środa, 19 czerwca 2013
ANI NIE ZEMDLAŁAM, ANI NIE ZWYMIOTOWAŁAM
Z wrażenia.
Gdy Lolek powiedział mama.
Tak.
Lolek powiedział mama.
Nie mamamamam, nie mamimamumo,
tylko mama.
Dlaczego szat w euforii nie rozdzieram
i nadmiaru literówek z podniecenia nie popełniam?
Bo Lolek nauczył się mówić mama,
ale wciąż nie czuje potrzeby, by się tak do mnie zwrócić.
By mnie zawołać.
By mnie nazwać mamą.
Czy czepiam się szczegółów?
Nie.
To nie szczegół.
To autyzm.
A autyzm to zagadka.
Lolek nie potrafi rozwiązać zagadki.
Jaką jest potrzeba zawołania, przywołania, wydarcia się
ile sił w płucach, szepnięcia.
Mama.
Lolek pięknie mówi mama.
Od wczoraj.
Pod warunkiem, że zagaję.
Zaczepię niby od niechcenia,
mimo że dłonie mam spocone.
- Lolek, powiedz mama.
I Lolek mówi.
- Mama.
- Lolek, kto jest na zdjęciu?
Podtykam komórkę z nieudolnie strzeloną fotą
własnej zmęczonej twarzy.
- Mama.
- Lolek, kim ja jestem?
- ...
- Lolek, ja jestem... No dokończ.
- ...
- Lolek, jestem twoją mamą. Czyli ja jestem...
- ...
- Lolek, dobrze więc. Powiedz bum.
- Mama.
Lolek wie, że jestem jego mamą.
Lolek bezbłędnie wskaże palcem na mnie zapytany gdzie jest mama.
Lolek powie mama.
Lolek nie czuje potrzeby, by mnie mamą nazwać.
By powiedzieć do mnie mamo.
By mnie przywołać tym zlepkiem dwóch sylab,
gdy głodny, gdy śpiący, gdy na zjeżdżalnię trzeba podsadzić.
Czy się zatem nie cieszę, że jednak udało mu się
powiedzieć mama?
Cieszę się.
Jak cholera.
Jak jasna cholera.
Cieszę się tak, że za własnym dzieckiem po chałupie latam
krzycząc i błagając:
- Powiedz mama!
I słucham krótkiej odpowiedzi.
I pławię się w dźwiękach.
I taplam się w nadziei, że niedługo usłyszę to mama,
to mama skierowane do mnie.
Bo przecież nie od razu Kraków zbudowano.
Bo przecież Lolek już położył pierwszą cegłę.
Zrobił krok.
Choć szanse na to, że w ogóle ruszy cegłę z miejsca były marne.
Więc na razie cieszę się jak sto diabłów.
A gdy w końcu usłyszę jak mnie woła.
Gdy zobaczę w jego oczach, że rozumie co mówi,
to zwymiotuję.
A potem zemdleję.
Albo na odwrót.
Kolejność nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cieszę się razem z Tobą ze słowa mama, a wymiotować będziemy później jak będzie to powiedziane do Ciebie
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że to idzie w dobrym kierunku... bo umie powtórzyć wyraz, ale potrafi też rozpoznać mnie na zdjęciu. i nazwać! (często używa się zdjęć bliskich w terapii dzieci autystycznych). więc czekam. i latam za Lolkiem. i proszę by powiedział "mama". i nigdy nie będę miała dośc tego "mama" :P
Usuńchoć istnieje prawdopodobieństwo, że Lolek będzie miał dość matki proszącej w kółko o to samo. i w końcu na odczepnego mnie nazwie swoją mamą. ja to mam metody :P
Usuńkażda metoda jest dobra, aby była skuteczna :) Dużo was kosztuje to wszystko pracy, ale ważne że widać postępy, i jeszcze trochę i będzie lepiej..
UsuńWOW, SUPER, mega się cieszę:)
OdpowiedzUsuńpewnie że WOW! :D
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam z wrazenia. SUPERRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
OdpowiedzUsuńM d.
To ja się piszę na wspólne wymiotowanie. CZEKAM LOLEK :)
OdpowiedzUsuńK.
no i się doczekałaś :) bardzo się ciesze i czekam na więcej. I jestem pewna że sie doczekam ;) jesteście super dziewczyny! /Ula
OdpowiedzUsuńLukrowana oj jak i ja się cieszę i pękam z dumy że Lolek powiedział to wymarzone( a cudnie powiedziała słyszałam na własne uszy i aż łezka mi się w oku pojawiła ) na razie to tylko słowo ale ja wierzę że za chwilę będzie to już skierowane bezpośrednio do Ciebie(oj będziemy szampana pić na tę okoliczność :)) oj obie jesteście przewaleczne :)
OdpowiedzUsuń/Inna Matka