poniedziałek, 25 marca 2013

WYPIĘTRZENIE GÓWNA


Staramy się o orzeczenie o niepełnosprawności.
Staramy się pierwszy raz.
A to ci niespodzianka.
Nie musimy wszystkiego wiedzieć.
Od tego są odpowiedni pracownicy.

Zadzwoniłam więc z pytaniem.
Prostym.
Na pozór.
Jakie dokumenty mam dostarczyć.
Czy diagnoza potwierdzona podpisem psychiatry wystarczy.
I psychologa.
I pedagoga specjalnego.
I neurologa.
I do tego formularz wypełniony przez pediatrę.
Gratis.

Czy wystarczy?
Pani nie umie mi odpowiedzieć na to pytanie.
Pani się tym zajmuje na co dzień.
Ale nie wie.
Bo nie widzi dokumentów.
Bo wprawdzie autyzm uprawnia do otrzymania orzeczenia.
ALE.
ONA NIE WIDZI DOKUMENTÓW.

Pytam więc spokojnie, i tylko ja wiem, ile mnie to spokojnie
kosztuje, co pani chciałaby zobaczyć.
Bo przecież mówię, że diagnoza już jest.
Podpisana przez pierdylion specjalistów.
Czy to (kurwa mać) wystarczy???
Pani dalej nie wie, BO NIE WIDZI DOKUMENTÓW.
Pani podnosi głos i nie dopuszcza do głosu mnie.
I powtarza, a moje bębenki cierpią, bo coraz głośniej powtarza,
że dzieciom autystycznym się należy, ALE ONA NIE WIDZI
DOKUMENTÓW.
Bo ona nie jest lekarzem, ale CZYTA (brawo!) dokumentację medyczną.

Czy moje pytanie było z gatunku trudnych?
Dla pani, która się tym zajmuje na co dzień?
Czy mam jechać 100 km, żeby pani mogła ZOBACZYĆ?

Nie mogłam zapytać.
Ponieważ po pełnym wzburzenia Proszę ze mną nie dyskutować!
usłyszałam trzask odkładanej słuchawki.

Jak ja śmiałam owej pani zepsuć dzień?
Jak mogłam spieprzyć humor?
Dopytując się z uporem maniaka o jakieś pierdoły?
Dopytując się o to, co w tej chwili decyduje o przyszłości mojego dziecka?
Dopytując się upierdliwie, bo liczy się czas?

No jak???

5 komentarzy:

  1. qrwaaaaaaaaaaaa........... brak słów! nie dość że człowiek ma milion spraw na głowie, to jeszcze z jakimś matołem trzeba się użerać!!! Maja trzymaj się... /Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie tylko z jednym matołem. od kilku dni staramy się zarejestrować w poradni genetycznej. Duży musi pracować, nie może w kółko jeździć po lekarzach. dzwoni. przełączają, nie odbierają, nie wiedzą. dziś sukces. ktoś odebrał. ktoś obiecał, że zapisze. tylko numer proszę zostawić. na pewno oddzwonimy. Duży zostawia. czekamy razem. i czekamy. i czekamy. dzwonimy sami. ojejku, ten ktoś wyrzucił kartkę z nr tel. proszę próbować jutro. super. na oddziale neurologicznym zajęte non stop. ale przecież ma się to szczęście w życiu, wreszcie ktoś odbiera. ten ktoś nic nie wie. ten ktoś wrzeszczy jak skierowanie mógł wystawić pediatra.ten ktoś każe przyjechać z dzieckiem do 13, mimo że nie wiadomo, czy na podstawie tego skierowania w ogóle dziecko obejrzą. ten ktoś rozłącza się, gdy Duży chce się dowiedzieć więcej i przestaje odbierać. (neurologa mamy w czwartek, chyba skierowanie od niego będzie ważne, nie?!)- się znów zadzwoni do tego ktosia. i znów mamy niesamowite szczęście. usg jamy brzusznej. ktoś zrezygnował. nie musimy czekać miesiąca. jedziemy dziś. mrozi nas nagła poważna mina lekarza podczas badania. zaznaczającego na ekranie kwadratem czarną plamę. to cysta na jajniku. i jakiś płyn. gdzieś tam. pytam, co to może być. lekarz nie wie. wie, że to nie jest normalne u dwulatki. pytania proszę kierować do pediatry. pediatra w środę. kolejny tel. tym razem dzwonię ja. bo mi pasków do glukometru brakuje. diabetolog w kwietniu. owszem, internista może (wiem, że może, ma moją dokumentację dot. cukrzycy), ale ja muszę do nich osobiście. o 7 rano. wtedy mogę się zapisać, ale nie gwarantują, że będą numerki. mojej lekarki i tak nie ma. na urlopie. nie, nie można wystawić recepty zaocznie. muszę się tam pofatygować. raz albo dwa razy. no i ja, twardziel, pękam. i ryczę babce do słuchawki. nie, nie biorę na litość. ryczę tak po prostu. bo mam dość. bo wiem, że przepisy, a nie ich zła wola. ale Duży musi pracować, a nie mnie wozić w godzinach pracy. przełączają mnie do innej internistki. podobno życiowej. ryczę. i pomaga. recepta do odbioru jutro. przynajmniej tyle.

      Usuń
  2. i zapomnialam dodać, że skierowanie na usg musiałam wysępić, bo przecież 2 poważne infekcje układu moczowego u takiego malucha nie dały pediatrze do myslenia. rok temu było wprawdzie robione usg. wynik- 1 nerka powiększona. do obserwacji. pytam, no, kuźwa, pytam, do jakiej obserwacji? bo gdybym sama tego nie zażądała, to by się lekarka nie domyśliła. jak mam obserwować? przez skórę,wa mać? i oczywiście dalej jest powiększona. nie wiem, czy bardziej. dowiem się w środę. chyba już powinnam grzebać w necie, do jakiego teraz z kolei specjalisty skierowania zażądać. bo pediatra pewnie zapyta, czy dalej jestem załamana. i dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieprzeni biurokraci.Duzo sily i cierpliwosci zycze.
    M d.

    OdpowiedzUsuń
  4. O raju, i tak ciężko niektórym zrozumieć i dać odpowiedź na proste pytanie przez telefon. Masakra! Życzę dużo cierpiwości i uparcia, bo w załatwianiu takich spraw to sama cierpliwoś nie pomorze. Buziaki dla Lolka;)

    OdpowiedzUsuń