wtorek, 18 czerwca 2013

SPUCHNIĘTY ŁEB.


Mój.
Od nadmiaru informacji.
O autyzmie, gdzieżby inaczej.
I dumny ten łeb.
Że tak łatwo przyswaja, zapamiętuje, fakty łączy ze swadą.
I pożytek z tego robi.
Duży.
Bo ten łeb mam.
Ach!
Nie od parady.
.
Co, gdzie, kiedy, mogę na wyrywki recytować w środku nocy.
To orzeczenie stąd.
Ten suplement w takiej dawce.
Tamten lek tylko wieczorem.
Te zajęcia przeniesione.
Na inny termin.
I na inną godzinę.
O której pamiętam.
Pamiętam, bo inteligencja ze łba mego bucha.

Pamiętam również o innych bzdetach.
Na przykład o wymianie telefonu.
A jakże!
Ma się przecież ten łeb.
Poszłam wymienić.
Telefon, nie łeb.
Nie poszłam dlatego, że moje dziecko ma autyzm.
A mnie jest potrzebny jakiś specjalny aparat.
Z kosmiczną ilością pamięci.
Żeby informacje o autystycznych duperelach wstukiwać.
O nie.
Te duperele mam w głowie.
A aparat mam stary.
I czas na taki, któremu klapka nie wypada.
Przy byle mikrowstrząsie.

Poszłam.
I usłyszałam pytanie, na które nie byłam przygotowana:
- Jaki ma pani aparat?
Nie wahałam się ani sekundy.
Mimo zaskoczenia.
Się ma łeb, się nie czeka z odpowiedzią tylko wali prosto z mostu:
- Jaki? O taki! Czarny!

Bo ma się w końcu ten łeb.
Jak sklep.









2 komentarze:

  1. Heh też wcześniej tak miałam, że nie potrafiłam dokładnie określić swojego modelu telefonu ;) Szczególnie wtedy, gdy ktoś chciał mi coś przesłać przez bluetooth ;)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamietamy o rzeczach waznych dla nas,te mniej wazne usowamy,czyscimy glowe jak komputer.Ja odruchowo spojzalam na swoj telefon bo do tej pory nie pamietam jaki to model a juz troche go mam.
    M d.

    OdpowiedzUsuń