sobota, 8 czerwca 2013
HEJ KOCHANIE TO NIE JEST TAK
Gdy Lolek skończył trzy miesiące rodzice powzięli zamiar.
A taki zamiar, że Lolek będzie pływał.
W basenie.
Bo to rozwijające.
Bo to Lolkowi zrobi dobrze.
Malutkiemu Lolkowi.
Wszyscy będą szczęśliwi.
Łącznie z Lolkiem.
Duży miał miękkie nogi.
Lolek ziewał.
Fajna ta woda, ale bez przesady.
Pamiętam brzuch.
Pamiętam płyny.
- Lolek! Nie zasypiaj!
Głos instruktorki niósł się daleko.
Lolek miał w nosie i zasypiał.
Woda ciepła.
Tata obok.
Jakieś śmieszne motylki na ramionach...
Nic tylko spać.
Pamiętam.
Basen.
I zajęcia.
W dziecięcym szpitalu klinicznym.
O ironio.
I pamiętam moje myśli.
Że moje dziecko jest zdrowe.
Zdrowe.
Zdrowe.
I że nigdy nie chciałabym dołączyć do tych matek,
które palą nerwowo papierosa przed budynkiem.
Nigdy.
Nawet nie chciałam na nie patrzeć.
Nie mogłam.
I cieszyłam się jak nie wiem kto,
że moje dziecko jest zdrowe.
Zdrowe.
Zdrowe.
Zdrowe.
I chodziliśmy sobie na basen.
I obchodziliśmy łukiem.
Problemy innych.
I sądziliśmy, że nas to nie dotyczy.
Jaka ulga.
Jakie uff.
Jaki kamień.
Z serca.
Myliłam się.
Jak ja się bardzo myliłam.
Jak ja omijałam wzrokiem ten kamień.
Który jest.
Którego się za diabła nie da wzrokiem ominąć.
O który się potykam.
Znów.
I znów.
I wciąż.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz