piątek, 19 kwietnia 2013

NO I SIĘ DOCZEKAŁAM


Problemem nie do pokonania wydawało mi się
przełknięcie przez Lolka tranu.
Obrzydliwego oleju, który musi pić trzy razy dziennie.
Pije.
Nie krzywi się.
Niepotrzebnie się martwiłam.

Sen z oczu spędzało mi rozplanowanie dnia tak,
by dojechać, zdążyć, być na czas.
Na zajęciach, u lekarza, u terapeuty.
Jak pogodzić wszystko z porą drzemki Lolka,
z pracą Dużego, z korkami w centrum,
z moim cukrzycowym żarciem na czas.
Daje się pogodzić.
Jakoś.
Niepotrzebne były te bezsenne noce.

Zagryzałam wargi i zastanawiałam się
ze zmarszczonym czołem
skąd wziąć cierpliwość.
Całe morze cierpliwości.
Spokój.
Opanowanie.
Gdy pisk, wrzask, histeria.
I wzięłam.
I mam.
Może nie brałam pełnymi garściami,
ale usypałam całkiem pokaźny kopczyk.
Cierpliwości.
I spokoju.
I czekam na pełną garść.
Którą nauczę się mocno zaciskać.
By nie przesypywała się między palcami.
By nie mogła się przez te palce prześlizgnąć.
Cierpliwość.
Towar deficytowy.
Wierzę, że się nauczę.
Niepotrzebnie gryzłam usta do krwi.

Uśmiechałam się natomiast na myśl
o nadchodzącej wiośnie.
Słońcu.
Ciepłym wietrze.
Spałam spokojnie.
Wiedziałam, że przyjdzie.
A ja wtedy wyjdę z czterech ścian.
Z Lolkiem.
I wszystko będzie inaczej.

Przyszła.
Ja weszłam.
Na plac zabaw.
Prosto w świergot niezliczonej ilości maluchów.
Z Lolkiem.
I uśmiechnęłam się na myśl,
że zobaczy inne dzieci.
Że się ucieszy na ich widok.
Że pójdzie.
W ich stronę.
I że się będą bawić.
Razem.

I Lolek poszedł.
Z uśmiechem na ustach.
Na ślizgawkę.
Poszedł 40 razy.
I 40 razy wrzeszczał z niecierpliwości,
że musi czekać.
Bo inne maluchy, rozgadane maluchy,
też chcą się ślizgać.
Poszedł do piaskownicy.
Gdzie inne dzieci.
I bez mrugnięcia okiem oddawał swoje foremki.
Innym maluchom.
I nie zabierał kolorowych foremek.
Innym dzieciom.
Bawił się sam.
Po swojemu.
Skupiony na grabkach.
Którymi usiłował przesypywać piach.
Skupiony na miniaturowym aucie,
którym usiłował jeździć.
Po piachu.
Patrzył na inne dzieci.
Owszem.
A ja patrzyłam wtedy z zapartym tchem na Lolka.
Czy podejdzie.
Czy zabierze.
Czy rozdepcze piaskową babkę.
Czy...

Nie doczekałam się.

W świecie Lolka liczy się ślizgawka.
Karuzela.
Piach sam w sobie.
Samochodzik.
I jego kółka.
Drabinka.
I jej szczebelki.

Nie za bardzo ważna jest Zosia.
Czy Krysia.
Najmniej Staś.
I ich piaskowe babki.

Tak czekałam, kiedy zabiorę Lolka do piaskownicy.
Na plac zabaw.
Do innych dzieci.
I cieszyłam się.
Nadchodzącą wiosną.
Ciepłym powietrzem.

I bardzo trudno mi się uśmiechać.
Gdy patrzę na Lolka.
Na placu zabaw.
Gdy bawi się sam.
Obok innych dzieci.
Tak jakby tych dzieci w ogóle nie było.
Tych innych dzieci.



12 komentarzy:

  1. Ale to chyba nie do konca tak. Bo moje dziecko nie ma autyzmu a jego zabawy w piaskownicy wygladaly dokladnie tak samo. Moj typ tak mial i tyle . Moze Lolek to tez ten typ, a nie do konca to wina autyzmu....???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest dokładnie tak jak napisałam. dziecko autystyczne nie zachowuje się zupełnie inaczej niż zdrowe. wiele rzeczy robi podobnie, czy zupełnie tak samo. tylko wynika to z innych pobudek. wynika z autyzmu. zdrowe dziecko też będzie pędzić na ślizgawkę czy huśtawkę 40 razy pod rząd. ale po którymś razie zainteresuje się Krysią, która zrobiła babkę z piasku. zabierze grabki Wiesiowi. uśmiechnie się do Zenka. i będzie się chciało z nimi bawić, bo dojdzie do wniosku, że to bardziej czadowe niż samotne huśtanie. moja sama nie dojdzie do tego wniosku. bo ma autyzm. i ja już wiem dlaczego się tak zachowuje. plac zabaw to tylko jeden z przykładów. potrafi zabrać zabawkę. czasem. nie będzie robiła tego częściej jeśli się jej nie nauczy. o ile się da nauczyć. często kiedyś słyszałam "mój też się kręci w kółko", "moja też chodzi na palcach, a nie ma autyzmu". wszystko się zgadza. tylko zdrowe dziecko kręci się dla zabawy. chodzi na palcach, bo tak mu się podoba. moja się stymuluje. a niby kręcą się tak samo...

      Usuń
    2. Dobrze bedzie, ja to wiem i Wy to wiecie. Nie moze byc inaczej. Za bardzo tego wszyscy pragniemy. Wczesniej czy pozniej Lolek bedzie "diablica" ktora ciezko bedzie poskromic, oczywiscie w dobrym tego slowa znaczeniu.... zobaczysz! ;-)

      Usuń
    3. pracujemy nad tym "dobrym znaczeniem" ;)- bo diablicą bywa bardzo często i często trudno ją okiełznać. mam ochotę wtedy zarzucić cokolwiek na grzbiet i wyjść trzasnąwszy drzwiami... to co się wtedy dzieje, to sajgon. i rozumiem z czego wynika. i szlag mnie trafia, że moje dziecko wyje i krztusi się własną śliną, a ja nie wiem jak uspokoić, mimo że próbuję wszystkiego. choć ostatnio ataki wściekłości zdarzają się rzadziej. nie wiem, czy pomaga terapia, praca w domu, ograniczenie bodźców, dieta, suplementy itd. grunt, że coś pomaga. i że Lolek się mniej męczy. bo to on wyjąc i waląc głową w podłogę męczy się najbardziej. bo nie potrafi powiedzieć co go drażni. co jest nie tak. co sprawia mu dyskomfort. cholera.

      Usuń
  2. Moze Lolek potrzebuje troszeczke czasu,zeby sie przyzwyczaic do nowej sytuacji i dopiero ruszyc z kopyta. Troszeczke pocwiczy i dopiero zacznie dzieciom zabierac zabawki,albo nie odda swoich.
    M d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście. Lolek potrzebuje czasu. i terapii. żeby inne dzieci stały się w końcu ważniejsze niż piach. bez terapii nawet by piachu nie dotknął. nie wszedłby do piaskownicy za diabła. i cały wic polega na tym, żeby mu uświadomić i nauczyć, że człowiek jest ważniejszy niż przedmiot. o to chodzi w autyzmie, w którym relacje społeczne są zaburzone. i nie tylko.

      Usuń
    2. Dobrze bedzie, ja to wiem i Wy to wiecie. Nie moze byc inaczej. Za bardzo tego wszyscy pragniemy. Wczesniej czy pozniej Lolek bedzie "diablica" ktora ciezko bedzie poskromic, oczywiscie w dobrym tego slowa znaczeniu.... zobaczysz! ;-)

      Usuń
    3. upss to miało byc wyzej, sorki ;-)

      Usuń
  3. Jesteśmy z wami :****

    Kasia i Natalka!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czytam twoje wpisy to ciągle w myślach mam moja też tak robi, autyzm jest podstępny ciężko go rozpoznać prawie każdy dwulatek woli bawić się sam moja ma 4 lata i jak wchodzi na zjeżdżalnie to czeka aż nikogo nie będzie i się złości, przez tak krótki czas dowiedziałaś się tak dużo a wcześniej bez diagnozy wiedziałaś jak z Lolkiem pracować Supermama i tyle

    Mama Nikuśki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak. dlatego we wrześniu ubiegłego roku zrezygnowałam z diagnozowania Lolka. bo przecież głupio jechać ze zdrowym dzieckiem do ośrodka dla osób z autyzmem. bo przecież wszystko gra i buczy oprócz mowy. bo przecież Lolek zawsze się wolniej rozwijał. i tak ładnie ruszył do przodu. i taki ma piękny wpis w książeczce zdrowia z bilansu dwulatka, że rozwój psycho-ruchowy świetny... i gdyby do mnie nie zadzwonili z synapsis, to bym żyła w błogiej nieświadomości do tej pory. a Lolek zamiast robić postępy, zamykałby się w sobie coraz bardziej. i diagnoza zapewne byłaby w końcu postawiona. za rok, dwa czy trzy lata. czyli późno...

      Usuń