czwartek, 14 marca 2013
MARYSIA
Kochanie pojedziemy do dzieci. Będzie dużo zabawek.
Jest dużo zabawek. Są dzieci.
Inne dzieci.
Inni rodzice.
Też czekają.
Na diagnozę.
Na terapię.
Duże pomieszczenie.
Wygodna kanapa.
Misie, samochody, klocki.
Żeby dzieciom się milej czekało.
Patrzę na inne dzieci.
Ciche dzieci.
Bardzo zajęte dzieci.
Układaniem klocków.
Samochodzików.
Misiów.
W bardzo równych rzędach.
I marzę o markerze w krzykliwym kolorze,
którym mogłabym narysować linię.
Grubą krechę.
Między Lolkiem a innymi dziećmi.
Między Lolkiem, który układa misie.
Między innymi dziećmi, które układają lalki.
W bardzo równych rzędach.
Panuje cisza.
Cisza dzwoni.
Co jakiś czas przemyka terapeutka i rozdaje uśmiechy na prawo i lewo.
Przepraszające uśmiechy.
Bo zebranie.
Bo jeszcze trochę trzeba poczekać.
Inne dzieci nie marudzą.
Lolek nie marudzi.
Bo rzędy.
Bardzo równe rzędy.
Ciężka praca.
Moja skóra.
Cierpnąca skóra.
Mam na imię Marysia.
Dziewczynka patrzy na mnie. Spogląda ciekawie na Lolka.
A ona? Jak ona ma na imię?
Też się uśmiecham.
Szukam wzrokiem rodziców.
I ich drugiego dziecka.
Zaburzonego dziecka.
Lola.
Marysia jest wyraźnie uradowana.
Marysia nie układa.
Marysi rzędy nie interesują.
Marysia wyciąga na środek wózek dla lalek.
Umieszcza w nim pieska. Maskotkę.
Chodź Lola. Pojeździmy.
Rusza galopem przed siebie. Z wózkiem.
A Lolek za nią.
No gdzie jest to drugie dziecko?
Brat? Siostra?
Jeszcze nie wiem, że Lolka nie interesuje Marysia.
Lolka interesuje to, że Marysia biegnie.
Że Marysia się rusza.
Lolek lubi biegać.
Lolek nie lubi stać.
Stojąca Marysia obchodziłaby Lolka tyle co zeszłoroczny śnieg.
Ale ja tego nie wiem.
Jeszcze.
I patrzę na obie dziewczynki z rozczuleniem.
I radość mi serce przepełnia.
Że Lolek tak się ładnie bawi.
Z Marysią.
Rodzice Marysi siedzą spokojnie.
Patrzą w okno.
Gdzie oni zostawili drugie dziecko?
Zaburzone dziecko?
Marysiu! Marysiu...
Cichy głos terapeutki roznosi się echem po dużym pomieszczeniu.
Inne dzieci są cicho.
Rodzice są cicho.
Głos terapeutki, mimo że cichy, brzmi jak strzał.
Marysia pochyla się nad pieskiem w wózku.
Marysia nie podnosi głowy na dźwięk swojego imienia.
Marysia ma osiem lat.
Marysia wie jak ma na imię.
Marysia nie wie, że ma się odwrócić.
Marysia nie ma rodzeństwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Marysia....
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno.
A.
To wymaga czasu, ale tylko akceptacja jest w tej sytuacji "wyjściem".
OdpowiedzUsuńwiem, że to wymaga czasu. nie wiem jak ten czas przetrwać.
Usuńprzetrwasz... dzień po dniu ciesząc się z sukcesów i płacząc gdy autyzm was będzie przytłaczał, ale przetrwasz a każdy kolejny sukces twojej córki będzie dla ciebie wygraną bitwą :)
OdpowiedzUsuń