.
I żyję.
I nie zmieniłam zdania.
Co do wagi tamtych kłopotów.
Spędzających sen z powiek.
Były najważniejsze.
W tamtym czasie.
W tamtym życiu.
Dziś mam inne życie.
Inne problemy.
Poważne.
Dla mnie poważne.
I nic tego nie zmieni.
- A co mają powiedzieć rodzice dzieci bardzo,
bardzo niepełnosprawnych?
Fizycznie i psychicznie?
Wymagających stałej opieki?
Cierpiących do granic wytrzymałości.
Przekraczających tę granicę?
Co mają powiedzieć tamci rodzice?
Nie wiem.
Nie wyobrażam sobie tego.
Nie potrafię.
Mnie ten problem nie dotyka.
Na szczęście.
Ale czy jestem przez to bardziej szczęśliwa?
Czy matka, której umiera dziecko,
skacze pod sufit, bo innej umarło dwoje?
Czy matka, której dziecko wysoko gorączkuje,
macha z dezaprobatą ręką i się nie przejmuje,
bo przecież to tylko gorączka?
A nie autyzm?
Nie.
Nie.
Nie.
Nigdy nikomu nie powiedziałam:
A co ja mam powiedzieć?!
Bo byłoby to głupie.
Ograniczone.
Nieludzkie.
Bo każdy ma swoje problemy.
Najważniejsze.
Dla niego.
Bo nie znoszę licytacji.
Rywalizacji.
Na nieszczęścia.
Bo nie widzę w tym sensu.
Bo nie potrafię się pocieszać tym,
że ktoś ma gorzej.
Bo wiem, że rozpalone do czerwoności czoło
dziecka potrafi wycisnąć z oczu matki morze łez.
Choć to tylko gorączka.
Bo to aż gorączka.
I choć wiem, że mam wiele szczęścia,
że Lolek ma wiele szczęścia,
to wiem też, że mam problem.
Mimo że Lolek o tym nie wie.
I ten problem spędza mi sen z powiek.
Bo chodzi o moje dziecko.
Moje.
Bo jestem matką chorego dziecka.
Bo chcę zrobić wszystko, by ten stan zmienić.
Bo kocham swoje dziecko.
Swoją małą córeczkę.
Chorą córeczkę.
I się tym przejmuję do granic wytrzymałości.
Bo po prostu jestem matką.
A matki już tak mają,
czy się to komuś podoba, czy nie.
Zgadzam sie z toba w stu procentach madra kobieto.
OdpowiedzUsuńM d.
moja mądrość działa wybiórczo ;) gdybym była taka otrzaskana w temacie mądrości, to miałabym doktorat z pedagogiki specjalnej, psychologii, logopedii i ciul wie czego jeszcze. i gwizdałabym w stronę nfzt-u :p
Usuń