piątek, 15 marca 2013
KIEDY RĘCE OPADAJĄ
Opadają dosłownie.
Moje ręce.
Ciągnę je po ziemi.
Lolek jest ciężki.
Lolek jest wściekły.
Lolek świdrującym piskiem daje znać, że jest mu źle.
Od godziny.
Od godziny wisi na moich rękach.
Nie daje się dotknąć nikomu innemu.
Od miesiąca. Albo dwóch.
Jestem zmęczona.
Duży jest przerażony.
My tego nie udźwigniemy.
Mówi, a ja nie wierzę w to, co słyszę.
Nie wierzę, ale odpowiadam.
Bo jestem dobrze wychowana.
Ma ochotę na konwersację, proszę bardzo.
Patrzę na Dużego, przenoszę spojrzenie na Lolka,
znów wracam wzrokiem do Dużego.
Przekrzykuję ochrypły pisk i równocześnie wycieram rękawem
lolkowy glut. Glut po pięty.
To co? Sprzedajemy dziecko?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Duży tak nie myśli, na razie go to przerasta.. ale da radę. Kocha.
OdpowiedzUsuńA
kocha bez wątpienia. ale sam jest jak dziecko. w nowej sytuacji. ja też jestem jak dziecko. chyba założymy trzyosobowe przedszkole. integracyjne. tylko kompetentnego opiekuna brakuje :p
OdpowiedzUsuńNikt nie oczekuje ze udzwigniecie to odrazu.
OdpowiedzUsuńBohaterem sie nie rodzi.
Ale po troszeczke,po malutku dacie rade.Czego zycze.
ależ ja się urodziłam bohaterką. a teraz życie to wszystko weryfikuje ;p
UsuńTo dobrze ze urodzilas sie bohaterka,dlatego jestes taka silna.Na pozor delikatna kobietka,a w srodku SUPERMAMA.
OdpowiedzUsuńna pozór to ja silna jestem. teraz pracuję nad tym, żeby pozór zgrać ze stanem rzeczywistym. twardym trzeba być, nie miętkim ;) tylko, cholera, jak to zrobić?
Usuń