wtorek, 4 czerwca 2013
CZY MOŻNA ZROBIĆ SIKU SIEDZĄC NA HIPOPOTAMIE?
Czy w przypadku dwulatka można w ogóle świadomie zrobić siku?
Czy dwulatek może zdawać sobie sprawę, że chce mu się siusiać?
Czy może zakomunikować, że chce?
Oczywiście.
Zdrowy dwulatek.
Dzieci autystyczne często długo chodzą w pieluchach.
Długo.
Nie dają w żaden sposób znaku, że chcą, że są w trakcie,
że już zrobiły.
Pieluchy w naszej chałupie zajmują poczesne miejsce.
Na widoku.
Pod ręką.
Żeby nie otwierać tysiąca szafek.
Szuflad.
Czy innych kuferków.
Paka stoi za drzwiami lolkowego pokoju.
Po oczach gościom nie daje,
a jednak na podorędziu.
Czerpiemy garściami.
Podobno odzwyczajanie od pampersa
nie może się wiązać ze stresem.
Obocznym.
Na przykład z przeprowadzką.
Rozwodem rodziców.
Pójściem do żłobka czy do przedszkola.
Albo z wyrzuceniem ukochanego smoczka przez okno.
Odzwyczajać powoli.
Nie mieszać.
Najpierw smoczek precz,
dopiero potem pielucha won.
Może być na odwrót.
Hmmm...
Moje dziecko ma trochę na głowie.
Trochę dużo.
Tu terapia, tam zajęcia, gdzie indziej grupa autystów
piszczących przez półtorej godziny bez przerwy.
Raczej nie mam co czekać na spokojniejsze czasy.
Ale raczej nie będę z batem stała:
- Lolek siadaj na nocnik i rób co trzeba, bo jak nie,
to popamiętasz!
Nie zmuszam.
Czasem sadzam.
Lolek posiedzi z gołą pupą szczęśliwy,
że gołą pupę poza kąpielą może mieć i tyle.
Nie czuje potrzeby sikania do plastikowego kapelusza
na oczach matki.
Może posiedzieć.
Chwilę.
I tyle.
I już jest w drugim końcu mieszkania.
Świecąc z daleka pupą gołą.
A rozpięty bodziak powiewa na nim niczym frak.
Pełnia szczęścia.
Stąd moje niebotyczne zdziwienie,
gdy dnia pewnego Lolek wspiął się na palce
pod drzwiami toalety, sięgnął do klamki
i stękając na cały blok otworzył drzwi.
Przycięłam, bom czujna.
- Lolek, chcesz siiii?
Lolek chciał. Bardzo.
Na dowód bardzo przekonującą kiwał głową.
Na tak.
Wpuściłam.
Stanęłam w progu bacznie obserwując latorośl.
Znajdzie nocnik wepchnięty pod zlew czy da spokój.
Lolek sięgnął po nocnik.
Zamarłam.
Mocnym zamachem wyrzucił cudo na środek pomieszczenia.
Wstrzymałam oddech.
Nocnik zatrzymał się pod ścianą.
Lolek szukał dalej.
Znalazł.
Zaśliniłam się z ciekawości.
Znalazł nakładkę na sedes.
Fioletową.
Z hipopotamem.
Wyciągnął tryumfalnie.
Mało się nie popłakałam ze wzruszenia -
dziecko mi dojrzewa, będzie sikać tak jak mama,
krew z krwi, kość z kości.
Z namaszczeniem umieściłam hipopotama,
tfu, nakładkę na wysokościach.
Lolek w tym czasie już ciągnął się za spodnie.
Pomogłam, zdjęłam, posadziłam.
Kciukiem prawym otarłam łzę w kąciku oka lewego.
Córuś ty moja najmądrzejsza...
I przystąpiłam do tresury.
Tfu!
Instruktażu.
- Lolek jak się robi siiiii?
Lolek jest mądry.
Sporo rozumie.
Nic dziwnego.
Jest moją córką.
Córka moja więc przetrawiła pytanie w sekund pięć
i dawaj pokazywać.
Mały, tłusty różowy, poplamiony farbami i panierką kotlecika z indyka
palec powędrował między różowe, tłuste, poplamione farbami uda.
Za palcem pochyliła się głowa.
Lolek badał teren.
Palec celował wprost w taflę klozetowej wody.
- Tak, tam się robi siiii.
To jak? Zrobisz siiii?
Lolkowi dwa razy nie trzeba było powtarzać.
Zrobił.
Że tak powiem od ręki.
- Sziiiiiiiiiiiiiiii!
Paszczą zrobił.
Cudny szumiący dźwięk wydał.
Po czym wydał dźwięk ponaglający.
Bym go z tronu zdjęła.
Nie robiłam wyrzutów.
Lolek przecież zrobił siiii.
Klasnęłam w dłonie.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
Entuzjastycznie.
I zawołałam ile sił w płucach:
- Brawo!
Gasząc światło w toalecie zahaczyłam kątem oka
o hipopotama.
Na nakładce.
Albo mi się wydawało, albo uśmiech jego był cokolwiek kpiący.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aż mi się uśmiech na twarzy pojawił:)
OdpowiedzUsuńja się popłakałam... brawo Loluś
OdpowiedzUsuńdostałam pstryczka w nos od własnej córki. gdyby umiała mówić, to przysięgam, że jestem pewna co by powiedziała : "matka, albo się gada, albo trafia bezbłędnie srodkowym strumieniem do sedesu!" ;) poprzestańmy więc na razie na gadaniu :P
OdpowiedzUsuń