Nie palę przy Lolku.
Palę na balkonie.
Ja palę, Lolek zza szyby ciekawie spogląda.
Na dym.
Lubi patrzeć na dym.
Jak się unosi.
Wiruje.
Wzlatuje wysoko, coraz wyżej.
Lolek się wtedy uśmiecha.
I patrzy na dym.
I czasem spojrzy na mnie.
I ja też się wtedy uśmiecham.
I nigdy bym nie przypuszczała,
że uśmiechać się będę jeszcze szerzej.
Nie, nie na balkonie.
Nie zza szyby.
W domu.
W pokoju Lolka.
Przy małym, drewnianym stoliczku.
Przy którym rysujemy.
Razem.
Różne bzdety.
W zeszycie.
Czasem po stoliczku.
Jak to matka z dwuletnią córką.
I uśmiecham się szeroko na widok kredki.
W ustach Lolka.
W dwóch paluszkach Lolka.
I uśmiecham się jeszcze szerzej
na widok Lolka usiłującego zaciągnąć się kredką.
I wiem, że Lolek powinien używać przedmiotów
zgodnie z przeznaczeniem.
I wiem, że kredka nie służy do palenia.
Ale wiem, że paląc kredkę, Lolek udaje.
UDAJE.
NAŚLADUJE.
POWTARZA.
A tego większość dzieci autystycznych nie robi.
A moja pali.
W wieku 2 lat.
I jakkolwiek to brzmi, jestem szczęśliwa.
Nieprzytomnie.
to se chyba na spotkaniu z kacem razem popalą:)Kac pali paluszki aaa i dodam też ze je podpala drugim paluszkiem:)takze będzie dżentelmenem:)
OdpowiedzUsuńszit, jestem zielona z zazdrości, bo moja nie podpala :P
Usuńod tego są mężczyźni:)
Usuńno przecież :D
Usuń