poniedziałek, 22 kwietnia 2013

KIEDY KOŃCZĄ SIĘ ŁZY


Bo się przecież muszą kiedyś skończyć.
Kiedyś oko musi wyschnąć.
Kiedyś matka musi się oswoić.
I nie ryczeć przy byle okazji.

Nie ryczę.
Zajęta jestem.
Zajęciami w ośrodku.
Między innymi.

A teraz kładziemy dzieci na kocykach.
Pani pedagog bardzo specjalna instruuje dorosłych.
Dzieci leżą.
Oprócz Lolka.
Lolek nie chce.
Będzie siedział.
Jeszcze rok i się położy.
Wdroży się w rytm zajęć.
Tak jak inne nasze dzieci.
Które są z nami już rok.
Pedagog pociesza.
I Instruuje dalej.
Masujemy plecy.
Ręce.
Nogi.
W tle odpowiednio dobrana piosenka.
Ja też masuję.
Siedzącego Lolka.
Podglądam jak robią to inni rodzice.
Robię to pierwszy raz.
Słucham uważnie pani pedagog bardzo specjalnej.
Jestem skupiona.
Teraz kark.
Teraz przesuwamy dłonie powoli.
A teraz szybciej.
Idzie mi świetnie.
Lolek nie protestuje.
Uśmiecham się.
Do Lolka.
Do reszty rodziców.
Do pani pedagog.
I do innych dzieci.

A na koniec mocno przytulamy maluchy.
I mówimy jak bardzo je kochamy.

Kątem oka widzę innych rodziców jak tulą swoje dzieci.
Autystyczne dzieci.
Niektóre z bardzo głębokimi zaburzeniami.
Niektóre bez kontaktu.

I tulę Lolka.
I już się nie rozglądam.
Po co?
Wiem jak tulić.
Jak powiedzieć, że kocham.
Wiem też co oni czują.
Gdy tulą.
Gdy mówią jak bardzo kochają.
Gdy szepczą prosto w małe uszy.

I gdy mówię cicho w małe lolkowe ucho,
głos mi się łamie.
I gdy słyszę to nagromadzenie szeptów przez łzy,
sama mam łzy w oczach.
I boję się podnieść głowę.
Zbyt szybko.
Muszę zdążyć dyskretnie przetrzeć oczy.
Żeby spojrzeć w oczy innym rodzicom.
W ich załzawione oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz