czwartek, 14 marca 2013

MYŚLENIE NIE BOLI


Ale wymyśliłaś!
Znajoma odwiedza mnie, matkę pogrążoną w otchłani rozpaczy,
by pocieszyć.
By utulić.
By nos chusteczką wytrzeć.
By sprawdzić czy nie kłamię.

Oczy rozbiegane, ciekawe, wścibskie.
Spojrzenie na mnie.
Rozpłacze się czy nie?
Spojrzenie na Lolka.
Zacznie szczekać czy zamieni się w słup soli?

Bo Lolek nie siedzi w kącie i nie gapi się tępym wzrokiem w ścianę.
Bo Lolek nie kiwa się na boki. A z kącika ust nie cieknie mu ślina.
Bo Lolek szczerzy świeże mleczaki w uroczym uśmiechu.
Bo Lolek wysypując klocki na środek dywanu rozrzut ma niezły.
Bo Lolek tak ładnie dobiera klocki kolorami.
Bo Lolek wywleka encyklopedię i pieczołowicie odwraca strony niewprawnymi paluszkami.
Bo spod koszulki Lolka nie prześwituje rybia łuska. Czy tam smocza.
Bo wśród loków trudno dopatrzeć się śladów diabelskich rogów.
Bo tęczówki lolkowych oczu mienią się błękitem, a nie krwawą czerwienią.
Bo Lolek porusza się zwinnie, a nie ciągnie z mozołem kończyny za sobą.
Czy tam kopyta.

No tak. Myślałam, myślałam i wymyśliłam.
Dwa dni myślałam.
W towarzystwie lekarzy myślałam.
W kupie raźniej, wiadomo.
I weselej.
Ubawiliśmy się wszyscy setnie.
Po pachy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz