piątek, 12 kwietnia 2013
CZY MOŻNA SIĘ ZARAZIĆ PRZEZ WIATRACZEK?
Lolek nie umie dmuchać.
Za cholerę nie umie.
Nie wie jak dmuchnąć,
by pojawiły się bańki.
Nie wie jak zdmuchnąć piórko z mojej dłoni.
Ani ze swojej.
Nie zdaje sobie sprawy, że żeby trąbka wydała irytujący dźwięk,
trzeba najpierw dmuchnąć.
Bo nie wie jak dmuchnąć.
Jak nabrać powietrza prawie do zachłyśnięcia
i dmuchnąć ile sił w płucach.
Uczę.
Dmucham w piórko.
Dmucham w trąbkę.
Wydmuchuję niezliczone stada baniek.
Mało.
Biorę za fraki Lolka i lecę do kiosku.
Po wiatraczek.
Może dmuchnie.
Gdzie pani kupiła?
Babcia z wnuczką.
Patrzą obydwie z pożądliwością na wiatraczek.
W rękach Lolka.
Albowiem nabyłam.
Przed chwilą.
Tutaj. W kiosku.
Pokazuję palcem za siebie.
Po chwili Lolek maszeruje dziarsko z nową koleżanką.
Ja z tyłu z babcią.
Cieszymy się z wiatraczków.
Furkoczących na wietrze.
Bo wiosna taka, że łeb urywa.
Kaszel nowej koleżanki dobiega z samego dna trzewi.
Zastanawiam się przez moment czy nie zrobić odwrotu.
Że niby żelazko.
Garnek na gazie.
Czy tam pies w mieszkaniu o samym chlebie i czarnej kawie.
Przestaję się zastanawiać, gdy nowa koleżanka
wyciska mokrego buziaka na ustach mojej córki.
Znienacka.
Babcia się cieszy.
Jaki piękny całus.
Jaka cudna wnuczka.
Ja cieszę się mniej.
Może się Lolek nie zarazi.
Mleko się już rozlało.
Nie ma co płakać.
Moja już tak dużo mówi, a nawet 2 lat nie ma.
Babcia puszy się jak paw.
Rozumiem babcię.
No powiedz pani jak masz na imię!
Babcia nie daje za wygraną.
Dowodu żąda.
Bo jeszcze nie uwierzę.
Taki wstyd.
Ala...
Nowa koleżanka mówi bardzo cicho.
Ale słyszę.
Głośniej! Jeszcze raz! Jak masz na imię?
Tresuje babcia.
Żeby wstydu nie było.
Ala!
Krzyczy nowa koleżanka.
A ty? A ty jak masz na imię?
Babcia pochyla się nad Lolkiem i zastyga.
Czeka.
Świdruje wzrokiem.
Milczącego jak grób Lolka.
Pędzę na odsiecz.
Matką jestem.
Lolek.
Odpowiadam.
Za Lolka.
Bo matką jestem.
Więc pomagam.
Żeby wstydu nie było.
No jak masz na imię!
Babcia nie zwraca na mnie uwagi.
Magluje Bogu ducha winnego Lolka.
Znów ruszam z pomocą.
Lolek nie mówi.
Babcia przenosi wzrok na mnie.
Taka duża i nie mówi???
Mam ochotę utłuc babcię.
Nie, nie mówi.
Jestem oazą spokoju.
Jestem oazą spokoju.
Jestem...
A dlaczego???
Nie jestem.
Bo ma autyzm.
Zmieszana mina babci.
Moja zmieszana mina.
Że śmiałam zmieszać.
Jej minę.
Aaa...
Jak się powiedziało A to należy powiedzieć B.
Babcia wie, że należy.
Bo w zasadzie to nam się spieszy.
Lolek patrzy z żalem za oddalającą się nową koleżanką.
I jej wiatraczkiem.
Ja spoglądam bez żalu na znikającą w oddali babcię.
I jej zmieszaną minę.
Jasne.
Bo im się spieszy.
Bo się jeszcze zarażą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niestety kochanie boimy się tego czego nie znamy...taka już ludzka natura. Pojedyńcze jednostki są ciekawe nowości i garną się do poznawania ale nie ma co wymagać od "babci"... Stereotypy, oklepane formułki i zamknięty umysł powodują takie sytuacje. Ale głowa do góry :) Wierzę że nasza świadomość wzrasta i takie zdarzenia będą sporadyczne. BUZIAKI dla Lolka od Adasia :*
OdpowiedzUsuńNiestety,w dalszym ciągu ludzie są bardzo ograniczeni i trzeba ich ciągle uświadamiać....nie przejmuj się,glowa do góry,bo jakbyś się miała każda taka babcią lub nie babcią przejmować to byś osiwiala,a Ty masz dla kogo być silna i wytrwala :-)
OdpowiedzUsuńSandra
A może ta pani nie wiedziała co powiedzieć? I nie chciała tej krępującej ciszy albo kłopotliwej nieudolnej zmiany tematu? Bo powiedzieć "współczuję" - źle, milczeć - źle... Właściwie to nie wiem co ja bym powiedziała... Może zrobiłoby mi się głupio, za popisywanie się dzieckiem. A od niezręczności najłatwiej uciec pod byle pretekstem..
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę dużo sił w codziennej pracy z Lolkiem! Głęboko wierzę, że efekty będą satysfakcjonujące.
D.
ta pani akurat miała strach w oczach - o swoją wnuczkę. ale nie sposób się nie zgodzić, że ludzie po prostu nie wiedzą jak zareagować. ostatnio spotkaliśmy znajomego. zapytał co u nas. ja na Dużego, Duży na mnie. odpowiedzieliśmy prawie równocześnie "aaa, nic ciekawego, stara bida". żeby znajomemu nie utrudniać ;)
UsuńNo tak, dla starszego pokolenia autyzm to pewnie ta sama kategoria co odra, malaria czy inna cholera. Ale takie panie zawsze wszystko wiedzą lepiej i nie wytłumaczysz, nawet takiej pierdoły jak to, że Twojemu dziecku wcale nie jest zimno i nie potrzebuje kocyka ;)
UsuńD.
o tak. a jak nie chcę kupić batonika w sklepie, to głodzę dziecko i jestem wyrodną matką. a zakazywanie słodyczy to nowomodne bzdury ;)
UsuńDokładnie tak. Dziecku nie można odmawiać przyjemności jedzenia. Jedzenie nadaje życiu sens. To nic, że alergik. Kto to widział, żeby dziecku szkodziły jaja ( jak w naszym przypadku ), mleko czy inne "normalne" rzeczy? :)
UsuńD.
jasne. dziecko szczęsliwe, to dziecko zapchane po kokardkę. a niech wcina pierożki dopóki na pierwszym nie będzie siedzieć, a ostatni nie będzie dławił w gardle ;)
Usuń